Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W miniony weekend Kenia nieoczekiwanie znalazła się na czołówkach programów informacyjnych. Ale nie z powodu afery z Międzynarodowym Trybunałem Karnym (patrz następny artykuł). Uwagę światowych mediów przyciągnęło coś innego: zamach terrorystyczny w Nairobi. W sobotę, 21 września, kilkunastu terrorystów zaatakowało i zajęło tamtejsze centrum handlowe. W chwili zamykania tego numeru „Tygodnika” walki trwały; wiadomo było, że napastnicy zabili około 70 osób i ranili 200, i że wzięli zakładników. Centrum handlowe pozostawało otoczone przez kenijską policję; mowa była o sprowadzeniu jednostek antyterrorystycznych z zagranicy.
Sprawcy to somalijski Al-Shebaab – skrajne ugrupowanie religijne, które do niedawna kontrolowało sporą część sąsiedniej Somalii, od lat 90. pogrążonej w wojnie domowej. Dziś straciło ono grunt pod nogami – głównie za sprawą prowadzonej przez Kenię interwencji wojskowej w Somalii. Al-Shebaab ma już na koncie zamachy w regionie – w Kenii i w Kampali (stolicy Ugandy), gdzie bomby wybuchły podczas transmisji meczu finałowego mundialu w RPA.
Al-Shebaab jest jednym z tych zbrojnych ugrupowań, które wyrosły na somalijskiej wojnie domowej „wszystkich ze wszystkimi” po upadku tamtejszego dyktatora Mohameda Siada Barre i po interwencji etiopskiej sprzed dekady. Do niedawna rezydujący w Mogadiszu Federalny Rząd Tymczasowy kontrolował... tylko część stolicy – i utrzymywał się wyłącznie dzięki obecności żołnierzy z Ugandy i Burundi, działających w ramach misji wojskowej Unii Afrykańskiej.
Tymczasem sytuacja za jej północną granicą coraz bardziej niepokoiła Kenię. Północne jej terytoria zamieszkane są w dużej mierze przez plemiona somalijskie; ogromna mniejszość somalijska mieszka nawet w samym Nairobi. Dodatkowo tereny przygraniczne usiane są obozami uchodźców. Wpływ fanatyków na terytorium Kenii był ostatnią rzeczą potrzebną kenijskiemu rządowi. Gwoździem do trumny Al-Shebaab było porwanie w 2011 r. na przygranicznej kenijskiej wyspie dwójki turystów z Europy: żyjąca w dużej mierze z turystyki Kenia nie mogła pozostać bezczynna i przystąpiła do wojny, która trwa do dziś. Uzyskując post factum mandat Unii Afrykańskiej, Kenijczycy prowadzą działania wojskowe nad wyraz sprawnie (i nad wyraz humanitarnie wobec cywilów). Al-Shebaab jest w ciągłym odwrocie i niemal przestaje się liczyć. Być może sobotni atak to desperacka reakcja na własną klęskę.