Ziarno bez rdzy

„Złoty pelikan” to kolejna powieść Stefana Chwina, autora m.in. „Krótkiej historii pewnego żartu”, „Hanemanna” i „Esther”. Po Gdańsku połowy minionego stulecia i XIX-wiecznej Warszawie, tym razem akcję książki osadził Chwin w najbliższej nam codzienności. Jednak problemy, jakie porusza pisarz, dalece wykraczają poza obyczajowy portret współczesnej Polski.

26.01.2003

Czyta się kilka minut

„ Tyle książek słowników / opasłe encykłopedie
/ ale nie ma kto poradzić (...)
moja dusza / odmawia pociechy / wiedzy”

Zbigniew Herbert

„Duszę się miewa”
Wisława Szymborska


1. Wiernie i uważnie czytam kolejne książki (a także eseje i publicystykę) Chwina. Nie mam wątpliwości, że jest to pisarz ważny zarówno dla polskiej prozy, jak naszego intelektualnego i duchowego pejzażu. Buduje swe powieści z miłością obrazowego szczegółu, opanowaniem frazy, umiejętnością kształtowania dramaturgii -akapitu, rozdziału, książki. Piękne zdania co i rusz rozbłyskują w gęstej tkaninie tekstu, puenty rozdziałów wybrzmiewają jak mocne fortepianowe akordy.

A przy tym, czy może: przede wszystkim, jako jeden z nielicznych polskich prozaików stawia przed literaturą zadania najpoważniejsze, chce poprzez nią myśleć o podstawowych wyznacznikach naszej egzystencji: o cierpieniu fizycznym i duchowym, rozpaczy, nadziei, pokusie samobójstwa, o ciągle odradzającej się sile życia. Czy wreszcie - jak w nowej książce - o duchowej kondycji czasu, w którym przyszło nam żyć. Cechuje go drapieżność myślenia, dążność do płynięcia pod prąd utartych przekonań, opukiwania prawd pozornie oczywistych. Nie zawsze musimy się z Chwinem zgadzać - nieodmiennie jednak warto przemyśleć to, co ma do powiedzenia.

Bohaterem „Złotego pelikana” jest Jakub, wykładowca na uniwersyteckim wydziale prawa. Podczas egzaminów wstępnych myli się, źle wpisuje punktację jednej z kandydatek, która później - taka dochodzi do Jakuba wiadomość - popełnia samobójstwo. Ani sama pomyłka oceniającego, ani nawet śmierć niedoszłej studentki nie są pewne, rzecz nie w „sądowych” faktach, ale w poczuciu winy, które rodzi się w bohaterze. To ono wytrąca zadowolonego z siebie profesora z kolein dotychczasowego życia, każąc mu poszukiwać psychologicznej czy religijnej pomocy. Jednak ani odpuszczenie grzechów przez spowiednika, ani kojące słowa psychoterapeuty nie uciszają obudzonego sumienia.

Jakub, nie mogąc odzyskać duchowego spokoju, straci też bezpieczne miejsce w codzienności - rozwiedzie się z żoną, porzuci pracę, zostając w końcu jednym z bezdomnych, koczujących w dworcowej poczekalni. Z pozoru drobny epizod uruchamia w jego duszy niemożliwą do zatrzymania lawinę konsekwencji, sam nie wiedząc kiedy, „zaczął zsuwać się w przepaść jak szklana kulka, która wypadła z rąk Boga”.

2. Zawarty w „Pelikanie” portret współczesności jest szkicowo syntetyczny. Jeśli pisząc „Hanemanna” czy „Esther” Chwin z pasją wydobywał z nicości zapomnienia wizualny, zmysłowy konkret - stroju, przedmiotów, miejsc - w nowej powieści scenerię zdarzeń kreśli szybką kreską. Dąży raczej do oddania esencji naszej współczesności, łącząc realia różnych miejsc i czasów. A jest to esencja groteskowa, w której chaotycznie łączą się wzniosłe i trywialne elementy, podobnie jak w części postaci zaludniających Jakubowe „miasto nad zatoką zimnego morza” łączą się cechy znanych nam dobrze ludzi.

Oto więc ksiądz Tadeusz, chcący „walczyć Miłością z wrogami Miłości”, choćby z „żydowską mniejszością w rządzie”, w którym łatwo dostrzec można rysy ojca Rydzyka i prałata Jankowskiego; oto doktor Jacek, psycholog przypominający Jacka Santorskiego i Wojciecha Eichelbergera. Obu ich spotyka główny bohater, szukając terapeutycznej pomocy, ale ani oparty na nienawiści autorytet, ani bolesny psychoanalityczny banał (podważający w dodatku samoistną aktywność zła) nie będą dlań ukojeniem. Podobnie jak rozczaruje go naiwny liberalizm księdza Jana - katolicyzm „politycznie poprawny”, usuwający z kościoła krzyż z cierpiącym Chrystusem, czy ideologia fizycznego zdrowia, manichejsko zabarwiony kult, którego wyznawcy, ćwicząc w siłowni powstałej w miejscu dawnej opery, „z zapamiętaniem oczyszczają swoje ciało z najmniejszych drobin Zła”.

Na tym tle wyróżnia się piękny wizerunek ks. Tischnera, wymykający się autorskiej ironii i uzyskujący artystyczną samodzielność. „Ksiądz Józef” jako jedyny będzie umiał naprawdę przeniknąć zbolałą duszę Jakuba, wskazać mu jakąś realną pomoc, choć i jego słowa nie powstrzymają dążącego ku samozagładzie bohatera.

Przyznam, że groteskowa symboliczno ść obrazu Polski (ten Gdańsk z nowoczesnym city „na Wyspie Spichrzów, gdzie w oświetlonych słońcem, sięgających chmur drapaczach z aluminium i szkła, mieściły się filie Rockefellera, Microsoftu, Dresdner Banku, Credit Lyonnais, Banku Florida i Gazpromu”) nieco mnie rozczarowała. Czy nasze czasy są groteskowe? Nie wiem, wydaje mi się przecież, że w sarkazmie, z jakim przygląda im się Chwin, kryje się jakieś ułatwienie. Z drugiej strony oczywiście rozumiem, że pisarski zamysł polega na czymś innym i forma realistycznej powieści jest tu jedynie pozorem, wehikułem, uwożącym czytelników w zgoła inne rejony.

Bowiem w obyczajowej grotesce kryje się potraktowany całkowicie serio moralitet, zaś wizerunek dyskusyjny na powierzchni, w swojej głębi dotyka podstawowych napięć współczesności. Autor „Złotego pelikana” ukazuje nam świat złamany, cierpiący nie tylko na brak Mistrzów i Przewodników, którzy pomogliby nam uporać się z bólem, ale też podważający podstawowe kategorie etyczne i religijne: grzech, winę, karę.

Coraz bardziej tracimy - mówi Chwin -zdolność oceny zła. Wpadliśmy w relatywistyczną pułapkę, gdzie nic już nie jest do końca złe ani dobre, moralny porządek, który ma wpajać swoim studentom Jakub (mówił „o prawie, wolności i jej tajemnicach”), rozmył się. To nie ja zgrzeszyłem - usprawiedliwiamy się nieustannie, winny jest zawsze ktoś inny - przypadek, środowisko, toksyczni rodzice... Jakub uświadamia sobie, jak łatwo jest mu uniknąć odpowiedzialności, przymknąć oko, podeprzeć palcem szalę wagi, która odmierza winę. Paradoksalnie okazuje się, że wyzwolenie z poczucia grzeszności przynosi nie spokój, ale udrękę.

Jakaś cząstka Jakuba domaga się sądu i kary, zmusza go do wyzywania losu, próbowania własnej bezkarności - tym właśnie jest przecież przymus drobnych sklepowych kradzieży. Gdy profesor prawa po raz pierwszy wyniesie z supermarketu jakiś kolorowy przedmiot, wzniesie oczy w stronę pogodnego nieba, myśląc: „Obłoki, obłoki, jak bije serce, jaki żal i smutek ziemi. O, jakże wy straszne jesteście, stróże świata, obłoki!” Ale ten cytat z „Obłoków” jedynie podkreśla rozdźwięk. Bohater młodzieńczego wiersza Czesława Miłosza intensywnie odczuwa własne skażenie, wie, iż ktoś na niego nieustannie patrzy. Bohater Chwina już nie - z trudem walczy o odczucie winy, dostrzegając w jego braku zagrożenie godności ludzkiego życia. „Doświadczenie Bożego gniewu - czytamy w powieści słowa kardynała Ratzingera - nasze czasy zupełnie zatraciły, a przekonanie, że Bóg nikogo nie może potępić, stało się wśród chrześcijan powszechne. Teza, iż każdy może się zbawić na swój sposób, to w istocie pogląd cyniczny, w którym dostrzegam pogardę dla problemu prawdy i prawdziwego etosu”.

Chwin-pisarz zwraca tu uwagę na dwuznaczną rolę języka, którym oswajamy rzeczywistość. Bo nie tylko literatura żeruje na
ludzkim nieszczęściu, nie tylko wielcy tego świata patrzą na ludzkie istnienia jak na ciąg wyrazów na podpisywanych złotymi pelikanami listach, w których konkretny człowiek staje się częścią Wielkiej Liczby (i bez oporów można go deportować, rozstrzelać, skazać na nieistnienie), ale też każdy z nas dokonuje nieustannych wyborów, dzięki słowom uciekając od prawdy. W sklepie nie ukradłem - myśli Jakub - ale „zrobiłem gratis”, podczas egzaminu nie zawiniłem, a jedynie przypadkiem się pomyliłem.

Język jest niebezpiecznie obojętny, przyjmie wszystko i bohaterowi książki Chwina diabeł ukazuje się jako duch języka właśnie. Słynna fraza z wiersza Tadeusza Różewicza przypomina współczesne zobojętnienie. „- Zycie bez Boga jest niemożliwe - szeptał z rozpaczą Jakub (...). - Bez przesady, Jakubie - odpowiadał mu spokojnie duch języka. - Zycie bez Boga jest najzupełniej możliwe. To tylko dwa zdania, nic więcej. Jedno warte drugiego”. Z tej językowej gry ostateczne konsekwencje wysnuwa postmodernizm, przekonujący o równouprawnieniu wszystkich sądów, rozpłynięciu się ludzkiej podmiotowości, negujący - tłumaczy studentom Jakub -„ideę Człowieka i Prawdy”.

I dlatego po raz kolejny Chwin przeciwstawi słowu milczenie, językowi dotyk -prawdziwszy, trudniejszy do skłamania.
W najgłębszej swej części „Złoty pelikan” to ponadczasowa opowieść o poszukiwaniu utraconej duszy. Obok realizmu i groteskowego skrótu, mamy w tej książce baśniowość, rozmywającą granice między tym, co faktograficznie rzeczywiste, a tym, co istnieje jedynie w umyśle bohatera, podważającą racjonalne pewniki, jak dzieje się to choćby w przypadku życiorysu głównego bohatera, skonstruowanego nieco wbrew chronologicznej logice, by umieścić w nim doświadczenia centralne dla minionego polskiego półwiecza.

Historię Jakuba możemy zatem odczytać jako przypowieść o poszukiwaniu przez człowieka sensu swego życia. Jakub chce
znaleźć dowód istnienia własnej duszy, co przenikliwie odgaduje ksiądz Józef: „Bo może myślisz sobie tak: jeśli jest grzech, to jest i Bóg, i dusza. Więc tę swoją duszę boleśnie rozdrapujesz palcem niewiernego Tomasza, żeby ona zaczęła krwawić. Bo jak dusza zacznie krwawić - tak sobie może myślisz - to ty będziesz miał pewność, że ty ją naprawdę masz”.

Jedynie bowiem dusza (a nie na przykład pula genów) pozwala nam odróżnić się od innych form ziemskiego życia, dostrzec w kolejach losu jakiś plan i sens (a nie ciąg zbiegów okoliczności), ona jest dowodem, iż jesteśmy Córkami i Synami Króla, „nieprzenikniony cud istnienia” to efekt działania boskiej ręki, a nie jedynie nieprawdopodobnego przypadku, ona wreszcie daje nadzieję ucieczki przed śmiercią, będącą kresem i nicością. I dlatego bohater Chwina, jak przywołany w powieści święty Aleksy, porzuci świat blichtru i dostatku, uwolni się od społecznych konwencji i codziennego konformizmu, by odbyć duchową podróż. Dlatego, jak jego biblijny imiennik, będzie zmagał się z Bogiem, walcząc o godność swego życia.

Historia profesora, który staje się bezdomnym, to bowiem współczesna wersja odwiecznej mitycznej opowieści o ogołoceniu i ponownych narodzinach. Jakub będzie musiał pozbyć się wszystkich akcesoriów dotychczasowego losu, przejść przez śmierć, przemierzyć krainę zmarłych, by przyjść na świat raz jeszcze, wreszcie oczyszczony, obdarzony łaską pogodzenia się z sobą i światem. Przed ostatecznym upadkiem uchroni go kobieta, Eurydyka, która zwyciężyła rozpacz i śmierć, by przywrócić światu żywych swego Orfeusza.

4. Akcja książki zaczyna się w chwili, gdy Jakub, czekając na spóźniający się pociąg, spotyka na dworcu młodą żebraczkę Hildę. Przygląda się jej ciekawie, jak entomolog badający nieznany mu wcześniej gatunek ćmy, nie przypuszczając, że kiedyś wspólnie będą koczować w poniemieckich bunkrach, walcząc o przetrwanie. Ciekawość przeradza się w obojętność, w zimne tchnienie zła, wyczuwalne, gdy Jakub wzruszeniem ramion skwituje jej groźbę samobójczej śmierci: „Właściwie cóż by się takiego stało, gdyby skoczyła? Jedno nieszczęście mniej”.

Może właśnie w tej chwili okrucieństwa bohater Chwina traci duszę, pozbywa się jej, jak podarowanej Hildzie monety „o dość wysokim nominale”, którą ona bierze „w dwa palce jak hostię”. W ostatniej scenie powieści tę samą monetę znajdzie w kieszeni Jakub, zmierzający na ostateczny sąd. Będzie ją mógł położyć na szali wagi, wykupić się od potępienia. Przechodząc przez społeczną śmierć, uratuje w sobie życie prawdziwe, ukrytą w nas cząstkę boskości.

Niezbywalną iskrę, o którą modli się bohaterka „Pieśni” Czesława Miłosza: „O, gdyby we mnie było choć jedno ziarno bez rdzy, / choć jedno ziarno, które by przetrwało”...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1971 r. Krytyk literacki, pracownik Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, sekretarz Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta, wieloletni redaktor „Tygodnika Powszechnego”. Autor książki „Miłosz. Biografia” (Wydawnictwo Znak,… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 4/2003