Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
"Wielkie dziecko" - jak pisał Otto Keller, szczute i prześladowane przez trójkę sztandarowych wiedeńskich krytyków: Hanslicka ("Wasza Cesarska Mość, mam tylko jedną prośbę: proszę powiedzieć Hanslickowi, żeby nie pisał o mnie tak krytycznie!"), Kalbecka i Heubergera. Z jednej strony ktoś o żelaznej konstrukcji cielesnej, z drugiej jednak - o płochliwej i przesadnie wrażliwej naturze. Kiedyś Freud próbował wyjaśnić ten paradoks, dzisiaj muzykę Brucknera bierze na warsztat dyrygent mający do dyspozycji orkiestrę złożoną z muzyków używających instrumentów dawnych, a legitymujący się również dyplomem psychiatrii.
Słuchając Symfonii "Romantycznej" w wykonaniu Philippe'a Herreweghe nie ulega wątpliwości, że programowość zawarta w tytule i podtytułach poszczególnych części jest jedynie umowna. Transparentność, lekkość brzmienia (tu wyjątek dla charakterystycznej blachy) niewiele ma wspólnego z odautorskim opisem "średniowiecznej cytadeli i wylewających się o zmierzchu z jej bram rycerzy na dumnych rumakach". Herreweghe przekuwa epicki rozmach Brucknera na poetycki opis zdarzeń, połączonych wspólną fabułą, a wielopłaszczyznowość konstrukcji na linearność wątków i motywów. Więcej tu metafizyki niźli dialektyki, misternie wyrzeźbionych (zwłaszcza rytmicznie) szczegółów niż wznoszenia, kamień po kamieniu, jednej gigantycznej budowli.
Przejrzystość, subtelność i delikatność przeciwstawiona jest brzmieniom mrocznym, jednak nie teutońskim. Ale czyż na tle delikatnego, szemrzącego tylko tremola smyczków początkowy "capstrzyk" nie brzmi tym bardziej niepokojąco? Czy Bruckner rzeczywiście potrzebuje wyolbrzymienia, dźwiękowej egzegezy? Zwolennicy interpretacji Ormandy'ego czy Böhma pewnie po tę płytę nie sięgną. Gdzie tu patos, dramatyzm, akcja, potęga? Szkoda - mogłoby okazać się, że warto czasem pokusić się o przywrócenie rzeczom właściwych proporcji.