Żołnierze demokracji

Przejmowali władzę siłą i rządzili jak wojskowi dyktatorzy, a jednak zapisali się w historii jako krzewiciele demokracji. Właśnie żegna ich Afryka.
w cyklu STRONA ŚWIATA

17.11.2020

Czyta się kilka minut

Prezydent Ghany Jerry Rawlings (po prawej) oraz prezydent Burkina Faso Roch Marc Christian Kabore pozują przy pomniku Thomasa Sankary, który przejął władzę w Burkina Faso wskutek zamachu stanu w 1983 r. Wagadudu, marzec 2019 r. Fot. ISSOUF SANOGO/AF /
Prezydent Ghany Jerry Rawlings (po prawej) oraz prezydent Burkina Faso Roch Marc Christian Kabore pozują przy pomniku Thomasa Sankary, który przejął władzę w Burkina Faso wskutek zamachu stanu w 1983 r. Wagadudu, marzec 2019 r. Fot. ISSOUF SANOGO/AF /

Jerry John Rawlings z Ghany wyróżniał się nawet jak na swoje czasy, „zmarnowane dekady” lat 70. i 80. To wtedy w Afryce Zachodniej rządzili niemal wyłącznie wojskowi dyktatorzy, a jedynym sposobem wymiany władz były zamachy stanu. Rawlings wyróżniał się jaśniejszą skórą (jego ojciec był Szkotem) i urodą, a zamachu stanu dokonał nie raz, ale dwakroć, nie licząc trzeciego, który omal nie przeciął jego młodego życia.

Gorzki smak wolności

Miał ledwie 32 lata, gdy w maju 1979 r. w stopniu porucznika lotnictwa, wraz z sześcioma innymi młodymi oficerami, podjął próbę przewrotu. Byli zdania, że tylko tak da się uratować Ghanę przed upadkiem. Upływało właśnie 20 lat od dnia, gdy jako pierwsza z brytyjskich kolonii w Afryce Ghana (wcześniej znana jako Złote Wybreże) zdobyła niepodległość i zmieniła nazwę. Pod przywództwem wizjonera-marzyciela Kwame Nkrumaha stała się orędowniczką przerobienia całej Afryki na kontynentalne państwo na wzór Stanów Zjednoczonych. Tylko w ten sposób – przekonywał wtedy Nkrumah – uda się uporać z kolonialnym jarzmem, sztucznymi granicami sztucznych państw wytyczonych przez europejskich zaborców, sporami o miedzę, konfliktami narodowościowymi i religijnymi.

Szybko okazało się, że marzyciel Nkrumah, podobnie jak większość pierwszych przywódców wybijającej się w latach 60. Afryki, nie radził sobie z rządzeniem, a opór materii i władza jeszcze szybciej przemieniły go z wizjonera i ludowego trybuna w satrapę. W 1966 r. został obalony w wojskowym zamachu stanu.

Niepowodzenia młodych niepodległych państw sprawiły, że większość z nich zaczęła przepoczwarzać się w jednopartyjne dyktatury, a w Afryce Zachodniej władzę przejmowali wojskowi. Na wschodzie i na południu kontynentu żołnierze mieli wpływ na politykę, ale rzadko przejmowali rządy. Afryka Zachodnia zaś stała się w latach 70. kolebką wojskowych dyktatur w równym stopniu jak Ameryka Łacińska. W Afryce wierzono zrazu, że jeśli ktoś może zapanować nad wszechogarniającym chaosem i upadkiem, to tylko wojsko – instytucja oparta na dyscyplinie i rozkazach. Ułuda prysła, gdy generałowie okazali się równie bezradni jak politycy i równie jak oni nieodporni na korupcję.

Lewy profil rewolucjonisty

Pierwszy pucz Rawlingsowi się nie udał. Niedoszli zamachowcy, „siedmiu wspaniałych” z Ruchu Wolnej Afryki, zostali aresztowani i skazani na śmierć przez rozstrzelanie. Rawlingsa ocaliło płomienne przemówienie, jakie pozwolono mu wygłosić z ławy oskarżonych. Mówił o upadku, zawiedzionych nadziejach i biedzie ludu Ghany, o złodziejstwie, dyletanctwie i pysze rządzących, a przede wszystkim o pilnej potrzebie rewolucji, która wyprowadzi Ghanę na drogę ku świetlanej przyszłości.

Był charyzmatycznym mówcą, obdarzonym tubalnym, władczym, hipnotyzującym głosem. Jego obrończa mowa wywołała nowy bunt. Oddział młodych oficerów wziął szturmem więzienie i uwolnił Rawlingsa oraz jego towarzyszy. Z więzienia, wśród wiwatów zebranego na ulicach tłumu, buntownicy pomaszerowali prosto do budynku rozgłośni radiowej, gdzie zapowiedzieli, że jako Rewolucyjna Rada Sił Zbrojnych przejmują władzę w kraju. Udręczona biedą i korupcją lidność poparła zamachowców. Zrobiło to także wojsko, które ani myślało bronić panującego od roku dyktatora gen. Fredericka Akuffo.

Rawlings natychmiast zarządził „domowe porządki”. Na początek kazał aresztować Akuffo, a także dwóch wojskowych dyktatorów, którzy rządzili przed nim, generałów Akwasiego Afrifę (1969-70) oraz Ignatiusa Acheamponga (1972-78), i rozstrzelać ich publicznie na stołecznej plaży. Przed plutonem egzekucyjnym stanęło także i zostało zgładzonych ośmiu innych generałów, przedsiębiorców i sędziów Sądu Najwyższego, oskarżanych przez rewolucjonistów i ulicę o korupcję, kumoterstwo i złodziejstwo. Kilkaset osób za te same sprawki trafiło za kratki, a spekulantów, cinkciarzy, a nawet przekupki z targowisk, które zawyżały ceny towarów, Rawlings kazał karać publiczną chłostą. Po 112 dniach, zgodnie z obietnicą, przeprowadził wolną elekcję i oddał władzę wybranemu na prezydenta szanowanemu sędziemu Hilli Limannowi.


STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. 


 

Minęły dwa lata z niewielkim okładem i ostatniego dnia grudnia 1981 r. Rawlings dokonał kolejnego zamachu i przejął władzę. Uznał, że rozważny, lecz powolny Limann nie radzi sobie z gospodarką, drożyzną i chaosem oraz że zaciągając kredyt za kredytem, pogrąży kraj w długach. Tym razem obyło się bez rozlewu krwi, a Rawlings, jako szef Tymczasowej Rady Obrony Narodowej, nie mówił już o wolności i demokracji, lecz o rewolucji.

Podobnie jak jego młodszy o dwa lata polityczny brat bliźniak, Thomas Sankara z Burkina Faso (obaj na zdjęciu powyżej), który przejął władzę wskutek zamachu stanu w 1983 r., wierzył w rewolucję, która zaprowadzi sprawiedliwe porządki, pomoże Afryce zerwać krępujące ją postkolonialne więzy, uwolni spod dyktatu zimnowojennych mocarstw, ZSRR i USA. Młodzi, w polowych mundurach, wyznający rewolucyjną ascezę, przypominali „brodaczy” Fidela Castro i Ernesta „Che” Guevary, którzy w noworoczną noc 1959 r. przejęli władzę w Hawanie.

Wzorów i podpowiedzi Rawlings postanowił szukać na rewolucyjnym, zdawało mu się, Wschodzie. Szybko jednak uznał, że niczego dobrego nie dowie się ani w Związku Radzieckim, ani w Europie środkowej i wschodniej, wtedy bastionach komunizmu. Przykładów i przyjaźni szukał już tylko na Kubie i w Libii. Uznał, że demokracja nie sprawdzi się w Afryce, wobec czego rozwiązał parlament, zakazał partii politycznych, oddawał fabryki pod zarząd rad robotniczych, a samorządy – komitetom rewolucyjnym. Kubańczycy przysłali mu lekarzy, libijski przywódca Muammar Kadafi ropę naftową oraz pieniądze na kupno żywności.

Prawy profil rewolucjonisty

Wiarę w rewolucję – może nie w samą rewolucję, ale w możliwość przeprowadzenia jej w Ghanie – stracił po dwóch latach. A może już na początku lat 80. dostrzegł pierwsze symptomy rychłej śmierci komunizmu? Grunt, że już w 1983 r. z wyznawcy lewicowej rewolucji stał się zwolennikiem wolnorynkowego liberalizmu. Zmianę wiary ułatwiła mu obietnica Zachodu, Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, że jeśli będzie postępował według ich porad i gospodarczych recept, udzielą mu wszelkiej pomocy i pożyczą pieniądze na ratunek państwa przed bankructwem.

Rawlings posłuchał i jako jeden z pierwszych w Afryce zaczął wdrażać w Ghanie znienawidzony później przez większość kontynentu „program dostosowawczy”. Nie mogąc liczyć na rodzimy kapitał, ściągał obcy, oddając w prywatne ręce, co tylko nadawało się do oddania, ze znacjonalizowanymi wcześniej kopalniami złota oraz plantacjami kawy i kakao włącznie. Zdewaluował rodzimą walutę, zamykał nierentowne państwowe fabryki i firmy, zwalniał z pracy, a urzędnikom przykazał ostre oszczędności przy wypłatach pracowników rozdętej państwowej administracji.

Spadła inflacja, a gospodarka ożyła, ale zaciskanie pasa nie spodobało się mieszkańcom Ghany. W kraju dochodziło do protestów, strajków, rozruchów, na które Rawlings odpowiadał surowymi represjami. Więzienia zapełniły się jego przeciwnikami politycznymi, a nawet byłymi towarzyszami, współwyznawcami rewolucji, którzy w nowym wcieleniu okrzyknęli go zdrajcą i nowym tyranem. Przynajmniej raz w roku w wojsku dochodziło do spisków i prób zamachu stanu. Do trzech, w tym jednego wspieranego przez amerykańską CIA za prezydentury Ronalda Reagana, doszło, gdy Rawlings zaprowadzał jeszcze rewolucję. Do pięciu – gdy przestawiał Ghanę na wolny rynek. Ze wszystkich wyszedł obronną ręką. Jego druh Thomas Sankara zginął w zamachu w 1987 r. dowodzonym przez jego przyjaciela oraz towarzysza broni Blaise’a Compaore, który odebrał mu władzę i sprawował ją aż do 2014 r., kiedy to obalili go kolejni zamachowcy.

Neofita demokratyczny

Do demokracji dał się przekonać dopiero na początku lat 90., gdy po początkowych trudnościach gospodarka przyspieszyła i przez osiem lat z rzędu notowała pięcioprocentowy wzrost, w kraju wrócił spokój, a Zachód ogłosił go prymusem liberalnych reform i postawił za wzór pozostałym przywódcom Afryki.

Wiosną 1992 r. napisał nową konstytucję, przywrócił wolne wybory i partie polityczne oraz założył własną – Narodowy Kongres Demokratyczny. Jesienią zaś przeprowadził wolną elekcję, do której stanął sam. I zwyciężył, zdobywając prawie dwie trzecie głosów. Zagraniczni obserwatorzy, których zaprosił na wybory, a także jego rodacy i poddani przyznali, że wygrał uczciwie.

Gospodarka nadal się rozwijała, Rawlings zdjął wojskowy mundur, zaczął nosić cywilne ubrania i jako cywil w 1996 r. ponownie stanął do wolnej elekcji. I znów wygrał. Ale kiedy minęły kolejne cztery lata i druga kadencja, do walki o trzecią nie podszedł – zabraniała tego napisana przez niego konstytucja. Bez protestu oddał władzę i w wieku 54 lat przeszedł na polityczną emeryturę. Nie zmienił zdania nawet, gdy w rywalizacji o opuszczony przez niego prezydencki fotel nie zwyciężył jego wiceprezydent i faworyt, lecz kandydat opozycji. Wybory z 2000 r. były pierwszymi w historii Ghany, gdy władza przeszła z rąk do rąk pokojowo i zgodnie z prawidłami demokracji.

Na emeryturze dołączył do innych mężów stanu, jeżdżąc po Afryce z usługami mediacyjnymi, przekonując najbogatsze kraje świata, żeby podarowały długi Czarnemu Lądowi, albo wspierając walkę z malarią. Co do krajowej polityki, to nie wzbraniał się przed komentarzami i krytyką poczynań następców, ale po władzę już nigdy sięgać nie próbował. W XXI stuleciu wybory w Ghanie odbywają się regularnie, ich uczciwości nikt nie kwestionuje, a w ich wyniku rywalizujące ze sobą dwie największe partie wymieniają się władzą. Ze wszystkich krajów Afryki Ghana uważana jest za miejsce, gdzie demokracja zapuściła korzenie najgłębiej. Najbliższe wybory wyznaczono na 7 grudnia, a władzę panującemu od czterech lat Nanie Akuffo-Ado spróbuje odebrać kandydat partii Rawlingsa, były prezydent John Dramani Mahama. Rywalizować z nimi miała także żona (a dziś wdowa) Rawlingsa, Nana Konadu Agyeman-Rawlings. Kiedy przed czterema laty stanęła w wyborcze szranki, została pierwszą w historii Ghany kobietą, która ubiegała się o prezydenturę. Z 11 milionów głosów zdobyła jednak tylko 17 tysięcy. Prawie wszystkie głosy podzielili między siebie kandydaci dwóch największych partii.

Jerry J. Rawlings umarł 12 listopada w Akrze przeżywszy 73 lata. Po krótkiej chorobie, do której przyczynił się ponoć COVID-19. Dwa dni przed nim odszedł inny wojskowy, Amadou Toumani Toure z Mali, który również doszedł do władzy w wyniku wojskowego przewrotu, a przeszedł do historii jako ten, który wprowadził demokrację.

Demokrata z defektem

Malijczyk był rówieśnikiem Rawlingsa, ale nie miał życia tak bogatego i obfitującego w dramatyczne wydarzenia jak jego kolega z Ghany. Urodził się w Mopti, wychował w Timbuktu, a prawie całe dorosłe życie spędził w wojsku. Na żołnierza szkolił się we Francji i Związku Radzieckim.

W 1991 r., gdy po upadku komunizmu w Europie wicher zmian dotarł do Afryki, w malijskiej stolicy Bamako ludzie wszczęli demonstracje, domagając się chleba, wolności i demokratycznych swobód. Wojskowy dyktator Moussa Traore, jak to miał w zwyczaju, posłał przeciwko nim wojsko. W rozruchach i pogromach zginęło pół tysiąca osób. Cztery dni po masakrze grupa oficerów dokonała zamachu stanu i obaliła dyktatora (zmarł w połowie września, a jego pogromca, Toure, był na pogrzebie). Spiskowcy z Tymczasowego Komitetu Ocalenia Ludowego ogłosili, że nowym przywódcą kraju został pułkownik-spadochroniarz Amadou Toumani Toure, a ten obiecał, że za rok przeprowadzi wybory i przekaże władzę cywilom.

Mało kto mu uwierzył, ale pułkownik dotrzymał słowa. W 1992 r. urządził wolne wybory, w których zwyciężył Alpha Oumar Konare – były doktorant z wydziału historii z Uniwersytetu Warszawskiego – i to on został nowym prezydentem Mali i pierwszym w Afryce, który posługiwał się językiem polskim (w czasie studiów mieszkał w akademiku na warszawskich Jelonkach).

W podzięce za przekazanie władzy Konare awansował pułkownika ATT (tak z amerykańska, od inicjałów, nazywali go młodzi Malijczycy) na stopień generalski, a spadochroniarz wziął wolne od polityki krajowej i poświęcił się międzynarodowej. Angażował się w światowe kampanie walki z polio i AIDS, służył jako pośrednik w afrykańskich sporach.

W 2001 r., gdy dobiegała końca druga i ostatnia kadencja Alphu Oumara Konare (po złożeniu prezydentury został pierwszym przewodniczącym Komisji Unii Afrykańskiej, powołanej w 2002 r. na wzór Unii Europejskiej następczyni Organizacji Jedności Afrykańskiej), ATT wystąpił z wojska i jako cywil stanął do wyborów prezydenckich.

Wygrał je z łatwością, bo Malijczycy wciąż pamiętali jego zasługi i uważali za bohatera. Konare nazwał go „żołnierzem demokracji”. Pięć lat później znów wygrał wybory. Rodacy docenili jego rozwagę i umiar, a zwłaszcza troskę o rozwój infrastruktury – dróg, wodociągów, sieci energetycznych, szkół, szpitali. Chwalili za unikanie sporów, konfrontacji, próby dążenia do kompromisów.


Czytaj także: Malijskie wojsko obaliło prezydenta i przejęło władzę. Pół wieku temu zbrojne przewroty były najpowszechniejszym, często jedynym sposobem wymiany rządzących. W ostatnich latach służą rozbrajaniu ulicznych rewolucji.


 

Końca drugiej pięciolatki i politycznej emerytury jednak nie doczekał. Arabska Wiosna zmiotła z tronu pułkownika Kadafiego w Libii, a Tuaregowie z Sahary, których brał na służbę, zrabowali jego arsenały i uzbrojeni po zęby ruszyli w wyprawy wojenne do Mali i Nigru, domagając się wykrojenia z nich własnego niepodległego państwa, Azawadu. Za Tuaregami ruszyli na południe dżihadyści, którzy rozpanoszyli się na Saharze.

ATT, który ze wszystkimi próbował się układać, wobec zbrojnego najazdu był bezradny i zupełnie nieprzygotowany. Rodacy, którzy chwalili go za rozwagę i umiar, uznali, że były one wynikiem niezdecydowania i opieszałości. W marcu 2012 r. ponoszący klęskę za klęską malijscy wojskowi dokonali zamachu stanu i na miesiąc przed emeryturą obalili „żołnierza demokracji”. Musiał uciekać z kraju do sąsiedniego Senegalu, a przed podbojem przez Tuaregów i dżihadystów ocaliła Mali jedynie zbrojna inwazja francuskich spadochroniarzy i Legii Cudzoziemskiej. ATT wrócił do kraju dopiero w grudniu zeszłego roku. Umarł 10 listopada w Stambule, dokąd został przewieziony po przeprowadzonej w Bamako operacji serca.

Żołnierze demokracji

Poza Rawlingsem i ATT na tytuł „żołnierza demokracji” zasłużyli jeszcze były wojskowy dyktator Nigerii Olusegun Obasanjo (1976-79), który urządził wolne wybory i oddał władzę cywilom, a w 1999 r., po odsunięciu od władzy ostatniego wojskowego dyktatora, wygrał wolne wybory i rządził do 2007 r. jako pierwszy od lat cywilny prezydent.

Zasługuje na ten tytuł także zmarły przed pięcioma laty Mathieu Kerekou z Beninu, dawnego Dahomeju. W niepodległym od 1960 r. państwie pierwszy prezydent przetrwał zaledwie trzy lata. Potem zamach następował za zamachem. W 1967 r. Kerekou pomagał przeprowadzić pucz swojemu kuzynowi. Pięć lat później sam przejął władzę. W 1991 r. zgodził się przeprowadzić wolne wybory, które z kretesem przegrał. Uznał porażkę, ale pięć lat później wziął rewanż. Wygrał kolejne wybory, a potem jeszcze następne. I dopiero po drugiej pięcioletniej kadencji, godząc się, że trzeciej z rzędu zabrania prawo, wycofał się z gry i przeszedł na emeryturę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej