Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
No ale przecież mieszkam w Polsce – kraju, w którym można zepsuć każde święto, nawet powrót rodzimej piłki klubowej do Ligi Mistrzów, o rocznicy porozumień sierpniowych, okrągłego stołu czy wstąpienia do Unii Europejskiej nie wspominając. Nie żeby były to wydarzenia absolutnie niekontrowersyjne – ale o takich w historii można przeczytać tylko w socrealistycznych czytankach, które dziś, jak mniemam, mocno spodobałyby się wicepremierowi Glińskiemu.
Wspominam o nich, mając w pamięci także zdjęcie Stalina z towarzyszami, zrobione w 1915 r. piętnastu osobom: po kolejnych retuszach zostało na nim w 1939 r. dziewięciu rewolucjonistów. Czy czegoś podobnego nie obserwujemy dziś, gdy jedno ze środowisk założycieli Komitetu Obrony Robotników, władze usiłują zmarginalizować lub przypisać mu niecne intencje?
Bo przecież cud tamtego wydarzenia, którego 40. rocznicę właśnie obchodzimy, polega na tym, że wokół pomocy dla represjonowanych robotników zjednoczyli się harcerze skupieni wokół Antoniego Macierewicza, „komandosi” związani z Jackiem Kuroniem czy wywodzący się z Klubu Inteligencji Katolickiej Henryk Wujec, a parasol ochronny nad nimi roztaczali „starsi państwo”, wśród których byli przedwojenni socjaliści, żołnierze AK, ale też ceniony przez Gierka ekonomista Edward Lipiński czy pisarz Jerzy Andrzejewski. Gigantyczne zasługi Macierewicza są tu oczywistością – bez niego nie byłoby zarówno samej akcji pomocy, jak i jej sformalizowania. Ale czy jest sens mierzyć te zasługi np. z dokonaniami Jana Józefa Lipskiego, który integrował warszawskie środowiska opozycyjne na długo przed 1976 r.? Albo z aktywnością Kuronia, przez którego mieszkanie przechodziły wszystkie informacje na temat akcji pomocy, i Adama Michnika, nagłaśniającego działania na Zachodzie? (więcej o powstaniu KOR pisaliśmy „TP” nr 38 – red.).
Można by właściwie wzruszyć ramionami. Powiedzieć, że o ile dawniej pierwszym skojarzeniem dla KOR byli Michnik i Kuroń, to teraz wahadło wychyla się w drugą stronę – obecny rząd dowartościowuje Macierewicza i Piotra Naimskiego, Zbigniewa i Zofię Romaszewskich. Ale warto zauważyć, że tych drugich nikt wcześniej nie marginalizował i to raczej ich wyborem był dystans wobec rocznic organizowanych w III RP. Warto też dostrzec, że podział między członkami Komitetu istniał już w latach 70. i że ambicje, podejrzliwości, ukryta rywalizacja itd. wpisane są w każdą ludzką działalność. O wielkości członków KOR, tak samo jak ojców założycieli III RP czy polityków prowadzących Polskę do integracji z UE czy NATO, świadczyło to, że potrafili podziały przekraczać. „Było do zrobienia to i tamto. Jan Józef Lipski bardzo to podtrzymywał. Że razem. To było strasznie korowskie” – mówi o tym Zofia Romaszewska w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
A z perspektywy „Tygodnika” trzeba zachwycić się jeszcze tamtym autentyzmem spotkań niewierzących i poszukujących z wierzącymi – nawet jeśli abp. Jędraszewskiemu nie mieści się to w głowie, dzisiejszy przyjazny rozdział Kościoła od państwa jest również skutkiem tamtego otwarcia i atmosfery zaufania. „Doświadczenie mojego pokolenia jest jednoznaczne: religia służyła wolności, pozwalała odzyskiwać godność, prostować zgięte karki; uczyła pokory wobec wartości i niepokory wobec możnych tego świata” – napisze po latach Adam Michnik.
Rocznica KOR. Młodzi i piękni wówczas mają dziś łysiny i brzuszki. Niektórzy nie żyją. Jeden wypił bruderszaft z Urbanem, inny opowiada farmazony o bombie w samolocie. Bohaterowie naszej wolności. ©℗
CZYTAJ TAKŻE:
Wszyscy ojcowie KOR: 40 lat temu powstał Komitet Obrony Robotników: jedna z pierwszych zorganizowanych i masowych struktur opozycji od czasu rozbicia powojennego podziemia. Zakładali go ludzie, którzy potem szli różnymi drogami – jak Lipski, Kuroń i Macierewicz.