48 godzin

Mało kto się spodziewał, że trzymający w napięciu spektakl zacznie się długo po wyborach: zliczanie ostatnich głosów w kilku zaledwie stanach.
z Nowego Jorku

06.11.2020

Czyta się kilka minut

Prezydent Donald Trump po przemówieniu w Białym Domu, 5 listopada 2020 r.  / FOT. Evan Vucci / AP / EAST NEWS /
Prezydent Donald Trump po przemówieniu w Białym Domu, 5 listopada 2020 r. / FOT. Evan Vucci / AP / EAST NEWS /

Nie wiadomo jeszcze ostatecznie, kto został prezydentem USA. Z komisji, które w paru stanach liczą jeszcze głosy nadesłane pocztą, można usłyszeć, że wiążące wyniki będą znane za kilka, może nawet kilkanaście dni.

Oto portret Ameryki z pierwszych 48 godzin po zamknięciu lokali.

Przebudzenie 

Środa, 4 listopada. Od wczesnych godzin rannych nowojorczycy są przyklejeni do smartfonów: na bieżąco śledzą serwisy informacyjne. Od polityki trudno uciec nawet w chińskim barze. Gdy czekam na zamówiony posiłek, młoda Afroamerykanka ogląda w komórce relację telewizji CNN. Chcąc nie chcąc, słuchają jej wszyscy. Znany dziennikarz Anderson Cooper raportuje wyniki z Pensylwanii i Michigan: dwóch stanów, które cztery lata temu zadecydowały o zwycięstwie Donalda Trumpa. Kobieta jest tak pochłonięta relacją, że przy odbiorze swojego zamówienia nie odlepia wzroku od komórki.


WYBORY PREZYDENCKIE W USA – CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM >>>


Podchodzę i zagaduję. Shannon pracuje w pobliskim salonie kosmetycznym. Na pytanie o wybory reaguje złością: jest wściekła, bo nocą oglądała wystąpienie Trumpa. Choć wciąż trwa zliczanie głosów, prezydent stwierdził, że właściwie to już wygrał. Bez żadnych podstaw powiedział też, że doszło do oszustw, i straszył, że pójdzie do Sądu Najwyższego.

– To nie do pomyślenia, żeby prezydent Stanów Zjednoczonych mówił takie rzeczy! – krzyczy Shannon. – Boję się, że Trump wygra drugą kadencję. Jeśli tak się stanie, wyjdę na ulicę!

Niektórzy nie zwlekali z wyrażeniem swego gniewu. W reakcji na bezpodstawne oskarżenia Trumpa mieszkańcy m.in. Portland, Minneapolis i Chicago na ulicach domagali się zliczenia wszystkich głosów, aż do ostatniego. Protestowali też mieszkańcy Nowego Jorku. Obyło się bez rozruchów.

Żegnaj, prezydencie

Napięcie czuć także na Manhattanie, w okolicy słynnego wieżowca Trump Tower. Wzdłuż Piątej Alei ustawiono barierki, wszędzie krążą patrole policji. Funkcjonariusze co chwila zatrzymują zdezorientowanych przechodniów, którzy chcą przedostać się na drugą stronę Piątej Alei. Ze względów bezpieczeństwa zamknięto chodnik przy Trump Tower.

Tam, gdzie jedni napotykają utrudnienia, inni upatrują swojej szansy. Paul Rossen, który od czterech lat sprzedaje antytrumpowskie gadżety, ustawił tutaj stragan. Przygotowany jest na ewentualne zwycięstwo Joego Bidena: na przypinkach, po pięć dolarów sztuka, oglądam wizerunek kandydata Demokratów w przeciwsłonecznych okularach, które Biden chętnie zakładał podczas wieców wyborczych. Można też kupić przypinkę z kandydatką na wiceprezydenta Kamalą Harris i jakże aktualnym hasłem „Real Democracies Count Every Vote” (Prawdziwe demokracje zliczają każdy głos). 

Paul Rossen ma też w ofercie czerwone czapki z napisem „Adios” (Żegnaj), nie bez powodu w języku hiszpańskim. Nawołując do budowy muru na granicy z Meksykiem, Trump często wyzywał nielegalnych meksykańskich imigrantów od morderców i gwałcicieli. Rossen chwali się, że sprzedał już wiele „pożegnalnych” czapek. – On już nie ma szans! – przekonuje i żywiołowo komentuje doniesienia na temat Wisconsin. Tuż przed naszą rozmową Biden wygrał w tym stanie.

Paul zdobywa się na szczerość i mówi, że najchętniej widziałby w Białym Domu socjalistę Berniego Sandersa. Senator z Vermont startował w prawyborach Partii Demokratycznej, ale przegrał wyścig o nominację z Bidenem.

– Rozumiem, że Ameryka nie jest przygotowana na takie zmiany, jak postulowana przez Sandersa powszechna opieka zdrowotna albo bezpłatne publiczne uczelnie – mówi Paul. – Dlatego dobrze, że to Biden stanął do walki z Trumpem. To przyzwoity polityk o centrowych poglądach, miał większą szansę przyciągnąć bardziej umiarkowany elektorat. Zresztą powiem ci jedno: każdy będzie lepszy od tego socjopaty! – odwraca się i pokazuje na Trump Tower. 

Paul patrzy z ukosa na grupkę zwolenników urzędującego prezydenta: – Powiedz im, że nie znają się na matematyce. Biden ma już tak dużą przewagę, że szybciej zbierze 270 głosów elektorskich! 

To minimum, by wygrać wyścig o Biały Dom: w USA obowiązuje zasada, że zwycięzca głosowania w danym stanie zgarnia całą pulę głosów elektorskich z tego stanu.

Transkobieta kocha Trumpa

Za namową Paula podchodzę do tlenionej blondynki w czerwonej bluzie z napisem „Uczyńmy Amerykę na powrót wielką”. Juliet ma 39 lat i mówi, że kocha Trumpa. 

Tak jak on uważa, że głosowanie korespondencyjne, za którego sprawą ostateczne wyniki tak długo nie są znane, prowadzi do nadużyć. Trump celowo budował taką narrację, bo w czasie pandemii to zwolennicy Demokratów częściej niż sympatycy Republikanów oddawali głos drogą pocztową, a nie osobiście w lokalu wyborczym. 

Doprowadziło to do zaskakujących zwrotów akcji podczas zliczania głosów. Np. na początku wydawało się, że to Trump prowadzi, a gdy zaczęto liczyć głosy korespondencyjne, szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na korzyść Bidena. Niekiedy dochodziło do sytuacji odwrotnej i po zliczeniu kolejnej puli głosów oddanych w lokalu to Trump wysuwał się na prowadzenie. 

– Demokraci na pewno chcą nas oszukać! – twierdzi Juliet, która odgraża się, że w razie przegranej Trumpa szykuje się na „wojnę”. 

– Mam pozwolenie na broń. Będę walczyć za prezydenta! – obiecuje. – Jeszcze cztery lata temu głosowałam na Hillary Clinton, ale zrozumiałam, że Demokraci chcą zrobić z Ameryki drugą Europę. A ja nie chcę, żeby w naszym kraju rozpanoszyli się islamiści! Trump dobrze zrobił, że wprowadził zakaz wjazdu dla muzułmanów – dodaje Juliet, która tłumaczy, że jest osobą transpłciową i najwyraźniej obawia się muzułmańskich radykałów.

– Za rządów Donalda Trumpa czuję się bezpieczna – deklaruje. – Tylko jemu zależy na ochronie interesów Ameryki. Zamiast gadać jak Biden o pandemii, on chce odbudować naszą gospodarkę. To się teraz liczy! Niedawno zrobiłam sobie test na obecność przeciwciał i okazało się, że miałam już koronawirusa. Bez żadnych objawów! To wszystko jakaś ściema!

Dojrzały człowiek

Detroit w Michigan. Tłum zwolenników Trumpa zbiera się pod komisją wyborczą i próbuje wymusić zaprzestanie dalszego liczenia głosów. Protestujący kipią gniewem, bo jeszcze do południa w stanie tym prowadził Trump. Dopiero w trakcie liczenia kolejnych głosów przewagę uzyskał Biden. 

Dzień po wyborach nerwowo jest też pod komisją w Phoenix w stanie Arizona, gdzie grupka uzbrojonych fanów prezydenta domaga się dalszego liczenia głosów. Tu prowadzi Biden, ale oni mają nadzieję, że Trump wysunie się na prowadzenie.

Dzwonię do Jerry’ego Stepanovicha z Grand Rapids w Michigan. Pytam, czy pochwala protesty pod komisjami. – Ludzie mają rację! – krzyczy Jerry, ale za chwilę się mityguje. – Nie zrozum mnie źle, nie pochwalam prób wtargnięcia na teren komisji. Uważam jednak, że zarówno ludzie z kampanii Trumpa, jak i Bidena powinni być obecni przy liczeniu głosów.

Jerry popiera działania sztabu prezydenta, który złożył już kilka pozwów. Powołując się na rzekome ryzyko nadużyć, prawnicy Trumpa żądali, by sądy nakazały tymczasowe wstrzymanie liczenia głosów w Michigan, Pensylwanii i Georgii.

Jerry kibicuje Trumpowi. Ale deklaruje, że jeśli zwycięży Biden, to on zaakceptuje wynik i nie będzie się pieklił, jak niektórzy zwolennicy prezydenta. – Jestem na tyle dojrzały, żeby rozumieć, na czym polega demokracja – mówi Jerry. – Ale nie zmienia to faktu, że boję się ewentualnej prezydentury Bidena. Boję się, że on jeszcze bardziej pogrąży gospodarkę. Choć nie podnieśliśmy się z kryzysu wywołanego przez pandemię, Demokraci najchętniej wydawaliby pieniądze na prawo i lewo. 

– Słyszałem w Fox News, że oni chcą zapewnić nielegalnym imigrantom bezpłatną opiekę zdrowotną – mówi Jerry, powołując się na popularną telewizję sprzyjającą Trumpowi. – Z jakiej racji mamy wspierać tych darmozjadów?! Mnie nikt nie pomagał. Od lat uczciwie płacę podatki, opłacam ubezpieczenie zdrowotne i odkładam na starość. Jeszcze tego brakowało, żeby przez nielegalnych Meksykańców obniżyli mi kiedyś emeryturę! Moi dziadkowie pochodzili z Litwy i dotarli do Stanów z poszanowaniem prawa. Nie wyciągali ręki po wsparcie!

Filadelfia protestuje

Czwartek, 5 listopada, wczesne popołudnie. 

Liberalna Ameryka najchętniej otworzyłaby już szampana. Według dotychczasowych wyników Biden uzbierał już 253 głosy elektorskie i do zwycięstwa brakuje mu tylko 17 głosów. Demokraci z coraz większą nadzieją spoglądają na Pensylwanię (do wzięcia jest tam 20 głosów), gdzie do zliczenia zostały głównie głosy z hrabstw położonych wokół Filadelfii i uznawanych za bastion liberałów. 

Nic dziwnego, że na ulicach Filadelfii emocje sięgają zenitu. Protesty mają tu trojaki charakter. Jedni domagają się uczciwego zliczenia głosów, inni wspierają Trumpa, a jeszcze inni demonstrują przeciw brutalności policjantów, którzy zastrzelili czarnoskórego 27-latka Waltera Wallace’a. Sytuację zaogniło ujawnione tuż po wyborach nagranie z policyjnej interwencji.

– Nawet nie chcę myśleć, co będzie się tu działo, jeśli Trump przegra – mówi 56-letnia Helen, która mieszka na przedmieściach Filadelfii. – Przecież jego zwolennicy są nieobliczalni! Ostatnio przez Trumpa straciłam przyjaciółkę. Wiesz, co mi powiedziała? Że prezydent jest bardziej moralnym człowiekiem ode mnie, bo on wspiera ruch pro-life, a ja opowiadam się za prawem do aborcji!

– I nieważne, że Trump ma za sobą serię seksskandali oraz lekceważył zagrożenie związane z pandemią – irytuje się Helen. – Czy do niego i ludzi takich jak moja przyjaciółka  nie dociera, że ten wirus zabija? Mój 83-letni ojciec zmarł na koronawirusa! Lekarze nie wiedzieli, jak go leczyć, bo choroba zaatakowała mózg, a nie płuca. Tata zmarł kilka dni po powrocie ze szpitala. Nie wybaczę prezydentowi, że w czasie pandemii nie potrafił zachować się jak mąż stanu. On musi przegrać! Tylko czekam, aż Biden go pokona. 

Nie odpuszczę

Mija już druga doba od zamknięcia lokali wyborczych, ale Ameryka wciąż nie zna zwycięzcy. Wszystkie oczy zwrócone są na pięć stanów: Pensylwanię, Newadę, Karolinę Północną, Arizonę i Georgię, gdzie komisje dalej liczą głosy. 

Biden wydaje się pewny wygranej, ale nawołuje Amerykanów do cierpliwego oczekiwania. Trump składa kolejne pozwy i daje do zrozumienia, że w przypadku niewielkiej przewagi rywala tak łatwo nie odpuści. Przekonuje, że „nie można dopuścić, by ukradziono zwycięstwo prezydentowi USA”, i nawołuje, aby zaprzestać zliczania „nielegalnych”, jak twierdzi, głosów – czyli takich, które dotarły do komisji pocztą już po 3 listopada. 

Ze względu na pandemię i spodziewaną rekordową liczbę głosów oddanych drogą korespondencyjną, niektóre stany wydłużyły termin przyjmowania pakietów wyborczych. Stąd tak powolne teraz zliczanie głosów.

W głęboko podzielonej Ameryce wielu obawia się nie tylko nieobliczalnego Trumpa, lecz także powtórki z 2000 r., gdy powyborcza batalia sądowa między George’em W. Bushem a Alem Gore’em trwała aż 35 dni. Ostatecznie decyzja Sądu Najwyższego o zakończeniu ponownego liczenia głosów na Florydzie przesądziła o zwycięstwie Republikanina. 

Tamten spór wspomina dziś Steve Millies, emerytowany kolejarz, którego zagaduję podczas antytrumpowskiej demonstracji w nowojorskim Central Parku. 

– Wtedy, w 2000 r., nie protestowałem przeciw wyrokowi Sądu Najwyższego, ale tym razem, jeśli będzie trzeba, nie odpuszczę – deklaruje Steve. – Gdyby 20 lat temu wygrał Gore, być może nie byłoby inwazji na Irak i Afganistan. Przecież świat wyglądałby teraz inaczej – przekonuje.

A jak zmieni Amerykę i świat zwycięzca tegorocznych wyborów prezydenckich? 

Na początek, przydałoby się go poznać. ©
 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka specjalizująca się w tematyce amerykańskiej, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”. W latach 2018-2020 była korespondentką w USA, skąd m.in. relacjonowała wybory prezydenckie. Publikowała w magazynie „Press”, Weekend Gazeta.pl, „… więcej