Kurs mistrzowski

Polskie uczelnie z wolna nadążają za światowym trendem i oczekiwaniami publiczności. Nasi wykonawcy są więc przede wszystkim bywalcami kursów mistrzowskich światowych gwiazd. Tak jak we Wrocławiu.

10.02.2014

Czyta się kilka minut

Philippe Herreweghe, Wrocław, 5 lutego 2014 r. / Fot. Adam Rajczyba / FILHARMONIA WROCŁAWSKA
Philippe Herreweghe, Wrocław, 5 lutego 2014 r. / Fot. Adam Rajczyba / FILHARMONIA WROCŁAWSKA

Najlepiej uczyć się poprzez praktykę. Do jej powszechności w dziedzinie muzyki dawnej droga w Polsce jest jeszcze daleka. Wciąż, by poważnie zajmować się tą dziedziną, polscy muzycy pielgrzymują na dłuższy czas do Hagi, Bazylei czy Londynu.

Owszem, problem może powoli i stopniowo zanika – muzyka dawna pojawia się nawet w ofercie akademickiej i już od paru lat można w Polsce uczyć się grać na barokowych skrzypcach. I to w niejednym miejscu. Jedną rzeczą jest jednak nauczenie się techniki gry łukowym smyczkiem i przyswojenie zasad zdobnictwa, inną – zanurzenie w środowisku zajmującym się tylko Bachem, Vivaldim i ich kolegami, granie w zespołach, praca pod kierunkiem wybitnych mistrzów muzyki dawnej – dyrygentów lub kierujących ansamblami instrumentalistów.

W PRAWO LUB W LEWO

Czy jest jakiś sposób, by skorzystać z podobnej okazji w Polsce? Otóż tak. Nawet dwa. Pierwszy z powodzeniem od kilku lat realizowany jest w Capelli Cracoviensis (co jakiś czas temu wywołało głośną burzę): niegdyś zespół instrumentów współczesnych, ale ze swej genezy, a nawet z powodu historycznie brzmiącej nazwy zajmujący się muzyką dawną, został zmieniony przez Jana Tomasza Adamusa w zespół instrumentów dawnych. Co było tyleż radykalnym zwrotem w stronę racjonalizacji podejścia do repertuaru, ile samym początkiem długiej drogi pełnej pracy. Pracy z różnymi muzykami, instrumentalistami i dyrygentami, przyjeżdżającymi do Krakowa i przekazującymi w praktyce swoją wiedzę i doświadczenie.

Druga sytuacja jest bardziej typowa, ale nie mniej potrzebna: kursy mistrzowskie, najlepiej połączone z mistrzowskimi koncertami. Jak Akademia Bachowska z Collegium Vocale Gent i Philippem Herreweghe’em, którą w dniach 3 – 9 lutego zorganizowano we Wrocławiu, zorganizowana przez Narodowe Forum Muzyki – Filharmonię Wrocławską. A właściwie goszcząca we Wrocławiu, gdyż samo przedsięwzięcie jest dziełem Herreweghe’a i jego muzyków: tydzień zajęć z Bachem organizują regularnie, pracując najpierw u siebie, a następnie w innym mieście poza Belgią.

Pierwszy sposób, realizowany w Krakowie, ma swoje zalety. Muzycy posiadający ograniczone doświadczenie w muzyce dawnej pracują pod kierunkiem kolegów-fachowców, zatrudnionych przeważnie na stanowisku koncertmistrzów. Jak wyglądało to w praktyce, przed paru laty opowiadał Alberto Stevanin, pierwszy koncertmistrz z kręgu muzyki dawnej w Capelli Cracoviensis: „Początkowo było trudniej. Nie dlatego, że muzycy nie byli zdolni, lecz dlatego, że brakowało im specyficznego doświadczenia na polu muzyki dawnej. W trakcie przygotowywania koncertu musiałem niekiedy robić coś w rodzaju lekcji, co nie jest specjalnie miłe. Pewne sprawy musiały jednak zostać wyjaśnione. Teraz wiele rzeczy rozumiane są same przez się”. Prędko mógł przytaknąć mu drugi kierujący Capellą skrzypek, świetny Alessandro Moccia (nota bene na co dzień koncertmistrz właśnie u Herreweghe’a, tyle że w jego symfonicznej Orchestre des Champs-Élysées): „Zmiany, jakie osiągamy w ciągu jednego, dwóch dni, robią ogromne wrażenie”. Praca, po przyswojeniu właściwego języka, zaczyna przynosić satysfakcję obu stronom.

Siłą rzeczy jest to oferta dla, powiedzmy, profesjonalistów, czyli muzyków już działających. Wprawdzie zespoły muzyki dawnej mają na ogół otwartą strukturę, można więc dostać się do ich składu (na projekt jeden lub kilka albo na stałe), jednak nie jest to miejsce kształcenia młodzieży. A właśnie profesjonalne wprowadzenie w muzykę dawną młodzieży – tej, która szuka, dla której kontakt z wybitną osobowością może oznaczać wybór życiowej drogi – to potrzeba, którą starają się zaspokajać kursy, akademie i warsztaty.

Mają one różne formy, na ogół letnich sesji, jak Międzynarodowa Letnia Szkoła Muzyki Dawnej w Lidzbarku Warmińskim (zresztą w tym roku obchodząca swoje dziesięciolecie i rozwijająca się w festiwal). Wrocław obrał jednak nieco inny kierunek. Akademia Bachowska to tygodniowe spotkania z muzykami, których nie trzeba przedstawiać (Philippe Herreweghe i Collegium Vocale Gent posiadają od kilkudziesięciu lat grono oddanych wielbicieli), a podczas nich – nie tylko kursy mistrzowskie, ale też pokaz pracy i praca wspólna: otwarte próby zespołu, koncerty i wspólny występ filharmonicznej Wrocławskiej Orkiestry Barokowej pod batutą Herreweghe w Mszy h-moll Bacha. Nauka w praktyce, choć dla belgijskich muzyków to nie tylko okazja do kształcenia i nawiązywania współpracy: „Nasza praca jest niewiarygodnie męcząca, bo 80 procent energii schodzi na czekanie – wyjaśnia Herreweghe. – A także frustrująca: lotnisko, przyjeżdżamy do ciekawego miasta, ale tam tylko próba i koncert, i już wyjazd do następnego. Akademia Bachowska to taka formuła pracy, która pozwala nam spać przez kilka nocy w tym samym łóżku, poznać miejsce”.

Czysty zysk dla wszystkich. Goście unikają szaleńczego trybu zajęć, redukującego sztukę do odtwórstwa, gospodarze zyskują bezcenny kontakt z mistrzami. „Program warsztatów jest czymś nowym dla uczestników kursów – wyjaśnia Andrzej Kosendiak, dyrektor Filharmonii Wrocławskiej. – Bo są to warsztaty na przykład z partii drugich skrzypiec Mszy h-moll. Albo z wykonywania basso continuo lub ze śpiewania recytatywów. Na akademiach egzaminy składa się ze śpiewania arii czy pieśni. Tymczasem gdy półtora roku temu w Salzburgu miałem okazję przysłuchiwać się próbie, podczas której Giovanni Antonini przygotowywał „Giulio Cesare” Händla, z gwiazdorską obsadą: Cecilia Bartoli, Philippe Jaroussky, Anne Sophie von Otter, praca toczyła się właściwie wyłącznie nad recytatywami. Wyłącznie. To było niezwykle frapujące: obserwowanie, nad jakimi detalami przebiega praca, po to, żeby dobrze oddać charakter postaci, sytuację, emocje związane z jakąś rozmową, rozwojem akcji. Z arii śpiewano początki i co najwyżej kadencje, żeby dyrygent wiedział, jak ma wyglądać zakończenie. I to właśnie dzieje się tutaj. Potem się dziwimy, że coś nas zachwyca, szokuje lub wzrusza, a nie wiemy, dlaczego tak się dzieje.”

PUŁAP WZORCA

Praca nad detalami: na próbach Herreweghe ćwiczy z Wrocławską Orkiestrą Barokową oddzielnie pasaże i gamy sekcji basso continuo – pierwsza nuta ma zabrzmieć tak, a po niej narastanie i takie zamknięcie, fraza pierwszych skrzypiec dokładnie taka, a jak swój rytm wybijają kotły? – dwie minuty na jeden takt samych kotłów. Na to nakładają się głosy – śpiewacy Collegium Vocale rzadko wymagają szczególnego instruktażu, ale zawsze trzeba pamiętać o znaczeniu tekstu, do którego charakter brzmienia musi być dopasowany. „Credo” ma być stanowczym „Wierzę” – oczywiście nie agresywnym, ale absolutnie nie za słabym.

„Wzorzec” zademonstrowany został na początku sesji. 5 lutego Collegium Vocale w pełnym składzie wokalno-instrumentalnym (wbrew nazwie, miewa też swoją orkiestrę barokową, oczywiście złożoną ze stałych muzyków Philippe’a Herreweghe’a) wystąpiło z programem kantat i „Magnificat” Bacha. Dominowała – jak to u Herreweghe’a – subtelność i jednorodność brzmienia kosztem dramaturgii, jednak jest to koncepcja w pełni koherentna i logiczna. Imponująca jest właśnie konsekwencja, z jaką Herreweghe realizuje swoją interpretację, no i mistrzostwo jego muzyków, dzięki czemu konsekwencja ta jest możliwa. Można zachwycać się, bądź nie, muzyką ukazaną jako swój własny, idealizowany obraz (prosto z warsztatu Nazareńczyków), nie da się jednak nie dostrzec organicznego, płynnego rozwoju frazy i homogeniczności brzmienia orkiestry, w której żaden instrument nie wybija się do roli solowej. Nawet fragmenty koncertujące obojów pozostają elementem gry zespołowej, nawet trąbki i kotły w triumfalnych częściach „Magnificat” dają tylko radośniejszą, rozjaśnioną barwę, zamiast fanfarowego uderzenia. Każdy dźwięk zaczynany łagodnie, by wraz z frazą nabrzmieć i zamrzeć, płynnie przechodząc w następną nabrzmiewającą frazę – to wymaga mistrzostwa.

Ale tego właśnie uczą Akademie Bachowskie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1973. Jest krytykiem i publicystą muzycznym, historykiem kultury, współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego” oraz Polskiego Radia Chopin, członkiem jury International Classical Music Awards. Wykłada przedmioty związane z historią i recepcją muzyki i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2014