Afganistan: w cieniu Chorasanu

Po zwycięstwie talibów w wojnie z Zachodem Chorasan, „kraj wschodzącego słońca”, starożytna kraina rozciągająca się od zachodnich stoków Himalajów po ziemie dzisiejszego Iranu, znów staje się twierdzą światowych dżihadystów.
w cyklu STRONA ŚWIATA

27.08.2021

Czyta się kilka minut

Talibowie przed szpitalem w Kabulu, gdzie przewożeni byli ranni po eksplozjach na lotnisku, 26 sieprnia 2021 r. / FOT.  WAKIL KOHSAR / AFP/ EASTNEWS /
Talibowie przed szpitalem w Kabulu, gdzie przewożeni byli ranni po eksplozjach na lotnisku, 26 sieprnia 2021 r. / FOT. WAKIL KOHSAR / AFP/ EASTNEWS /

Imię wilajetu Chorasańskiego przyjęła filia Państwa Islamskiego i jego kalifatu, której partyzanci dokonali zamachów bombowych przed kabulskim lotniskiem. Otwarta w 2014 roku, w czasach największego rozkwitu kalifatu, który panował nad jedną trzecią Iraku i Syrii, miała rozszerzać jego wpływy na Afganistan, Pakistan, Iran, Turkmenię, Uzbekistan i Tadżykistan i odebrać Al-Kaidzie jej hindukuską kolebkę. Państwo Islamskie, wyrosłe z jej irackiej odnogi, rzuciło wyzwanie Al-Kaidzie i postanowiło przejąć od niej przywództwo ruchu światowych dżihadystów. Udało mu się to w Iraku i Syrii, a ostatnio w afrykańskim Sahelu, ale pod Hindukuszem Al-Kaida nie dała sobie odebrać pierwszeństwa.

Wojna o władzę

Afgańsko-pakistańskie pogranicze to jej kolebka. Al-Kaida powstała tu w latach 80. jako organizacja arabskich ochotników, przybywających na „świętą wojnę” przeciwko Armii Radzieckiej, która w latach 1979-1989 okupowała najechany zbrojnie Afganistan. Pomysłodawcą Al-Kaidy był Saudyjczyk Osama ibn Laden, niekwestionowany przywódca ruchu dżihadystów z przełomu wieków. Dopiero po jego śmierci w maju 2011 roku wyzwanie następcom Osamy rzucili ich młodsi towarzysze z Iraku. Otwarcie wilajetu kalifatu pod Hindukuszem było z ich strony zuchwałą próbą siły.


CZYTAJ WIĘCEJ: SERWIS SPECJALNY O AFGANISTANIE >>>


Państwo Islamskie wyszło z niej sromotnie pokonane. Zwrócili się przeciwko nim zarówno emirowie i partyzanci Al-Kaidy, jak talibowie z Afganistanu i Pakistanu. Do wilajetu Chorasanu przystali jedynie pomniejsi rangą komendanci talibów, w większości pakistańskich, skłóceni z towarzyszami broni, a przede wszystkim rozgoryczeni, że emirowie pomijają ich w awansach i przy podziale łupów. Do wilajetu wstąpili głównie byli talibowie ze wschodnich prowincji Afganistanu Nangarhar i Kunar (w ruchu talibów dominują komendanci z południowych Helmandu i Kandaharu) i sąsiednich, pasztuńskich krain z pakistańskiej strony granicy. Pozbawieni politycznych wpływów, pieniędzy i broni nie mieli szans w bezwzględnej wojnie, jaką natychmiast wydali im Al-Kaida i talibowie, ale także ich przeciwnicy w wielkiej wojnie, afgański rząd i wspierające go zachodnie wojska.

Amerykańskie samoloty tropiły i zabijały kolejnych chorasańskich emirów, a talibowie najeżdżali i gromili ich obozowiska i kryjówki. Partyzanci chorasańscy z rzadka odpowiadali na ataki. Odrodzili się dopiero niedawno, gdy ich przywództwo nad nimi objął przybyły z Iraku Szahab al-Muhadżir. Unikają nowych walk z talibami, za to od dwóch lat dokonują coraz częstszych, krwawych zamachów bombowych, głównie wymierzonych przeciwko afgańskim szyitom.

Drugie starcie

Zamachy na kabulskim lotnisku nie są dowodem potęgi odrodzonego wilajetu Chorasanu, ale raczej zabójczej i niemożliwej do powstrzymania siły zamachowców-samobójców. Zachodnie wywiady ostrzegały, że dojdzie do ataków. Ostrzeżeni talibowie (w Kabulu gościł i rozmawiał z ich emirami szef CIA Wiliaml Burns) pilnowali lotniska, a mimo to nie udało się nie dopuścić do ataków.

Partyzanci z Państwa Islamskiego chcieli zaatakować przed końcem sierpnia, póki Amerykanie wciąż pozostają w Afganistanie i nie zakończyli ewakuacji cudzoziemców i swoich afgańskich współpracowników. Zamachy miały sprowokować konflikt, a może nawet walki między wycofującymi się Amerykanami i talibami,  spowodować ofiary wśród uciekających z kraju Afgańczyków (dżihadyści uważają ich za kolaborantów Zachodu), a także utrudnić życie talibom, przejmującym właśnie władzę w kraju, i zapowiedzieć, że Państwo Islamskie nie złożyło broni ani nie wyrzekło się walki o przywództwo w ruchu dżihadystów.

Emirowie wilajetu Chorasanu głoszą, że błyskawiczna wojna i zwycięstwo talibów nad Zachodem są jedynie wyreżyserowanym przedstawieniem. „Stało się to dzięki ścisłej współpracy między Amerykanami i nacierającymi na Kabul talibami, a ewakuacja krzyżowców i ich szpiegów jest kolejnym dowodem spisku – przekonują emirowie chorasańscy. – Gładkolicych bałwochwalców zastąpili w Kabulu bałwochwalcy brodaci. Ot i wszystko!”


CZYTAJ TAKŻE

PAWEŁ PIENIĄŻEK: Talibowie zajęli kraj szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał. Mieszkańcy Kabulu, których życie związane było z poprzednim porządkiem, zamarli w oczekiwaniu. Oto ich głosy >>>


W walce o przywództwo wśród dżihadystów Państwo Islamskie będzie czekać na każde potknięcie rządzących talibów, każdy kompromis z Zachodem i wszystko, co może zostać uznane za zdradę religijnej ortodoksji, i twierdzić, że bojownicy wilajetu chorasańskiego są jedynymi pod Hindukuszem prawdziwymi muzułmanami i obrońcami muzułmańskiej wiary. Państwo Islamskie liczyć też będzie, że szeregi ich zwolenników i żołnierzy zasilą wkrótce talibowie pominięci przy dzieleniu rządowych posad, a także wyrosła podczas wojny młodzież, do której bardziej przemawia rewolucyjna żarliwość kalifatu niż konserwatyzm talibów i zrośniętej z nimi Al-Kaidy.

Talibowie z Al-Kaidy

Jak na razie jednak pod Hindukuszem królują talibowie i Al-Kaida. Pozostając ze sobą w trwającym ćwierć wieku przymierzu, zlali się niemal w jedno. Talibowie udzielili u siebie Al-Kaidzie gościny, Al-Kaida zbierała dla nich wśród Arabów pieniądze i przekonała talibów do terroru jako oręża w partyzanckiej wojnie. Za symbol tej jedności uchodzić może Siradżuddin Haqqani, jeden z zastępców emira talibów i jednocześnie jeden z najważniejszych komendantów Al-Kaidy. W jego partyzanckim wojsku służył też kiedyś dzisiejszy emir wilajetu chorasańskiego, Irakijczyk Szahab al-Muhadżir.

W lutym zeszłego roku, dobijając targu z amerykańskim prezydentem Donaldem Trumpem, w zamian za podanie konkretnego terminu wycofania wojsk USA z Afganistanu, talibowie obiecali mu, że wyrzekną się przymierza z Al-Kaidą. Nie dotrzymali słowa i wygląda na to, że nigdy nie zamierzali go dotrzymać, a na myśli mieli jedynie to, że Al-Kaida ani nikt inny nie zaatakuje ponownie z afgańskiej ziemi Zachodu.

W ogłoszonym w czerwcu raporcie eksperci ONZ orzekli, że partyzanci Al-Kaidy działają niemal we wszystkich prowincjach na południu i wschodzie Afganistanu. Jesienią zeszłego roku w Ghazni w potyczce z afgańskim wojskiem zginął Egipcjanin Husam Abdel Rauf, który pod partyzanckim przydomkiem Abu Muhsina al-Masriego uchodził za jednego z zastępców samego Ajmana az-Zawahiriego, emira Al-Kaidy. W grudniu w Helmandzie afgańskie wojsko zlikwidowało cały oddział Al-Kaidy.

Według zachodnich wywiadów działający w Afganistanie partyzanci Al-Kaidy całkowicie podlegają talibom, z nimi wiążą swoją przyszłość, a emirowie Al-Kaidy popierali nawet układy talibów z Amerykanami. Zawahiri, a nawet Osama ibn Ladin w ostatnich latach życia uznali, że aby przetrwać, Al-Kaida musi wyrzec się, przynajmniej na jakiś czas, wojny z Zachodem i ataków na odległe cele w Europie czy Ameryce i zamiast walki z „dalekim wrogiem” skupić raczej na walce z „wrogiem bliskim” o rząd dusz w świecie muzułmańskim. Po zwycięstwie talibów i ich powrocie do władzy w Afganistanie, jako ich wierni i sprawdzeni sprzymierzeńcy, przywódcy Al-Kaidy znów znajdą pod Hindukuszem bezpieczne schronienie.

Mekka dżihadystów

Wygrana talibów w afgańskiej wojnie stanie się dla dżihadystów taką samą inspiracją i zachętą, jak zwycięstwo mudżahedinów w wojnie z Armią Radziecką pod koniec lat 80. Wracający spod Hindukuszu arabscy partyzanci przenieśli wówczas dżihad do Sudanu, Maghrebu i na półwysep Arabski.

Według zachodnich wywiadów, po zwycięstwie talibów wyznawcy świętej wojny ściągają do Afganistanu. ONZ już w czerwcu twierdziła, że w afgańskiej wojnie walczyło około 10 tysięcy cudzoziemskich partyzantów, w ogromnej większości z Pakistanu, Uzbekistanu, Tadżykistanu i chińskiego, zamieszkałego przez Ujgurów, Turkiestanu-Xinjiangu. Teraz, gdy Afganistan przechodzi pod rządy talibów, pod Hindukusz mogą ściągnąć kolejne tysiące z Iraku, Syrii, Jemenu, Synaju czy afrykańskiego Sahelu. Szeregi dżihadystów – zarówno Al-Kaidy, jak i Państwa Islamskiego – zasili też ponad 5 tysięcy partyzantów uwolnionych przez talibów z więzień.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ →


Najazd dżihadystów może zmienić równowagę sił w Afganistanie i wzmocnić tamtejszy wilajet Chorasanu, tak jak ściągający do Syrii ochotnicy na służbę w armii kalifatu wzmocnili tamtejsze Państwo Islamskie.

Następstwem amerykańskiej inwazji na Irak, a potem wycofania się USA z tamtejszej wojny było powstanie Państwa Islamskiego i kalifatu nad Tygrysem i Eufratem. Kalifat został ostatecznie rozgromiony wiosną 2019 roku, dżihadyści stracili swoje państwo.

W 20. rocznicę zamachów na Nowy Jork i Waszyngton, które stały się początkiem światowej wojny z dżihadystami, w przejętym przez talibów Afganistanie wyznawcy świętej wojny mogą znaleźć nową ojczyznę. A Amerykanie, nie mając żadnych baz wojennych w afgańskim sąsiedztwie (najbliższe będą mieli na półwyspie Arabskim), niewiele będą mogli na to poradzić.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej