Zdjęcia, które miały zatrzymać wojnę

Gerda Taro, jedna z najważniejszych fotoreporterek XX wieku, długo czekała na uznanie. Dziś jej fotografie odbierane są jako zapowiedź aktualnych zmian społecznych.

11.10.2021

Czyta się kilka minut

Gerda Taro. Hiszpania, 1936 r. / ROBERT CAPA © INTERNATIONAL CENTER OF PHOTOGRAPHY / MAGNUM PHOTOS / FORUM
Gerda Taro. Hiszpania, 1936 r. / ROBERT CAPA © INTERNATIONAL CENTER OF PHOTOGRAPHY / MAGNUM PHOTOS / FORUM

1. Pod koniec stycznia 2008 r. świat obiegła informacja – uznana przez międzynarodowe media za odkrycie stulecia – o znalezieniu w Meksyku około 4500 negatywów zdjęć wykonanych w latach 1934-1939, których autorami byli Robert Capa, Gerda Taro, Dawid Chim Szymin (znany później jako David Seymour) oraz Fred Stein. Większość fotografii, zdeponowanych w kilku kartonowych pudełkach, nazywanych odtąd „meksykańską walizką”, została wykonana podczas wojny domowej w Hiszpanii.

Wiadomość była sensacyjna ze względu na odnalezienie zdjęć Roberta Capy, uważanych dotychczas za zaginione. Najsłynniejszy wojenny fotograf, za jakiego uważany był Capa, uchodził też za najważniejszego dokumentalistę konfliktu toczącego się od 1936 r. na Półwyspie Iberyjskim. Wykonane przez niego i opublikowane w magazynie „Life” zdjęcie upadającego żołnierza przeszło do historii fotografii jako ikona wojennego fotoreportażu.

Trzy lata po odkryciu „meksykańskiej walizki” nowojorskie International Center of Photography udostępniło publiczności odnalezione fotografie wraz z towarzyszącą wystawie dokumentacją, opracowaną przez badaczkę Cynthię Young. Analiza, której poddane zostały negatywy, pokazuje, że Robert Capa owszem, był legendarnym fotografem hiszpańskiej wojny, jednakże zdjęcia wykonane przez Chima i Gerdę Taro niczym mu nie ustępują.

2. Cała trójka poznała się w Paryżu, na początku lat 30., wszyscy byli emigrantami o lewicowych poglądach i mieli żydowskie pochodzenie. Wynajmowali wspólnie atelier z ciemnią fotograficzną przy rue Daguerre i często pracowali razem, przekazując sobie zlecenia lub wywołując zdjęcia.

Urodzony w Warszawie w 1911 r. Dawid Szymin, który we Francji posługiwał się skróconą formą swojego nazwiska, zapisaną zgodnie z regułami francuskiej wymowy – Chim – przeszedł do historii fotografii jako David Seymour. Z rodzinnego miasta wyjechał najpierw do Lipska, na studia w prestiżowej Staatliche Akademie für Graphische Künste und Buch­gewerbe, którą później zmienił na paryską Sorbonę. Poprzez czasopismo „Regards”, gdzie zamieszczał swoje pierwsze fotografie, związał się z Association des Écrivains et Artistes Révolutionnaires (AEAR), stowarzyszeniem, do którego należało wielu postępowych pisarzy i artystów. Ważnym ośrodkiem także dla Capy i Taro.

Robert Capa przyszedł na świat w Budapeszcie w roku 1913 jako Endré Friedmann. Już jako uczeń gimnazjalny angażował się politycznie, biorąc udział w protestach przeciwko autorytarnym rządom Miklósa Horthy’ego. Po aresztowaniu i krótkim pobycie w więzieniu zdecydował się na emigrację do Niemiec. Jako student berlińskiej Deutsche Hochschule für Politik rozpoczął współpracę z agencją Dephot. Jego pierwszym ważnym zleceniem był reportaż ze spotkania z Lwem Trockim, które miało miejsce w hali sportowej w Kopenhadze.

Niestety, dojście w 1933 r. Hitlera do władzy zmusiło Friedmanna do wyjazdu z Niemiec. Kolejnym przystankiem na jego emigracyjnej drodze był Paryż.

Gerda Taro, podobnie jak Szymin, przybyła do Paryża jako polska obywatelka. Jej rodzice pochodzili z Galicji – ojciec z Husiatyna, a matka z Buczacza. Choć cała rodzina Pohorylle, bo tak brzmiało nazwisko Gerdy, wyjechała do Niemiec w 1909 r., to po upadku monarchii austro-węgierskiej wszyscy automatycznie stali się polskimi obywatelami. Miało to dla przyszłej fotografki ważne znaczenie, bo kiedy w 1933 r. została w Lipsku aresztowana przez SA (Sturmabteilung, oddziały szturmowe NSDAP), polski konsul postarał się o jej niezwłoczne uwolnienie. Irme Schaber w biografii zatytułowanej „Gerda Taro – Fotoreporterin. Mit Robert Capa im spanischen Bürgerkrieg” („Gerda Taro – fotoreporterka. Z Robertem Capą na hiszpańskiej wojnie domowej”) publikuje list, jaki wystosował do niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych konsul, dr Tadeusz Brzeziński, protestując przeciwko zatrzymaniu polskiej obywatelki. Urodzona w 1910 r. w Stuttgarcie Gerta Pohorylle nie miała jednakże żadnego związku z polską kulturą ani językiem. W rodzinnym mieście obracała się w środowisku dobrze sytuowanej klasy średniej, którą później, po przeprowadzce do Lipska, zamieniła na kręgi lewicowo-komunistyczne. To tam poznała swoich przyszłych kochanków: Georga Kuritzkesa i Willy’ego Chardacka – protagonistów książki Heleny Janeczek pt. „Fotografka”.

Po uwolnieniu Gerty z aresztu obaj starali się ułatwić jej wyjazd z Niemiec. Kuritzkes namawiał ją do przyjazdu do Włoch, gdzie studiował. Chardack przekonywał do Paryża, pisząc, że bez trudu znajdzie tam pracę i będzie mogła kontynuować naukę. Gerta zdecydowała się na Francję, lecz mimo świetnej znajomości języka, niezłego wykształcenia i umiejętności pisania na maszynie trudno było jej zdobyć pracę dającą utrzymanie. Czynsz za wynajęty pokój opłacała dzięki pomocy przyjaciół i dorywczym zajęciom (najczęściej zatrudniała się w charakterze maszynistki). Fred Stein, który – obok Capy – jest autorem zachowanych do dzisiaj portretów Gerdy Taro, wiele razy fotografował swoją lokatorkę nad maszyną do pisania. Jej przyjaciółka, Ruth Cerf, także pojawiająca się w książce Janeczek, próbowała sił jako modelka. Właśnie dzięki temu obie poznały Endré Friedmanna.

3. Związek uczuciowy i zawodowy Taro i Capy zaważył na karierze obydwojga. Gerta nie tylko doceniła talent Friedmanna, ale też postanowiła wesprzeć go w pracy. Nie była już wtedy amatorką. Mieszkając u Freda i Lilo Steinów, nauczyła się wywoływać zdjęcia, rozpoczęła też stałą pracę w agencji fotograficznej Alliance, kierowanej przez Marię Eisner i mającej liczne kontakty z zagraniczną prasą. Władając trzema językami, mogła nawiązać kontakty z wieloma wydawcami, współtworząc jednocześnie filary nowoczesnej agencji, skupiającej w swoich szeregach wielu znanych fotografów. Powstała po II wojnie światowej słynna agencja Magnum bazowała na doświadczeniu Alliance, a Eisner prowadziła później także jej paryskie biuro.

O początkach działalności fotograficznej Gerty wiadomo niewiele. Irme Schaber przytacza wypowiedź jednego z ówczesnych dziennikarzy, który pisał, że „wszędzie, gdzie tylko było możliwe pstryknięcie zdjęcia, pojawiała się maleńka postać z aparatem”. Posiadanie kosztownego naówczas sprzętu nie było powszechne. Gerta Pohorylle korzystała najprawdopodobniej z aparatów swoich kolegów fotografów. Pierwsze zdjęcie udało jej się sprzedać do francuskiego magazynu poświęconego modzie, a 4 lutego 1936 r. otrzymała legitymację prasową wydaną przez agencję A.B.C. Press Service z siedzibą w Amsterdamie.

Kilka miesięcy później para fotografów spotkała się z Marią Eisner, aby przedstawić jej odkrytego niedawno, a już sławnego amerykańskiego artystę Roberta Capę. Pomysł z wymyśloną postacią fotografa i jego agentki zaczął świetnie funkcjonować. Szybko więc Gerta Pohorylle stała się Gerdą Taro, a zdjęcia, jakie obydwoje wykonywali, zaczęły być opatrywane podpisem „Credit Capa & Taro”.

18 czerwca 1936 r. w Hiszpanii generał Franco przeprowadził pucz wojskowy. Z kraju szybko zaczęły docierać wiadomości o ulicznych protestach i walkach z udziałem tworzonych przez partie polityczne i związki zawodowe oddziałów milicji. Decyzja Taro i Capy o wyjeździe była natychmiastowa i już pod koniec czerwca obydwoje mieli potrzebne do tego dokumenty.

4. „Aby wojna mogła wyrwać się z własnego kontekstu i zwrócić na siebie uwagę międzynarodową, musi zostać uznana za wyjątkową i reprezentować coś więcej niż tylko sprzeczne interesy walczących stron” – pisała Susan Sontag w „Widoku cudzego cierpienia”. I dalej: „w hiszpańskiej wojnie domowej widziano opór stawiany faszystowskiemu zagrożeniu – próbę generalną przed nadchodzącą wojną europejską i »światową«”. Tak też postrzegali swoją pracę, polegającą na dokumentowaniu tego konfliktu, Capa, Taro i Chim, który do nich dołączył.

Fotografować historię znaczyło dla nich – jak pisze Irme Schaber – mieć wpływ na jej tworzenie. Zdjęcia, które cała trójka wysyłała do licznych gazet i czasopism, miały informować, wyjaśniać, wywierać wpływ na opinię publiczną i przedstawicieli władzy w demokratycznych jeszcze państwach. Ważne były więc nie tylko relacje z pola walki, ale także reportaże pokazujące cierpienia ludności cywilnej, w szczególności kobiet i dzieci, których najbardziej dotykały skutki wojennych działań. Gerda chętnie podejmowała takie właśnie tematy, ale fotografowała też kobiety w nowej roli, w jakiej obsadziła je wojna: jako zaangażowane w walkę milicjantki. Niespotykane dotychczas zdjęcia umundurowanych kobiet z bronią w ręku podczas ćwiczeń na plaży w Barcelonie obiegły prasę we Francji i Anglii, stając się symbolem toczącej się w Hiszpanii rewolucji.

W sierpniu 1936 r. fotoreporterzy wyruszyli na front aragoński. Zdjęcia, które wtedy powstały, portretują nie tylko żołnierzy z uniesioną do góry ręką i zaciśniętą pięścią, ale też chłopów i pasterzy podczas żniw. Miesiąc później oboje przenieśli się do Andaluzji, gdzie wielokrotnie towarzyszyli milicjantom w patrolach wokół frontu przebiegającego na południe od Kordoby. To tutaj właśnie powstała najsłynniejsza fotografia hiszpańskiej wojny zrobiona przez Roberta Capę i znana jako „Śmierć hiszpańskiego lojalisty” lub „Upadający milicjant”. W przypisie zamieszczonym w „Widoku cudzego cierpienia” Sontag pisze, że zdjęcie to „zostało po raz pierwszy opublikowane w »Vu« 23 września 1936 r. ponad drugim zdjęciem – wykonanym z tego samego miejsca i w tym samym oświetleniu – przedstawiającym innego padającego żołnierza armii republikańskiej, któremu karabin wypada z prawej ręki, w tym samym miejscu na zboczu. Tego zdjęcia nigdy nie opublikowano ponownie. Pierwsze wkrótce wydrukowano po raz drugi w gazecie »Paris-Soir«”.

5. Zarzuty, że fotograficzny symbol wojny był inscenizacją, pojawiły się 20 lat po śmierci Capy. On sam podawał sprzeczne informacje dotyczące okoliczności powstania słynnego ujęcia. Pierwotnie utrzymywał, że fotografia powstała w czasie bitwy pod Cerro Muriano i dopiero liczne badania przeprowadzone m.in. przez biografa i opiekuna archiwum fotografa, Richarda Whelana, oraz odkrycie w 2006 r. przez Irme Schaber zdjęć kontaktowych wykonanych w tej samej lokalizacji przez Taro, podważyły podawane przez Capę informacje. Widać na nich wyraźnie bohatera zdjęcia Roberta oraz jego towarzyszy, którzy znajdują się na ćwiczeniach i nie strzelają ostrą amunicją.

Odnaleziona i zaprezentowana na pierwszej wystawie prac Gerdy Taro dokumentacja skłoniła hiszpańskich historyków do dalszych badań. José Manuel Susperregui dokonał komputerowego porównania zdjęcia Capy z krajobrazem wokół Cerro Muriano i Kordoby. Stwierdził, że „Upadający milicjant” sfotografowany został w miejscowości Espejo. Kilkukrotne powiększenie fotografii pokazało też, że broń wypadająca żołnierzowi z ręki nie jest odbezpieczona, co potwierdzałoby wersje, że były to ćwiczenia oddziału milicjantów.

Irme Schaber pisze, że zdjęcie zawdzięcza sławę kilku ważnym aspektom: dokumentuje nieuchwytny moment śmierci, który udało się zatrzymać w fotograficznym kadrze, pokazuje okrutne i prawdziwe oblicze wojny, czyli samotnie umierającego żołnierza, a także uświadamia niebezpieczne okoliczności, w jakich powstać musiało ujęcie. Obraz Capy uznano za alegorię życia i śmierci, porównywano go do „Rozstrzelania powstańców madryckich” Goi z 1808 r.

6. Wojna domowa w Hiszpanii przeszła do historii także jako pierwsze starcie medialne, w którym szczególną rolę odegrała fotografia. Materiały wizualne drukowane były, jak pisze Susan Sontag, głównie w dziennikach i tygodnikach: „obok popularnych czasopism z końca XIX w., takich jak »National Geographic« albo »Berliner Illustrirte Zeitung«, które wykorzystywały zdjęcia jako ilustracje, pojawiły się wysokonakładowe tygodniki, zwłaszcza francuski »Vu« (w 1929), amerykański »Life« (w 1936) oraz brytyjski »Picture Post« (w 1938 roku), w całości składające się ze zdjęć, którym towarzyszyły krótkie, dopasowane do nich teksty, oraz historii obrazkowych – przynajmniej czterech-pięciu fotografii tego samego autora, za którymi szła opowieść jeszcze mocniej dramatyzująca obraz”. Takich opowieści dostarczali reporterzy działający w Hiszpanii.

W miarę jak front przesuwał się w kierunku Madrytu, a siły generała Franco wspierane przez Hitlera i Mussoliniego zdobywały kolejne prowincje, w wojennych doniesieniach przeważały zdjęcia bombardowanych miast, uchodźców, rannych lub martwych żołnierzy, dzieci na barykadach lub w organizowanych naprędce sierocińcach. Wiele publikowanych wtedy fotografii Taro, które ukazały się m.in. w „Vu”, „The Illustrated London News”, „Zürcher Illustrierte” czy „Volks Illustrierte”, nie zostało podpisanych albo opatrzono je nazwiskiem Roberta Capy. Te bezimienne przypisano mu później automatycznie. Nawet Sontag, przywołując najsłynniejszy i najczęściej publikowany portret Capy z 1937 r., wykonany przez Gerdę Taro, nie podaje nazwiska autorki.

Wpływ na takie potraktowanie spuścizny Taro miała z pewnością jej przedwczesna i tragiczna śmierć 27 lipca 1937 r. Dwa dni wcześniej fotografka namówiła amerykańskiego dziennikarza Teda Allana do wspólnej wyprawy na front niedaleko miejscowości Brunete w pobliżu Madrytu. Gerda wybierała się wkrótce do Paryża i chciała przywieźć nową porcję zdjęć z kończącej się tam właśnie bitwy. Wracając, obydwoje wsiedli do samochodu transportującego rannych. Kolumna wojskowa, w której się poruszali, została zaatakowana przez samoloty i jeden z czołgów w powstałym zamieszaniu stoczył się na sanitarkę, którą jechali Taro i Allan. Fotografka zmarła wskutek odniesionych ran następnego dnia.

Wiadomość o jej śmierci ukazała się we wszystkich gazetach i magazynach, a pogrzeb, który odbył się w Paryżu 1 sierpnia, stał się wielką polityczną manifestacją z udziałem dziesiątek tysięcy ludzi, w tym wielu ówczesnych intelektualistów i działaczy partyjnych. Nagrobek pochowanej na cmentarzu Pére-Lachaise Taro wykonał, prawdopodobnie na zlecenie Louisa Aragona i Tristana Tzary, Alberto Giacometti.

7. Kiedy w 1940 r. niemieckie wojska wkroczyły do Paryża, Imre Weisz, fotograf i przyjaciel Capy, postanowił uratować zdjęcia, które znajdowały się w atelier należącym do fotoreporterów. Spakowane i szczegółowo opisane negatywy opuściły Francję w poczcie dyplomatycznej i dotarły bez szwanku do Meksyku, gdzie przeleżały zapomniane przez prawie pół wieku. Odkrył je przez przypadek Benjamin Traver, filmowiec i kuzyn meksykańskiego generała, przeglądając rzeczy pozostawione mu przez wuja w spadku. Wiele kolejnych lat upłynęło na negocjacjach, po zakończeniu których „meksykańska walizka” trafiła do archiwum Roberta Capy w Nowym Jorku. Wśród uratowanych zdjęć było około 800 negatywów należących do Gerdy Taro.

Inaczej niż w przypadku Chima i Roberta Capy, którzy po II wojnie byli współzałożycielami słynnej agencji fotograficznej Magnum, dbającej o prawa należących do niej fotografów, prace Taro uległy rozproszeniu i zapomnieniu albo zostały przypisane (świadomie lub nie) Robertowi Capie. Irme Schaber publikuje rewersy niektórych jej zdjęć, gdzie pieczątka lub napis „Foto Taro” zostają przekreślone i zastąpione stemplem „Photo Robert Capa” lub „Capa/Magnum-Credit”. W recepcji twórczości Capy, który zginął od wybuchu miny na wojnie w Indochinach w roku 1954, Taro pojawia się nie jako zawodowa partnerka, tylko jako przyjaciółka i ukochana, jedyna wielka miłość o tragicznym finale.

Okres zimnej wojny, a szczególnie era McCarthy’ego w USA nie sprzyjały afiszowaniu się z lewicowymi poglądami. Capa został więc zaangażowanym antyfaszystą, a Taro walczącą komunistką. To także wpłynęło na zainteresowanie jej spuścizną na Zachodzie. Przełomem były wielka wystawa „Spagna 1936-1939” na weneckim Biennale w 1976 r., gdzie wśród prezentowanych zdjęć znalazły się także fotografie Taro, oraz kwerenda, jaką wykonał Richard Whelan, szukając materiałów do książki o Capie. Wertując paryskie archiwa natrafił na tak wiele publikacji, których autorką była Taro, że nie mógł ich zignorować.

Fotografia – jak pisze Sontag – najmocniej wbija się w pamięć, która działa na zasadzie stopklatki, jest jak cytat, jak przysłowie. Obok niedającego się zapomnieć zdjęcia „Upadającego milicjanta” Roberta Capy warto zapamiętać także fotografię milicjantki, która w butach na obcasach i z rewolwerem w ręku celuje do niewidzialnego wroga.

Gerda Taro uchwyciła na niej nie tylko kawałek historii, ale także przewidziała przyszłość. ©



W PROGRAMIE tegorocznej edycji ­Festiwalu Conrada znalazło się pasmo poświęcone twórczości fotograficznej Gerdy Taro, w ramach którego odbędą się m.in. następujące wydarzenia:

10.10.2021, godz. 18.00

Wojna, rewolucja, protest w kobiecym obiektywie Wernisaż wystawy fotografii Artystki: Gerda Taro, Nadia Bużan, Lesia Pcholka i Wolha Szukajła

Kuratorki: Iwona Demko i Renata ­Kopyto

Czas trwania wystawy: 10.10.2021 – 24.10.2021 Miejsce: Galeria Domu ­Norymberskiego, ul. Skałeczna 2, Kraków

17.10.2021, godz. 16.30

Gerda Taro – świadkini historii

Rozmowa z Fernando Olmedą, autorem biografii Gerdy Taro Prowadzenie: Nina Pluta Tłumaczenie symultaniczne z języka hiszpańskiego Miejsce: Instytut Cervantesa, ul. Kanonicza 12, Kraków

17.10.2021, godz. 18.30

W ogniu walki

Dyskusja z udziałem Heleny Janeczek, autorki książki „Fotografka”, i Irme Schaber, autorki biografii Gerdy Taro.

Prowadzenie: Grzegorz Jankowicz

Tłumaczenie symultaniczne z języka niemieckiego Miejsce: Pałac Potockich, Rynek Główny 20, Kraków

Pełną listę wydarzeń z pasma znajdą Państwo na naszej stronie internetowej: www.conradfestival.com

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2021