Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Remigiusz Grzela, dziennikarz i pisarz, poznał Irenę Conti jako poetkę z Sycylii piszącą po włosku (ze znacznym sukcesem) i po polsku (z sukcesem mniejszym), tłumaczkę na włoski utworów Iwaszkiewicza, autorkę nagrodzonej we Włoszech książki o Wałęsie i Solidarności, mieszkającą w wielkim i dziwacznym domu w Konstancinie. Kiedy w 2008 r. przeczytał rozmowę Joanny Szczęsnej z Markiem Edelmanem, a w niej fragment o łączniczce Żydowskiej Organizacji Bojowej, niezwykle odważnej „Irce wariatce”, która przeżyła wojnę, ale „od dawna udaje, że jest kimś innym”, przybrała włoskie nazwisko i pisze po włosku wiersze, zorientował się, że może chodzić o jego znajomą. Nie zapytał jednak Ireny Conti, czy tak jest rzeczywiście. Kilkanaście miesięcy później zarówno „Irka wariatka”, jak i Edelman już nie żyli.
Wtedy zrodził się pomysł na książkę, choć niektórzy uważali, że powstać w ogóle nie powinna. Remigiusz Grzela nawiązał kontakt z mieszkającą w Szwajcarii córką Ireny. W Izraelu rozmawiał z Symchą Rotemem, czyli Kazikiem Ratajzerem, żołnierzem ŻOB-u, którego z Ireną Gelblum (później Waniewicz, jeszcze później Di Mauro; Conti to nazwisko wymyślone) łączyła nie tylko wspólna walka, ale także uczucie i po części powojenne losy; pojawia się tu wątek Mścicieli, którzy chcieli wziąć odwet za Zagładę na mieszkańcach niemieckich miast albo przynajmniej na uwięzionych w stalagach nazistach. U włoskiej przyjaciółki Ireny odnalazł się karton starych papierów i listów, wśród nich listy Kazika. Autor dotarł do następnych świadków, wśród nich do Ireny Rybczyńskiej-Holland, wdowy po Henryku Hollandzie i przyjaciółki Ireny Waniewicz. Niektórzy, w tym krewni bohaterki, zgodzili się na rozmowę, ale chcieli zachować anonimowość. W ręce autora trafiały kolejne fragmenty układanki, z których jednak wciąż nie powstawała żadna całość. Nic się nie zgadzało, nawet data urodzenia Ireny – 1939, 1931, 1925, 1923?
Nie, nie będę dalej psuł czytelnikowi lektury, a Remigiuszowi Grzeli – precyzyjnie skonstruowanej opowieści, w której dokumenty i mówione świadectwa często dominują nad autorską narracją. Dramatyczna biografia Ireny Gelblum – Waniewicz – Conti Di Mauro rodzi mnóstwo pytań i wielką zasługą autora jest, że nie próbuje definitywnych rozstrzygnięć, czasem tylko, z godną podziwu powściągliwością, podsuwa możliwe odpowiedzi. Powtórzę: „Wybór Ireny” to książka niezwykła.
Remigiusz Grzela „Wybór Ireny”, Dom Wydawniczy PWN, Warszawa 2014, ss. 352.