Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Klub rozpadł się na drobne części, partia nie istnieje, zaś jej lider przymila się do Ewy Kopacz i PO. Jest w opozycji i jednocześnie popiera rząd – co świadczy o wyjątkowo elastycznym kręgosłupie.
Z tego Palikot był zawsze znany. Pamiętamy go jako wydawcę konserwatywnego tygodnika i skrajnego libertyna. Liberała gospodarczego, co chciał topić strajkujących górników w kopalniach, i skrajnego socjalistę. Miłośnika Papieża i wroga Kościoła.
Palikot żył w polityce, bo podnosił rating programów telewizyjnych. Gdy komuś spadały słupki oglądalności, zapraszał go do programu. Przychodził zawsze chętnie, często z gadżetem (łeb od świni albo sztuczny fallus). O resztę nie trzeba było się martwić.
Jedno trzeba mu oddać – w polityce wykazał się sporą odwagą. Wystąpił z PO, oddał mandat i od zera stworzył partię, która przebojem weszła do parlamentu. Problem w tym, że nikt nie wiedział po co. Członkowie Twojego Ruchu też nie mieli pojęcia, kim są: liberałami, socjalistami, feministami czy zwykłymi palaczami trawy, którym udało się załapać na budżetową posadę.
Można rzecz ująć w formie limeryku:
Pewien polityk z Biłgoraja
Żył z tego, że robił jaja:
To apostazja, to penis z plastiku,
Legalna trawka – takie fiku-miku,
A teraz się kaja.
Wyborcy lubią żarty, ale do czasu. Czas Palikota właśnie się kończy. Kolej na Korwina-Mikkego.