Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Każda redakcja zna pewną kategorię listów (na szczęście wiele listów jest bardzo mądrych), to znaczy listy od maniaków lub wariatów. Maniacy tym się różnią od wariatów, że interesuje ich tylko jeden problem (w Polsce są to najczęściej takie sprawy, jak antysemityzm i feminizm), wariaci natomiast mają propozycje zbawienia świata i rozwiązania wszystkich możliwych problemów. Jednak ten rodzaj twórczości jest stary jak świat, a ponadto najczęściej i maniacy, i wariaci podpisują się własnym nazwiskiem (może dlatego, że są właśnie maniakami i wariatami).
Natomiast w internecie jest się całkowicie anonimowym, czego skutki są opłakane. Prowadzono już na ten temat badania socjologiczne, które zresztą nie przyniosły rewelacyjnych rezultatów (bo i co tu można wymyślić?). Ludzie pozbawieni nazwiska i całkowicie swobodni w wyrażaniu swoich opinii, zaczynają pisać rzeczy straszne, zarówno pod względem poglądów, jak pod względem formy.
Jak to się dzieje, że w internecie zwykli ludzie stają się chamami, potworami, idiotami i napastliwymi ksenofobami? Czy świadczy to o przyrodzonej człowiekowi podłej naturze? Nie wyciągałbym aż tak daleko posuniętych wniosków. Czy świadczy to, że tylko kultura i presja społeczna sprawiają, iż zachowujemy się przyzwoicie? Z tego wynikałoby, że “poprawność polityczna" to nie żaden nowy wymysł, lecz stały element życia społeczeństw. Jednak także nie jestem o tym przekonany. Człowiek ani nie jest aż tak głupi, ani aż tak prymitywny, ani aż tak podły.
Natomiast przykład złego wykorzystywania wolności i prywatności w internecie świadczy o tym, że ludzie nie przywykli do wolności. To znaczy, że kiedy nagle otwierają się przed nimi możliwości swobodnej wypowiedzi, formułują zdania zdumiewająco głupie i wulgarne. Pod tym względem w Polsce jest zupełnie inaczej niż w starych demokracjach. Dowodzi to tylko faktu, że wciąż nie umiemy korzystać z wolności w sposób odważny i łatwiej nam kryjąc się pod “ksywą" pleść chamskie głupstwa niż porozmawiać po ludzku.
Czy należy tępić takie zachowania administracyjnie? Broń Boże! Należy postępować dokładnie odwrotnie. Zachęcałbym tych, którzy mają czasem wolną chwilę, by włączali się w te rozmowy i na przykład zwrócili uwagę danemu dyskutantowi, że nie tylko plecie głupstwa, ale nie zna ortografii. Albowiem - i tu docieramy do problemu, który wciąż jest moim głównym tematem - nie jestem pewien, czy wypowiedzi w internecie można traktować jako całkowicie prywatne. Przecież są to świadomie formułowane wypowiedzi, które każdy może przeczytać, a zatem są to wypowiedzi publiczne. Zaś wobec tego trzeba stosować do nich publiczne reguły krytyki, polemiki i piętnowania, lecz - pamiętając o wolności słowa - trzeba bronić także wolności dla głupich i prymitywnych, o ile nie przekraczają granic dozwolonych przez prawo.