Żyd, outsider, reformator

Wystawa w jerozolimskim Muzeum Izraela pozwala spojrzeć na Jezusa oczami żydowskich artystów. I mocno się zdziwić – niezależnie od tego, czy zwiedzający jest ortodoksyjnym żydem, czy pobożnym chrześcijaninem.

05.02.2017

Czyta się kilka minut

Marek Antokolski „Chrystus przed sądem ludowym”, 1876 r.; na ścianie z prawej strony: Igal Tumarkin „Mita Meshuna”, 1984 r. / Fot. Elie Posner / ISRAEL MUSEUM
Marek Antokolski „Chrystus przed sądem ludowym”, 1876 r.; na ścianie z prawej strony: Igal Tumarkin „Mita Meshuna”, 1984 r. / Fot. Elie Posner / ISRAEL MUSEUM

Trudno wyobrazić sobie wystawę dzieł poświęconych Jezusowi, która nie budziłaby jakichkolwiek emocji, nie dotykała uczuć religijnych, nie zmuszała do pogłębionej refleksji. Sprawa komplikuje się dodatkowo, gdy autorami tych dzieł są Żydzi, a ekspozycja umieszczona zostaje w samym sercu Jerozolimy, w najważniejszym w kraju Muzeum Izraela. Nawet dziś, gdy chrześcijaństwo łączą z judaizmem przyjazne relacje, taki pomysł wydaje się odważny. „Oto człowiek: Jezus w sztuce Izraela” budzi spore zainteresowanie, a wśród odbiorców nie brakuje ortodoksyjnych żydów.

Wystawa gromadzi dzieła 40 twórców żydowskich i izraelskich od drugiej połowy XIX w. aż do współczesności. U jej źródeł legła poświęcona Jezusowi praca naukowa związanego z muzeum dr. Amitaja Mendelsohna, który jest również kuratorem tej wystawy. Efektem jego wieloletnich badań jest rzetelna, głęboko przemyślana i odkrywcza opowieść o relacjach chrześcijańsko-żydowskich i Jezusie.
Dla żydowskich twórców Jezus pozostaje przede wszystkim... Żydem. To pozwala im odejść od wizerunku fałszywego Mesjasza, za jakiego żydowscy filozofowie mieli Go przez długie wieki – i zwrócić uwagę na wspólnotę losu. Cierpienie Jezusa i Jego zmartwychwstanie budzą w nich refleksję o dziejach Narodu Wybranego, a Jego nauczanie staje się pretekstem do komentowania bieżącej sytuacji politycznej.

Marzenia o pojednaniu

Wystawę otwiera jedno z najstarszych dzieł w kolekcji muzeum, z polskim zresztą wątkiem w tle: obraz urodzonego w Drohobyczu i związanego z Krakowem Maurycego Gottlieba „Jezus nauczający w Kafarnaum”, przywieziony do Jerozolimy prosto z Muzeum Narodowego w Warszawie. W niedokończonym, przerwanym przez śmierć dziele 23-letni autor (1856–1879) przedstawia Jezusa w tałesie, przemawiającego do zasłuchanych współbraci. Wskazanie na żydowskie korzenie Chrystusa jest nowatorskie, jest oznaką czasów: to wtedy żydowscy myśliciele po raz pierwszy podejmują się swobodnego, własnego odczytania Jego historii. Uniemożliwiały to wcześniej napięte relacje chrześcijańsko-żydowskie, uwarunkowane mniejszościową pozycją Żydów w europejskim społeczeństwie. W czasach starochrześcijańskich, a potem także w średniowieczu pisma chrześcijańskie naznaczone były antyżydowską wymową, a większościowa, silniejsza pozycja chrześcijan względem Żydów rodziła konieczność ich samoobrony przed politycznym i społecznym prześladowaniem. Nie tylko nie umożliwiało to swobodnej refleksji, lecz także owocowało negatywnym, wręcz agresywnym podejściem żydowskich autorów do postaci Chrystusa jako Mesjasza-uzurpatora, fałszywego proroka i bękarta.

Emancypacja polityczna XVIII i XIX w. przyniosła wielką zmianę, a Żydom – oprócz możliwości swobodnego działania w wielu niedostępnych im dotąd dziedzinach – także swobodę tworzenia. Judaizm, zwłaszcza reformowany, zaczął postrzegać Chrystusa w zupełnie inny sposób – jako ważnego w historii narodu, pobożnego Żyda, nieodcinającego się od swoich korzeni, którego nauczanie, uniwersalne przesłanie i etyka wcale nie wykluczają Go ze wspólnoty, wręcz przeciwnie: chce się go judaizmowi „przywrócić”. Koncepcję podchwycili teolodzy, filozofowie, historycy, pisarze, poeci, a wreszcie i malarze. Odwoływali się przy tym do znanej sobie ikonografii chrześcijańskiej – to ona przez wieki tworzyła przecież historię sztuki zachodniej cywilizacji.

O swoich dziełach, często odnoszących się do chrześcijaństwa, polskiej historii i literatury, Gottlieb miał powiedzieć: „Tak bardzo chciałbym wykorzenić uprzedzenia wobec mojego narodu (...) i przynieść pokój między Polaków i Żydów, bo historia ich obu jest kroniką rozpaczy i cierpienia”.

Jezus syjonista

20 lat po Gottliebie inny polski Żyd, Samuel Hirszenberg, namalował obraz łączący legendę o Żydzie Wiecznym Tułaczu z doświadczeniem antysemityzmu. Biegnąca przez las ciemnych krzyży i trupów na wpół naga postać budzi grozę, a krzyż – symbol męki – staje się symbolem opresji. Temat prześladowań powracał też w innych dziełach Hirszenberga. Gdy w 1906 r. przeniósł się z Krakowa do Jerozolimy, by pracować w słynnej Szkole Sztuk Pięknych Bezalel, obraz zawisł na ścianach tamtejszego muzeum i stał się ulubionym obrazem syjonistów. Oddawał bowiem lęki Żydów europejskich i uzasadniał konieczność stworzenia państwa Izrael.

Wątek syjonistyczny, perspektywa Jezusa jako przedstawiciela narodu żydowskiego, powraca w pracach jednego z najbardziej znanych izraelskich artystów, Reuvena Rubina. W „Spotkaniu” z 1922 r. Chrystus, odziany w białe szaty, zwraca się ku zgarbionemu, staremu Żydowi w czarnym chałacie, przedstawicielowi diaspory-wygnania. Jezus, choć z przebitymi dłońmi i umęczoną twarzą, przekazuje mu dobrą nowinę: życie zwycięża, a odrodzenie jest możliwe. O tym, że w swoich dziełach inspiruje się Nowym Testamentem, Rubin wspominał w swoich listach. Jego twórczość i jej przesłanie spowija jednak tajemnica. Nie wiadomo właściwie, jak to się stało, że urodzony w Rumunii malarz, pochodzący z religijnej żydowskiej rodziny, używał postaci Chrystusa – postaci tabu w owych czasach – by tak sugestywnie przekazywać syjonistyczne idee.

Nie mogło też zabraknąć jednego z najważniejszych artystów XX w. – urodzonego w Witebsku Marca Chagalla. Nie ma chyba drugiego takiego, który Chrystusową mękę w dramatyczny sposób zestawiłby z koszmarem Holokaustu i żydowską symboliką (w jednym z wywiadów papież Franciszek przyznał, że „Białe ukrzyżowanie” jest jego ulubionym obrazem). Co ciekawe, ten Jezusowy wątek w twórczości Chagalla pozostaje w Izraelu nieznany.

Bunt i poświęcenie

U wejścia na wystawę wzrok przykuwa naturalnej wielkości marmurowa rzeźba związanego mężczyzny w jarmułce i z pejsami, odwróconego do zwiedzających plecami. To „Chrystus przed sądem ludowym” rosyjskiego rzeźbiarza Marka Antokolskiego – najstarsze dzieło na wystawie, z 1876 r. O swoim dziele w liście do Władimira Stasowa pisał autor następująco: „Chcę [Jezusa] przedstawić jako reformatora, który przeciwstawił się niesprawiedliwości wyrządzanej przez faryzeuszów i saduceuszów. Żył i umarł jako Żyd – za prawdę i braterskość. Dlatego właśnie zdecydowałem się podkreślić jego żydowskość i przedstawić z zakrytą głową”.

Po raz pierwszy zdarzyło się, że żydowski twórca dotknął tak trudnego tematu i przedstawił Jezusa w momencie skazania. Po raz pierwszy też autor nadał rzeźbie własną twarz, wskazując na utożsamienie się z losem bohatera-Żyda i niezgodę na zastaną rzeczywistość: antysemityzm i instytucjonalną niechęć (w nowotestamentalnej historii – niechęć sądu; w sytuacji artysty – wrogość chrześcijańskiej części społeczeństwa, a nawet samego Kościoła). Jezus Antokolskiego, choć pochyla głowę, pozostaje buntownikiem, outsiderem i reformatorem – także w stosunku do instytucji, z którą jest związany.
Ponad sto lat później motyw krzyża jako wyrazu buntu przeciw polityce i establishmentowi artyści wykorzystują ze zdwojoną siłą. Autorem, który chętnie odwołuje się do tego symbolu, jest urodzony w rodzinie chrześcijańsko-żydowskiej Igal Tumarkin, a jego dzieła podejmują próbę odpowiedzi na aktualną sytuację polityczną w Izraelu. W „Mita Meshuna” (dosł. „Dziwna śmierć”) Tumarkin wykorzystuje wojskową pryczę i grę słów (mita to po hebrajsku również łóżko). Z drewnianego mebla zbija krzyż, na którym zawiesza materiał przypominający izraelską flagę. „Dziwna śmierć” to sformułowanie użyte w Talmudzie na określenie nienaturalnej lub niezwykle bolesnej śmierci. Dzieło stworzone zostało w 1984 r. w odpowiedzi na pierwszą wojnę w Libanie, która pochłonęła wiele ofiar i zaowocowała licznymi protestami w Izraelu. Znak okrutnej śmierci bez winy zmienia się tu w pacyfistyczny i antyrządowy apel o zaprzestanie rozlewu krwi.

Pieta, Chrystus Pantokrator, chusta Weroniki czy Ostatnia Wieczerza pomagają izraelskim artystom w komentowaniu sytuacji politycznej w kraju, również tematu najtrudniejszego: konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Przedmiot cierpienia nie jest już wyłącznie Żydem, lecz istotą słabszą, pozbawioną ochrony, z którą autor – niezależnie od pochodzenia – się identyfikuje.

Ideał Izraelczyka

Izraelczyk, który przybędzie na wystawę do jerozolimskiego muzeum, odkryje jeszcze wiele nowych wątków. Na przykład nieznaną dotąd inspirację Jezusem w dziełach najznakomitszych artystów, na których legendzie wyrosły całe pokolenia Izraelczyków – takich jak Menasze Kadiszman (motyw baranka zestawiony z mandylionem i wizerunkiem Chrystusa jako Baranka Bożego), Mosze Kastel (utożsamienie się z cierpieniem Jezusa na krzyżu po śmierci żony i dziecka), wspomniani wcześniej Chagall czy Rubin. Ciekawym wątkiem ekspozycji są również artyści podejmujący temat fizycznego cierpienia za wiarę, świętych męczenników (Motti Mizrachi) czy relikwii (Gideon Gechtman).

Wystawę zamyka – prowadząc nas znowu o ponad sto lat wstecz – „nasz” Maurycy Gottlieb z obrazem „Chrystus przed sądem”. To jedyne dzieło na wystawie – z wyjątkiem rzeźby Antokolskiego – które odnosi się do najdelikatniejszego problemu w relacjach chrześcijańsko-żydowskich: odrzucenia Chrystusa przez Żydów. Być może wiąże się to z lękiem artystów, że podjęcie kwestii oznaczałoby konieczność zaakceptowania Jezusa jako Mesjasza, a co za tym idzie – przyjęcie nauki chrześcijaństwa za prawdziwą? O ile więc męczeństwo, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa nie są już tabu – ich motyw ulega zapożyczeniu i zaadaptowaniu do innego kontekstu – o tyle w temacie odrzucenia Chrystusa jako Boga panuje zgodne milczenie.

Zaprezentowane dzieła świadczą jednak o licznych próbach spoglądania na Jezusa na nowo, przywracania go żydowskiej kulturze, a także Żydom w ogóle. Odnajdywania się w artystycznym świecie wykraczającym daleko poza kulturę żydowską. Postać Jezusa w XXI w. bez wątpienia oddaje żydowskie tęsknoty, lęki i cierpienia. W czasach, w których społeczeństwo boryka się z wieloma podziałami, przyciąga Jego nauka – o równości, braterstwie i przykazaniu miłości ponad różnicami. Jest też Jezus ucieleśnieniem żydowskości, takiej, o jakiej każdy w Izraelu marzy: opartej na sprawiedliwości, bezinteresowności, najwyższej moralności i umiejętności przebaczania. Na wartościach, których we współczesnym świecie szukać trzeba ze świecą. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2017