Apostołowie niewiary

Wśród Polaków liczba ateistów i agnostyków może sięgać sześciu procent. Nie ulega jednak wątpliwości, że obserwujemy ożywienie ateistycznych postaw.

02.12.2008

Czyta się kilka minut

Pierwszy w Polsce ślub w rycie „humanistycznym” – Moniki Szmidt i Mikołaja Kuligowskiego. Warszawa, 9 grudnia 2007 r. /fot. Radek Pasterski / Fotorzepa /
Pierwszy w Polsce ślub w rycie „humanistycznym” – Moniki Szmidt i Mikołaja Kuligowskiego. Warszawa, 9 grudnia 2007 r. /fot. Radek Pasterski / Fotorzepa /

Nie wierzą w Boga, żyją bez Boga, ale nazywanie ich bezbożnikami uznaliby za niesprawiedliwe, bo nasuwa na myśl cyniczne, podszyte okrucieństwem zło. A tego nie czynią. Jerzy Bokłażec, autor dwóch popularnych blogów poświęconych ateizmowi, przypomina, że przed laty Jan Paweł II, odnosząc się do niewierzących, cytował Psalm Dawidowy: "Mówi głupi w swoim sercu: »Nie ma Boga«. Oni są zepsuci, ohydne rzeczy popełniają, nikt nie czyni dobrze" (14,1). Zresztą nawet w potocznym języku utarło się powiedzenie: "Trzeba nie mieć Boga w sercu, żeby popełnić tak straszną zbrodnię".

Określając ich z kolei mianem antyklerykałów, popełnimy błąd pars pro toto - są wprawdzie wśród nich radykalni, nienawistni krytycy instytucji Kościoła, ale wielu zastrzega, że utożsamianie ich z redakcyjną linią "Faktów i Mitów" byłoby grubym uproszczeniem. Kłopot w tym, że nazwa najprostsza - ateiści - również grzeszy brakiem precyzji. Bo w przeciwieństwie do ateistów praktycznych, którzy niewiarę ukrywają pod korcem, którym brak zaangażowania i świadomości - ci ludzie publicznie głoszą ateistyczny pogląd na świat, piszą blogi, publikują artykuły i książki, łączą się w stowarzyszenia.

Niektórzy zgodziliby się, żeby nieco prowokacyjnie nazwać ich apostołami ateizmu, ale inni wypierają się misyjnego zapału. - Ateizm nie ma rysu ewangelizacyjnego - twierdzi Radosław Tyrała, socjolog z Wydziału Humanistycznego AGH, niegdyś katolik, od dziewięciu lat ateista. - Postawa misyjna występuje w naszym środowisku nie aż tak często, jak wśród wierzących. Tak oceniam na podstawie obserwacji i znajomości doktryny. Na razie, niestety, brak tu badań socjologicznych.

Misja

Apostołem ateizmu jest Jerzy Bokłażec. Dziennikarz, tłumacz, muzyk. Tuż przed naszą rozmową czytał akurat "Notę doktrynalną na temat niektórych aspektów ewangelizacji", opublikowaną w ubiegłym roku przez Kongregację Nauki Wiary. Teraz rozważa przywołany w watykańskim dokumencie cytat z encykliki "Redemptoris missio", że "każdy człowiek, by zrealizować w pełni swe powołanie, ma prawo usłyszeć Dobrą Nowinę Boga, który objawia się i daje siebie w Chrystusie".

- Chrześcijanie mają słuszność, gdy protestują przeciw zakazowi ewangelizacji. Oczywiście, o ile ich metody misyjne mieszczą się w granicach prawa - komentuje Bokłażec. - Ale w takim razie chcę nakreślić linię symetrii. Także ateista ma prawo przekonywać innych do własnego poglądu na świat.

- Mówiąc o wierze i niewierze, trzeba brać pod uwagę charakter człowieka - mówi Mariusz Agnosiewicz, prezes Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów. - Nie wykluczam, że niektórzy mogą być twórczy wyłącznie jako katolicy czy muzułmanie. Ja chciałbym docierać do tych wahających się, wewnętrznie do ateizmu się skłaniających, ale niepotrafiących jeszcze zrobić w jego kierunku zdecydowanego kroku.

Richard Dawkins, nazywany rottweilerem Darwina, pisze we wstępie do bestsellerowego "Boga urojonego": "Podejrzewam - ba! jestem pewien - że jest całe mnóstwo ludzi, którzy zostali wychowani w jakiejś religii, a dziś nie są z nią szczęśliwi, stracili wiarę albo wstydzą się zła wyrządzanego w jej imię. Ci ludzie nierzadko uświadamiają sobie własne pragnienie odejścia od wiary rodziców, ale nie zdają sobie sprawy, że taka możliwość w ogóle istnieje. Jeśli również masz taki problem - jest to właśnie książka dla Ciebie".

- Zorientowałem się, że jestem ateistą, w wieku trzynastu lat. Panowała wtedy obrzydliwa komuna, Kościół prześladowano, ojciec był żołnierzem AK - wspomina Andrzej Koraszewski, zastępca redaktora naczelnego portalu racjonalista.pl, przed laty wiceszef polskiej sekcji BBC i współpracownik paryskiej "Kultury". - Dlatego w szkole nie przyznawałem się do ateizmu, bo nie chciałem uchodzić za komunistę. Zresztą musiałem się zmierzyć z pytaniem, co zrobić z ludźmi, których się kocha, a którzy pozostali wierzący. To był w moim życiu ważny mecz do rozegrania: jak nie stracić bliskich, a zarazem nie postradać własnego rozumu.

Odrodzenie

Drogi biegnące w przeciwnych kierunkach - do wiary i do ateizmu - paradoksalnie wywodzą się czasem z identycznego doświadczenia. Dawkins rozpoczyna "Boga urojonego" od obrazu chłopca leżącego na łące: "W pewnej chwili, niczym objawienie, ogarnia go przemożna świadomość życia toczącego się pośród splątanych źdźbeł i korzonków, fascynującego mikrokosmosu krzątających się mrówek, pszczół, a nawet - choć wtedy jeszcze niewiele wiedział na ten temat - miliardów bakterii przerabiających glebę, bezgłośnej i niewidocznej siły napędowej tej ekonomii w miniaturze. I nagle ta łąkowa mikrodżungla jak gdyby ekspanduje, zlewając się z całym Wszechświatem i z zamarłym w zachwycie umysłem kontemplującego jej piękno dziecka". Tamta chwila budzi w chłopcu powołanie. Zostanie anglikańskim księdzem, będzie katechetą w szkole Dawkinsa, nota bene jednym z jego ulubionych nauczycieli.

Inny chłopiec - jak pisze Dawkins - "łudząco podobny do mnie", w innym miejscu i czasie, przeżywa bliźniaczo podobną chwilę: odurzony "upojną wonią rozsiewaną przez tropikalne kwiaty rozkwitające nocą w afrykańskim ogrodzie, wzniósł wzrok ku rozgwieżdżonemu niebu i stanął jak wryty, urzeczony wspaniałym widokiem Oriona, Kasjopei i Wielkiej Niedźwiedzicy oraz wzruszony do łez bezdźwięczną symfonią Drogi Mlecznej. Jak to możliwe, by te przecież jakże podobne momenty dogłębnego zachwytu zainspirowały mnie i mojego katechetę do wyciągnięcia przeciwstawnych konkluzji, to pytanie, na które nie da się udzielić prostej odpowiedzi".

Andrzej Koraszewski podziela doświadczenie Dawkinsa: - Jako nastolatek doszedłem do wniosku, że coś się w tym interesie nie zgadza; wiara i nauka sobie nawzajem zaprzeczają. Poszedłem do ojca, żeby porozmawiać o teorii ewolucji. Nie było w tym antyklerykalizmu, ale wszechogarniające odczucie śmieszności, że tylu ludzi wierzy w bajki.

Mariusz Agnosiewicz z sentymentem wspomina czasy, gdy był zaangażowanym w życie parafii młodym katolikiem. Przyznaje, że chrześcijanin autentycznie żyjący wiarą budzi u niego większy szacunek niż praktyczny ateista, któremu wszystko jest obojętne. Jego wiara umierała powoli, sama z siebie, pod koniec podstawówki i na początku szkoły średniej.

Ale są też przypadki niczym Szawłowy upadek z konia: - To były moje dwudzieste urodziny - mówi Radosław Tyrała. - Coś we mnie pękło. Tego dnia zdecydowałem, że odchodzę od wiary. Z każdym rokiem utwierdzam się w konwersji.

Udział ateistów, niewierzących i agnostyków szacuje się w polskim społeczeństwie na dwa do sześciu procent. Chociaż trudno o wiarygodne statystyki, jedno nie ulega wątpliwości: w ostatnich latach mamy do czynienia z ożywieniem ateistycznym zarówno na świecie, jak w Polsce. Globalny impuls dały zamachy z 11 września 2001 roku, które wielu zinterpretowało jako nową wojnę religijną między islamskim fundamentalizmem i wywodzącym się z judeochrześcijańskich tradycji Zachodem.

- U nas jak katalizator zadziałały fragmenty "Boga urojonego" opublikowane przez "Gazetę Wyborczą" pod koniec 2006 roku - analizuje Radosław Tyrała. - To zapoczątkowało serię debat, publikacji, problematyka ateizmu pojawiła się w ogólnopolskich mediach. Dziś w księgarniach można kupić przekłady czterech sztandarowych dla tzw. nowego ateizmu dzieł. To "Bóg urojony" Dawkinsa, "Bóg nie jest wielki" Christophera Hitchensa, "Traktat ateologiczny" Michela Onfraya i "Odczarowanie" Daniela Dennetta.

Jeżeli chodzi o działalność instytucjonalną, przełomowym wydarzeniem było zarejestrowanie w listopadzie 2006 roku Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów - obecnie najaktywniejszej, liczącej dwustu członków i kilkuset sympatyków, organizacji zrzeszającej rodzimych ateistów i agnostyków. I drugie ważne wydarzenie: pierwszy Ogólnopolski Zjazd Racjonalistów i Wolnomyślicieli w październiku 2006 roku w Radzikowie. Warto wymienić również środowisko skupione wokół kwartalnika "Bez Dogmatu", Towarzystwo Humanistyczne, Stowarzyszenie na Rzecz Państwa Neutralnego Światopoglądowo "Neutrum" czy Polskie Stowarzyszenie Wolnomyślicieli im. Kazimierza Łyszczyńskiego.

W lipcu 2007 r. powstała Internetowa Lista Ateistów i Agnostyków. Cel: wzorem homoseksualistów dokonać coming outu, by ośmielić innych do publicznego deklarowania mniejszościowego światopoglądu i walczyć o swoje prawa. Stan listy na koniec listopada tego roku: 13 009 podpisanych, w tym 8870 ateistów, 2977 agnostyków i 1162 niewierzących.

- Zainteresowanie ateizmem w naszym kraju będzie rosło na fali modernizacji - uważa dr Małgorzata Leśniak, socjolog z Krakowa i moderator forum Racjonalisty. - Zwiększa się odsetek ludzi wykształconych, którzy np. postulują zdecydowany rozdział religii od państwa. Zresztą coraz więcej ludzi stawia sobie pytanie: co mi ta wiara tak naprawdę daje?

Strefa przygraniczna

Dlaczego niektórzy ateiści czują się zobowiązani do głoszenia swoich poglądów? - Oczywiście nie posługuję się konfesyjną kategorią zbawienia - wyjaśnia Jerzy Bokłażec. - Ale nie widzę powodów, bym jako ateista przyznawał sobie mniej praw, niż mają ludzie wierzący. Głoszę ateizm w identycznym celu, w jakim chrześcijanie głoszą swoją religię.

Bo katolik twierdzi, że człowiek i świat wierzący w Boga będą lepsi. Natomiast z mojego punktu widzenia świat byłby lepszy bez wiary w Boga.

Ateizm jako droga wiodąca przez uświadomienie sobie bezsensu religii do indywidualnego i społecznego szczęścia oraz harmonii to jeden z kluczowych wątków w wywodach Daw kinsa. Brytyjski ewolucjonista wierzy "w ludzi, a ci, gdy tylko zachęci się ich do myślenia i umożliwi dostęp do wiedzy, bardzo często decydują się nie wierzyć w Boga i wieść spełnione, satysfakcjonujące i naprawdę wyzwolone życie".

Ale wbrew pozorom hipoteza lepszego świata bez Boga budzi wśród wielu ateistów wątpliwości. Małgorzata Leśniak zachowuje naukowy dystans: - Nie ma żadnych dowodów, że świat bez Boga byłby lepszy. Zresztą nie wierzę, że akurat po przeczytaniu Dawkinsa katolik straci wiarę.

Także wiceszef racjonalisty.pl nie podziela optymizmu Bokłażca: - Świat będzie lepszy, kiedy my będziemy lepsi - mówi Koraszewski. - Jeżeli w ogóle miałbym przyznać, że kogokolwiek ewangelizuję, nazwałbym siebie ewangelizatorem nauki. Powiem nieco górnolotnie: chcę pokazywać poezję rzeczywistości odkrywaną przy pomocy mikroskopu. Tu właśnie dochodzi do konfliktu z wiarą. Z głęboko zaangażowanym, otwartym na świat katolikiem podzielam dziewięćdziesiąt procent głoszonych przezeń wartości, ale martwi mnie indoktrynacja religijna, która zabija samodzielne myślenie i ciekawość świata.

Jerzy Bokłażec broni tezy o lepszym świecie bez wiary w Boga: - Nie kwestionuję pozytywnych przypadków oddziaływania religii czy faktu, że wśród katolików są osoby wspaniałe, oddane bliźnim. Twierdzę tylko, że ogólny bilans religii jako fenomenu społecznego jest ujemny. Przyniosła więcej szkody niż pożytku, bo odznacza się siłą antagonizującą, żeby wspomnieć wojny wyznaniowe, rzezie dokonywane z imieniem Allaha czy Chrystusa na ustach. Z religią jest jak z komunizmem: chociaż w szeregach jego zwolenników nie brakowało ludzi prawych, z historycznego punktu widzenia potępiamy przecież komunizm i jako ideologię, i jako system.

Jeszcze dosadniejszy jest Michel Onfray, który uważa, że wspólnym mianownikiem dla religii monoteistycznych jest "gwałtowna nienawiść, którą szerzą ludzie ogłaszający się depozytariuszami i egzegetami słowa Bożego - kler. Nienawiść do rozumu, któremu monoteiści przeciwstawiają posłuszeństwo i wypełnianie rozkazów; nienawiść do życia i jawna tanatofilia; nienawiść do świata doczesnego, nieustannie deprecjonowanego na rzecz zaświatów pojmowanych jako jedyne źródło sensu, prawdy i błogostanu; nienawiść do grzesznego ciała, postponowanie zmysłowości, przypisywanie wszelkich zalet i cnót wiecznej, nieśmiertelnej i boskiej duszy; wreszcie nienawiść do kobiet i swobodnej seksualności, zwalczanej w imię Anioła, archetypicznego antyciała, wspólnego wszystkim trzem religiom". Cesarz Konstantyn - mieniący się trzynastym apostołem, jak przypomina Onfray - miał być pierwszym budowniczym teokratycznego reżimu, który zapoczątkował szalony taniec śmierci i zniszczenia: "Stosy i autodafe, fizyczne szykany, konfiskaty dóbr, wygnania, morderstwa, polityka faktów dokonanych, burzenie i profanowanie pogańskich świątyń, podpalanie bibliotek, architektoniczny recykling starożytnych budowli sakralnych, które posłużyły do wznoszenia kościołów lub budowy dróg..." - wymienia Onfray jednym tchem w stylu charakterystycznym dla swoich żarliwych wywodów.

***

Katolicy często dyskutują z Jerzym Bokłażcem na jego blogach. - Kiedyś zadałem pytanie, czy kochają mnie tak samo jak ojca, matkę, żonę albo siebie samych - opowiada. - Jedni zapewniali, że tak. Drudzy obruszali się, że skądże znowu. Trzeci deklarowali, że będą się za mnie modlić. A jeszcze inni twierdzili, że właśnie z powodu miłości bliźniego, którą głosi chrześcijaństwo, jeszcze mnie nie zamordowali. Biblia formułuje moralne nakazy tak ogólnie, że umożliwia niemalże dowolną interpretację.

Małgorzata Leśniak potwierdza, że również na forum racjonalisty.pl wchodzi sporo katolików: - Ale niewielu chce podyskutować. Większość stara się nawracać. Grzmią, że nasza działalność jest głupia, nieuczciwa, niemoralna. A to woda na młyn dla tych z naszych użytkowników, którzy uwielbiają prowokować ateizmem, a za kilka lat i tak większość z nich będzie się starać na przykład o ślub kościelny, choćby pod presją rodziny czy przyjaciół.

Mariusz Agnosiewicz usprawiedliwia gorliwość ateistycznych neofitów: - Wierzący powinni zrozumieć, że ich agresja bierze się na ogół stąd, że trudno im sobie poradzić z własną, jeszcze świeżą religijną przeszłością. Na początku liczy się tylko negacja. Dopiero potem człowiek uczy się rozwijać pozytywne aspekty własnego światopoglądu.

W listopadzie tego roku Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów zorganizowało konferencję pod hasłem "Wierzący i niewierzący: kohabitacja czy konfrontacja". Mariusz Agnosiewicz: - Na spotkanie nie przyszedł żaden ksiądz. Jedynym przedstawicielem katolików był Zbigniew Nosowski. Naczelny "Więzi" postulował trzecią drogę: nie kohabitacji czy konfrontacji, ale współpracy.

- Mam przyjaciół wśród katolików i cenię sobie, że nie usiłują mnie nawracać - mówi Małgorzata Leśniak. - Ja też nie odczuwam takiej potrzeby. Wiara jest osobistą, pozaracjonalną decyzją człowieka, na którą wpływu nie ma argumentacja ateisty. Kto uderza głową w ścianę, często nabija sobie tylko guza.

AUTOR jest redaktorem prowadzącym dziennika "Polska. The Times". Do 2007 roku pracował w "Tygodniku", m.in. jako kierownik działu religijnego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2008