Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jeśli przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z twoim bratem! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wrzucono cię do więzienia. Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz” (Mt 5, 23-26). Właściwie dlaczego nie wolno mi złożyć na ołtarzu przyniesionej ofiary tak długo, jak długo nie jestem pojednany z moim bratem?
Najgłębsza odpowiedź na tak postawione pytanie jest być może następująca. O jakości składanej na ołtarzu ofiary nie decyduje to, co niesiesz, lecz wewnętrzna dyspozycja ofiarnika. W ostateczności nie składamy Bogu na ofiarę „czegoś”; ostatecznie zawsze składamy w ofierze samych siebie.
Taka jest też istotna i wyróżniająca cecha Chrystusowego kapłaństwa, w którym wszyscy uczestniczymy przez chrzest: Chrystus-Kapłan jest jednocześnie i Ofiarnikiem, i Ofiarą. Jest Kapłanem, który w ofierze składa siebie samego. Tak również poucza nas św. Paweł w swoim Liście do Rzymian (zob. Rz 12, 1-2): uczniowie Jezusa nie składają już Bogu w swoich świątyniach ofiar z martwych zwierząt (wołów, baranków, gołębi), lecz żywą i świętą ofiarę ze swoich ciał, tzn. z siebie (greckie soma oznacza bardziej „organizm” niż tylko namacalne, fizyczne ciało – chętniej opisywane greckim słowem sarks). Dlatego też – dodaje Apostoł Narodów – taki czyn kapłański wymaga najpierw głębokiej „przemiany” człowieka, dokonującej się poprzez „odnowę umysłu”.
Owa zmiana myślenia zawarta jest w naszym wyjściowym tekście w Jezusowym wezwaniu: „Pogódź się ze swoim przeciwnikiem”. Mamy tu greckie eunoéo, co można by przetłumaczyć „[zacznij] dobrze myśleć” o swoim wrogu. Przyznacie, to głęboka zmiana myślenia: próba odnalezienia tego, co dobre w postawie mojego przeciwnika. Wulgata idzie tu jeszcze nieco dalej, i tłumaczy: „esto consentiens adversario tuo”. Łacińskie consentire może oznaczać nie tylko „zgadzać się”, „być jednej myśli”, „być w zgodzie/w harmonii”, „zmawiać się”, ale nawet „współcierpieć” czy „wspólnie odczuwać [ból]”. Oznaczałoby to, iż dopiero wtedy „godzę się” z moim wrogiem, gdy odczuwam w sobie jego ból – ten ból, który mu zadałem. Jak widać, „pogodzenie”, o którym mówi tekst ewangeliczny, musi pójść bardzo głęboko – musi dotknąć ludzkie myślenie i odczuwanie – po prostu całego człowieka. I to właśnie ta przemiana – niewątpliwie kosztem „zaparcia się siebie” (swoich racji i emocji) – będzie doskonałą ofiarą złożoną na Bożym ołtarzu. Jej znak zewnętrzny nie ma już aż tak wielkiego znaczenia – bez tej duchowej pracy będzie on jednak pustym i kłamliwym znakiem, deklaracją bez pokrycia lub – jeszcze gorzej – próbą zagłuszenia prawdziwych wyzwań sumienia.©