Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
- mówił papież 20 listopada podczas audiencji ogólnej, i dodał - by Kapłan nie traktował wiernych źle, musi był łagodny, łaskawy i miłosierny, aby umiał zasiewać w sercu nadzieję.
A nade wszystko, musi zdawać sobie sprawę, że brat lub siostra, którzy przychodzą do sakramentu pojednania, szukają przebaczenia i czynią to tak, jak przychodziło do Jezusa wiele osób, żeby je uzdrowił. Lepiej, aby kapłan, który nie ma takiego nastawienia ducha, do czasu, kiedy się nie poprawi, nie udzielał tego sakramentu.
Dla mnie – jako dla spowiadającego dwa, trzy razy tygodniowo w konfesjonale (nie licząc naszych braci-studentów w celi i świeckich w rozmównicy klasztornej) – dwie kwestie są najistotniejsze: świadomość własnej grzeszności, wraz z bezradnością wobec bólu drugiego i jego kłopotów, oraz konieczność modlitwy za penitentów. Przed i po wyspowiadaniu ich. Są to kwestie komplementarne. Bo słuchając czyichś grzechów, człek musi widzieć swoje odbicie... Jeśli nie widzi, to znaczy, że jest pyszałkiem i zarozumialcem, skłonnym do ochrzaniania ludzi. „Spojrzyj człeku – kapłanie – wpierw w siebie, może będziesz pokorniejszy w sądzeniu innych” – te lub podobne słowa muszę często powtarzać. A modlitwa za spowiadanych jest czymś naturalnym, niezbędnym, by nie czuć się „panem”, „właścicielem” sakramentu świętego (świętego – świętością Boga; jakże daleko mi do Niego, choć codziennie trzymam Go w ręku).
A poczucie grzeszności ma się – przynajmniej ja tak mam – głównie w dwóch przypadkach. Pierwszy, kiedy spowiadam księdza, i jeśli myślę sobie: „o, jak dobrze, że ja czegoś takiego nie popełniłem”. Wówczas za chwilę łapię się i mówię sobie: „ale z ciebie stary dureń...”. To jest zdrowy odruch, bo przecież i ja mogę się znaleźć w podobnej sytuacji, i to niedługo. Drugi, gdy się słucha spowiedzi ludzi – świeckich, zakonnic, kapłanów – nieprzychodzących do konfesjonału z grzechami ciężkimi, którzy szukają pogłębienia swej wiary. A człek niekiedy jest pusty, bezradny. I boi się – ja się boję – pleść banały. Po spowiedziach takich osób człek pokornieje i... winien Bogu dziękować za takich penitentów.
O. JÓZEF PUCIŁOWSKI jest dominikaninem, historykiem Kościoła, mieszka w klasztorze w Krakowie.