Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To właśnie przypadek tureckiego reżysera Nuri Bilge Ceylana, który już po raz piąty (nie licząc pierwszego filmu krótkiego) startował w konkursie o Złotą Palmę Festiwalu Filmowego w Cannes. Nie dostał jej ani za wyśmienitego „Uzaka”, ani za niezwykle osobiste „Klimaty”, ani za krytyczne studium dzisiejszej tureckiej rzeczywistości w „Trzech małpach”, ani nawet za „Pewnego razu w Anatolii”, w którym otarł się o arcydzielność. Ponad trzygodzinny „Zimowy sen”, wbrew powszechnym oczekiwaniom, zawojował w tym roku canneńskie jury na czele z Jane Campion. I choć nie jest to najlepszy film tureckiego reżysera, to zwraca uwagę na jedną z najciekawszych dziś kinematografii, osadzoną w europejskiej kulturze bardziej niż niejeden polski film.