Zamknięte drzwi schronisk

Gdy w ostrą zimę bezdomni zgłoszą się do noclegowni, może się okazać, że nie znajdą miejsca, bo nowe prawo zakazuje przyjmowania chorych. A rzadko się zdarza, żeby bezdomny był zdrowy.

05.12.2016

Czyta się kilka minut

Schronisko Brata Alberta, Łódź 2014 r. / Fot. Marcin Stępień / AGENCJA GAZETA
Schronisko Brata Alberta, Łódź 2014 r. / Fot. Marcin Stępień / AGENCJA GAZETA

Dwunastego września 2014 r. bezdomny M. wysyła pismo do Warszawskiego Centrum Pomocy Rodzinie, które odpowiedzialne jest m.in. za rozlokowanie potrzebujących w tamtejszych Domach Pomocy Społecznej. Wyjaśnia, że stan jego zdrowia znacznie się pogarsza. M. od roku mieszka w Pensjonacie „Św. Łazarz”. Jego dalszy pobyt w schronisku, w którym nie może liczyć na natychmiastową pomoc lekarzy czy pielęgniarek, jest dużym utrudnieniem.

Pismo wpływa do urzędu 22 września. Trzy dni później WCPR odpisuje: „W chwili obecnej na miejsce w domach pomocy społecznej na terenie Warszawy oczekuje łącznie 555 osób. Wśród nich znajdują się osoby w bardzo trudnej sytuacji życiowej i zdrowotnej oraz osoby z postanowieniem sądu, którym bezwzględnie pilnie należy zabezpieczyć pobyt w placówce. Pan natomiast przebywa obecnie w Pensjonacie Socjalnym (…), zatem ma zapewnioną opiekę. Z tego też względu tutejsze Centrum nie widzi możliwości przyspieszenia umieszczenia Pana w innej placówce”.

Przez rok M. wpisany był na listę oczekujących. W tym czasie stan jego zdrowia pogarszał się. Pensjonat „Św. Łazarz”, mimo że jest jedną z najlepiej rozwiniętych placówek w Warszawie, nie jest w stanie zapewnić takich potrzeb, jakie oferuje DPS.

We wrześniu 2015 r. list do WCPR pisze dyrektorka Pensjonatu „Św. Łazarz”, ­Adriana Porowska: „Z żalem informujemy o śmierci pana M. Zmarł w wyniku pogarszającego się stanu zdrowia. (…) Staraliśmy się mu pomóc, nie mamy jednak pielęgniarki, lekarz nie chce przyjeżdżać do podopiecznych, każde wezwanie karetki wiąże się z wysłuchaniem informacji o naszej nieodpowiedzialności, bo to nie pilny przypadek, tylko ciężko chory człowiek. Zmarł w poczuciu opuszczenia przez państwo polskie, czuł się zbywany przez instytucje mające w zakresie swoich obowiązków zaopiekowanie się schorowanym człowiekiem”. W odpowi0dzi WCPR tłumaczy, że „każdy z domów pomocy prowadzi listę oczekujących i chronologicznie realizuje przyjęcia”.

Podobnych przypadków w całej Polsce jest pewnie znacznie więcej. Problem z przepełnionymi Domami Pomocy Społecznej nie tylko nie jest rozwiązywany, ale pogłębia się: 5 września tego roku weszła w życie nowelizacja ustawy o pomocy społecznej. W art. 48a czytamy teraz: „W noclegowni, schronisku dla osób bezdomnych, ogrzewalni mogą przebywać osoby zdolne do samoobsługi, których stan zdrowia nie zagraża zdrowiu i życiu innych osób przebywających w placówce”.

Nad tym, czym jest „samoobsługa” i co się stanie z bezdomnymi chorymi, którzy nie znajdą miejsca w DPS, zastanawiają się właśnie społecznicy prowadzący schroniska.

Gmina niechętnie dopłaci

Jednym z argumentów za wprowadzeniem zmian były zdarzenia, do których doszło w Domu Pomocy Społecznej w Zgierzu. Łódzki wojewoda zamknął go po śmierci sześciu osób, które przebywały tam w fatalnych warunkach. Ze śledztwa inspektorów wynikało, że podopieczni mieli być głodni, a temperatura w ich pokojach nie przekraczała 10 stopni Celsjusza. „Dom w Zgierzu nie powinien w takiej formule w ogóle funkcjonować. Był zarejestrowany jako noclegownia, a funkcjonował jako dom pomocy społecznej, udzielając opieki – jeśli można tak nazwać jego działalność – w sposób zupełnie nieuprawniony, w nieodpowiednim standardzie i bez wymaganego zezwolenia”, komentowała sprawę minister rodziny, pracy i polityki społecznej, Elżbieta Rafalska.

Rzeczywiście w skali kraju, jak podaje ministerstwo, nielegalnych Domów Pomocy Społecznej może działać nawet sto. Żeby prowadzić DPS, trzeba spełnić określone w ustawie warunki. M.in. należy mieć odpowiedni metraż, pewną liczbę lekarzy, pielęgniarek i sanitariuszy. DPS-y prowadzą całodobową opiekę medyczną. Schroniska, noclegownie czy ogrzewalnie z założenia są jedynie tymczasowymi miejscami pobytu. Jeśli zatem bezdomny decyduje się na zmianę życia, najczęściej najpierw zgłasza się do schroniska, później, jeśli jest zdrowy i zdolny do pracy, przy wsparciu pracowników socjalnych staje na nogi. Jeśli natomiast jest chory albo, jak określa to ministerstwo, „niezdolny do samoobsługi”, powinien trafić do DPS-u.

– Sytuacja zdrowotna decyduje o kolejności przyjmowania do domów pomocy społecznej. Trzeba jednak pamiętać, że to są placówki opiekuńcze, a nie medyczne. Jeśli więc ktoś wymaga całodobowej medycznej opieki, to nie powinien trafiać do Domu Pomocy Społecznej, tylko np. do zakładu opiekuńczo-leczniczego – wyjaśnia Marta Chechelska, dyrektorka DPS-u w krakowskiej Nowej Hucie.

Pobyt w takich placówkach finansuje, jeżeli go na to stać, sam pensjonariusz. W DPS-ie pokrywa 70 proc. ceny, resztę płaci gmina, z której pochodzi.

– Na miejsce w DPS-ie często czeka się latami. Z drugiej strony gminy wcale nie są chętne do opłacania pobytu swoich mieszkańców w takich placówkach – mówi Paweł Maczyński, wiceprzewodniczący Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej.

Innego zdania jest ministerstwo. W odpowiedzi na pismo Federacji na rzecz Rozwiązywania Problemu Bezdomności czytamy: „DPS-y dysponują wolnymi miejscami (1165 miejsc w całej Polsce), więc problemu z dostępem nie ma”.

– Problem może polegać na tym, że mamy nierównomierne rozłożenie wolnych miejsc w DPS-ach. Jeśli mamy bezdomnego w Nowym Targu, a wolne miejsca akurat w Gdańsku, to nikt go kilkaset kilometrów nie przewiezie – wyjaśnia rzecznik praw obywatelskich, Adam Bodnar.

Nonsens roku

Oprócz problemu z dostępem do DPS-ów społecznicy prowadzący schroniska i noclegownie martwią się też karami, które mają być nakładane na ich placówki, jeśli niosą pomoc osobom „niezdolnym do samoobsługi”. – Nie jestem ani lekarzem, ani pielęgniarką. Pracownik socjalny został wsadzony w buty medyczne i jego zadaniem jest zdecydować, czy ktoś jest zdolny albo niezdolny do „samoobsługi”. Realia są takie, że osoby przychodzące do mojej placówki często nie mają podstawowych dokumentów, np. dowodu osobistego. Trudno zatem zdecydować, czy konkretny człowiek kwalifikuje się do ustawowego zapisu – mówi Porowska.

Dyrektorka Pensjonatu „Św. Łazarz” spytała o to ministerstwo. W odpowiedzi usłyszała, że „podmiot prowadzący bez zezwolenia placówkę zapewniającą całodobową opiekę osobom niepełnosprawnym, przewlekle chorym lub w podeszłym wieku, w którym przebywa więcej niż 10 osób, podlega karze w wysokości 20 tysięcy złotych. Kara może być ponowiona, jeśli sytuacja się nie zmienia”.

Nieco dokładniej problem, czym jest „samoobsługa”, ministerstwo wyjaśnia w liście do Federacji na rzecz Rozwiązania Problemu Bezdomności. Okazuje się więc, że „nie można wskazać szczegółowego katalogu chorób, zaburzeń czy stopni niepełnosprawności, który uprawniałby do jednoznacznego stwierdzenia, czy dana osoba jest zdolna do samoobsługi, czy nie. Wśród chorób zakaźnych wykluczających przyjęcie do placówki można wymienić gruźlicę”. Oraz że to pracownik socjalny, prowadząc wywiad środowiskowy, może ocenić stan zdrowia potrzebującego.

Na forum Federacji zawrzało. Tomasz Neumann, pracownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej z Wrocławia, napisał: „Gratulacje dla Ministerstwa za nominację w kategorii nonsens roku. Co do oceny stanu zdrowia przez pracownika socjalnego to powiem krótko: w takim razie mogę śmiało zacząć leczyć ludzi – oto jakieś antidotum na brak personelu medycznego w placówkach służby zdrowia”. Ministerstwo stara się uspokajać. „Nie określiliśmy, czym dokładnie ma być »samoobsługa«, bo każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie” – czytamy w oświadczeniu resortu. Jednak społecznicy martwią się najbardziej, że po nowym zapisie ustawy może się okazać, iż osoby bezdomne i chore nie otrzymają potrzebnej pomocy.

– Pani minister w odpowiedzi na mój list stwierdziła, że mogę sobie chorych przyjmować, ale ani samorząd, ani państwo nie będzie takich wybryków dotować. Nie odpowiedziała, gdzie obywatele: ludzie bezdomni po szpitalach lub niewymagający hospitalizacji, a jedynie pomocy medycznej i pielęgniarskiej, mają przebywać – mówi s. Małgorzata Chmielewska, kierująca w Polsce Wspólnotą Chleb Życia, która prowadzi kilka schronisk w różnych miastach.

Zaczęła się zima. Wielu bezdomnych, którzy cieplejsze dni spędzają na ulicy, gdy robi się zimno, puka do schronisk i noclegowni. W Polsce, według różnych szacunków, jest około 40 tys. bezdomnych. ­Egzystencja na ulicy, często w fatalnych warunkach, jest zagrożeniem dla ich zdrowia i życia. Pracownicy socjalni podkreślają, że rzadko się zdarza, by bezdomny był całkowicie zdrowy. Gdy w ostrą zimę zgłosi się do schroniska, może się okazać, że nie znajdzie dla siebie miejsca.

– Często się zdarza, że urzędnicy mają swoje pomysły i ich nie weryfikują ze środowiskiem, które zna się na problemie. Tylko czasami dochodzi do konsultacji. Pewne jest jedno: jeśli w wyniku długiego czasu oczekiwania na DPS i trudności z określeniem gminy, która miałaby finansować pobyt osób potrzebujących, konsekwencje będą ponosić szefowie schronisk, gdzie bezdomni czekają w kolejce, to zapis w uchwale jest kuriozalny – podsumowuje Paweł Maczyński. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, autor wywiadów. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii wywiad (2015 r. i 2016 r.) oraz do Studenckiej Nagrody Dziennikarskiej Mediatory w kategorii "Prowokator" (2015 r.). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2016