12 groszy, tylko nie płacz, proszę

Byłam kiedyś dziewczyną z zespołu.

20.02.2017

Czyta się kilka minut

Po zajęciach na uniwersytecie biegałam na próby, targałam ze sobą wszędzie ciężkie futerały na gitary, z czasem dorobiłam się nawet własnego wzmacniacza, a za statyw do mikrofonu przestał mi służyć stary stojak do nocnej lampki. Kasia grała na pożyczonej perkusji, gitara basowa Joanki była tak wielka, że do dziś nie wiem, jak ta delikatna osóbka dawała sobie radę z tym instrumentem, i jedynie fender Bożeny trzymał światowy poziom.

Ale nie sprzęt był najważniejszy, bo tym, co się wtedy liczyło dla nas najbardziej, było wspólne granie. W piwnicach starych kamienic na krakowskim Podgórzu, ze szczurami wielkości małych psów przebiegającymi od czasu do czasu pod ścianami, w salkach wynajmowanych od kolegów gdzieś w Nowej Hucie, gdzie zimą zamarzała nam nawet woda w czajniku, a potem w warszawskich podziemiach biurowców zalewanych notorycznie w czasie każdej większej burzy. To były wspaniałe, pionierskie czasy. Nasz największy hit nosił niestety bardzo profetyczny tytuł „Nic z tego nie będzie” – i rzeczywiście po latach żadna z nas nie zajmuje się profesjonalnie muzyką. Ale może to lepiej, bo z tamtych czasów zostało mi (oprócz naszych piosenek, dwóch gitar, wzmacniacza i tony poplątanych kabli) silne przekonanie, że świat muzyki rozrywkowej to jeden z najpotężniejszych bastionów mizoginii na świecie.

Adres URL dla Zdalne wideo

Kiedy zaczynałyśmy grać, najmłodsza z nas miała 17 lat, najstarsza 23. Cztery samotnie podróżujące po Polsce zespołowym busem dziewczyny budziły co najmniej niezdrowe zainteresowanie. Pracownicy klubów, akustycy, panowie z obsługi technicznej, kierowcy, szefowie domów kultury, wójtowie gmin, panowie z wytwórni muzycznych, redaktorzy pism, koledzy z zespołów – pamiętacie nas? Bo ja was doskonale pamiętam. Lepkie uśmieszki, tandetne dowcipasy, nieukrywaną nigdy wyższość we wszystkich profesjonalnych kwestiach – wszystko to, co sprawiało, że czułyśmy się nieswojo i źle.

Myślę po latach, że naszą główną siłą w tym starciu z męskim światem była przyjaźń. Nie byłyśmy same, było nas cztery (a potem nawet pięć!). Lojalne wobec siebie nawzajem, a nie wobec facetów. Ale to nie jest taka częsta okoliczność.
Na te wspominki zebrało mi się zaś po lekturze wywiadu, jakiego udzielił jednemu z portali krytyk muzyczny, dziennikarz, osławiony bohater piosenki Kazika, Roman Rogowiecki.

Czerpiąc z krynicy swej mądrości, zapytany przez dziennikarza o to, czy kobietom w muzyce jest trudniej, rzekł w te słowa: „Pewnie jest im trudniej, bo mają geny, które kierują je w stronę matkowania i to przeszkadza w rozwoju ich kariery. Najbardziej żaląca się na duchy przeszłości jest Tori Amos. Czy ja wiem, czy to jest dobre? Jednak facet potrafi napisać sobie piosenkę, z której coś wynika. Kobieta ma jednak te skłonności do rozpamiętywania nieszczęść, które ją spotkały. Nie chcę ujmować nic Tori Amos, która piętro wyżej zagrała koncert dla 10 osób i był to niezły koncert, ale słuchanie jej jest dla mnie męczące”.

Koncert niezły, ale doprawdy – kto by chciał słuchać piosenek o gwałcie. Czy bowiem wydarzenia tak prywatne jak gwałt dokonany na 21- letniej wówczas Amos to jakkolwiek istotny temat na piosenkę? Czy cokolwiek z takiej piosenki wynika? Dla kogo? Dla Romana nic.

Na fali tej wypowiedzi z odmętów internetu wypłynął prawem serii wywiad, jakiego udzielił idol młodzieży Krzysztof Grabowski, czyli Grabaż z Pidżamy Porno. Straszna szkoda, bo rzekł: „Kobiety i rock’n’roll nie idą w parze. Rock’n’roll to sprawa typowo męska. Musisz zachować rewolucyjną czujność. Kobieta ją osłabia. Na co nam baba? (śmiech) Co ona miałaby robić? Gotować? Wszędzie tam, gdzie pojawia się kobieta, zaczynają się konflikty. To oczywiste.

– A gdyby była brzydka, ale ładnie by śpiewała (śmiech)? [dociekał dziennikarz – ADM]

– Nie, nie potrafię funkcjonować z brzydkimi kobietami. Kobieta w zespole? To jest nie dopomyślenia”.

Dziś Grabaż, który wszak nie raz pracował ze świetnymi polskimi wokalistkami – od Nosowskiej po Fiedorczuk-Cieślak – tłumaczy, że te, którym przeszkadzają jego słowa, nie powinny szukać wrogów tam, gdzie ich nie ma. Tyle że ja nie szukam wrogów, panie Krzysztofie. Przeciwnie, szukam zawsze przyjaciół. I jest mi podwójnie przykro, gdy takie słowa padają z ich ust.

A teraz, dla wszystkich pięknych pań, które usiłują czegoś dokonać w tym męskim męskim świecie, prześlicznych wiolonczelistek, reżyserek dźwięku, studentek akademii muzycznych, gitarzystek i perkusistek – muzyczna koda. Pidżama Porno zagra nam utwór, w którym tekst idzie tak: „Na koniec tej fanfaronady wyskakuje z mej szuflady egzystencjalny paw”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 09/2017