Zamki na piasku

Na plaży wszystko jest dane od razu, wszystko od razu - niestety - widać, i ta doskonała widzialność ludzi na plażę przyciąga.

09.08.2011

Czyta się kilka minut

Fot. Adam Palenta /
Fot. Adam Palenta /

Są ludzie, którzy nienawidzą plaży, nie położą się na piasku, nie usiądą na leżaku, bo obraża to ich poczucie intelektualnej godności, zaprzatniętej najwyższymi sprawami ducha, nie rozbiorą się w miejscu publicznym, nie poskaczą na falach, nie postukają deseczką w piłeczkę. Ja z wielkim upodobaniem siadam na piasku, stawiam nad sobą parasol, czytam, pływam, wyleguję się, a kiedy to wszystko już mi się znudzi, siadam, poprawiam na leżaku i patrzę.

Patrzę i patrzę, bo plaża to oszałamiający spektakl egzystencjalny, żadna błaha rozrywka, żadna pusta igraszka, lecz życie całe w swej ułomności i blasku, w śmieszności i powadze, w zachwyceniu i obrzydliwości - paradoks wcielony. Z jednej strony to kompletne zawieszenie życia, wzięcie w nawias codziennej egzystencji, popadnięcie w letarg, zapomnienie o wszystkim, jakby na tym skrawku piasku wszystko, co się wydarzyło do tej pory, przestało obowiązywać i człowiek oczyszcza się z dobrego i złego, obmywa morską wodą, ociera piaskiem. Z drugiej jednak strony, to właśnie na plaży egzystencja pęcznieje, nadyma się, wyłazi pod oczy, co najlepiej opisywał chyba Gombrowicz, którego ludzkie ciało - biedak, biedak - obnażone, bezwstydne, obrażało, przyprawiało o wymioty, nasuwało zbrodnicze instynkty.

Pełno tu dzikich wrzasków, bezładnych ruchów, gestów, pełno słów, przed którymi nie sposób się bronić, bo zapychają uszy, pełno sypania piaskiem w oczy i na posmarowaną skórę, pełno radiowego harmidru. Z jednej strony wyciszenie życia, z drugiej - jego monstrualne, nie do wytrzymania, nagromadzenie. To zderzenie tylko na plaży jest możliwe, gdyż plaża to miejsce graniczne, pośrednie, stykowe: między ziemią i morzem, między ubraniem i nagością, między ludzkim i zwierzęcym, między powagą i dowcipem, między domem i bezdomnością, między prywatnym i publicznym. Z jednej strony horyzont otwiera tu się w nieskończoność, gubi oko wpatrzone w bezkresną dal, z drugiej skończoność, och, nikczemna skończoność ludzkiego ciała każe oku przywierać do skończonych kształtów, godzić się na niedoskonałość.

Właśnie to niezdecydowanie tak ludzi przyciąga, to dzięki tej niejednoznaczności ludzie walą tłumem na plażę, gdzie doznają oczyszczenia, choć oczyszczenie to dokonuje się w brudzie. Ktoś, kto nigdy nie położyłby się w miejscu publicznym, na plaży chrapie w najlepsze, choć tłumniej tu niż na Piątej Alei w Nowym Jorku albo na Monte Cassino w Sopocie, ktoś, kto w pracy pozapinany jest na ostatni guzik, tu beztrosko paraduje w gaciach, a nawet bez stanika. Ktoś, kto każdy pyłek strzepuje z obrusa, tu przymyka oko na inwazję piasku. Można tak w nieskończoność ciągnąć listę paradoksów plaży, albowiem nic tu nie jest oczywiste, gdyż plaża przyzwyczaja nas powoli do utraty gruntu, do zapadania się w ziemię, do utraty podstawy, która kiedyś będzie naszym całkowitym udziałem.

***

Nagle spojrzenie innych ludzi przestaje dosięgać plażowicza, jego superego tępieje, rozpływa się w słońcu. Świat przestaje na chwilę być groźny i nieprzychylny, wszystko staje się w swojej dwuznaczności rozumniejsze. Na plaży jest wszystko to, co jest gdzie indziej, tyle że w innej postaci. Seks, życie rodzinne, handel, rozrywka, wszystko to jest w zasięgu ręki, bez wysiłku dostępne, w formie skondensowanej i ułatwionej.

Człowiek na plaży natychmiast - z upodobaniem - pierwotnieje i zaczyna zakładać pierwsze domostwa, chroniące przed złowrogimi żywiołami, zaczyna tworzyć prymitywne dzieła sztuki z tego, co ma pod ręką, a że sztuka narodziła się z próby utrwalenia kruchego losu człowieczego, to i człowiek na plaży wznosi zamki przez cały dzień. Potem chętnie przygląda się ich upadkowi, w ten sposób odgrywając przed sobą, i w ten sposób oswajając, absurd ludzkiej egzystencji, która konstruowana z mozołem, pod koniec dnia rozpada się w brudny piach.

Ale ten piach, tutaj, choćby nie wiem jak brudny, nigdy brudny nie jest, człowiek na plaży, osobny gatunek ludzki, tworzony na potrzeby zdrowia psychicznego, tarza się w tym piachu, zakopuje, jakby chciał jeszcze mocniej związać się z ziemią i powiedzieć: "tak, z prochu powstałem i w prochu się tarzam", ojcowie pozwalają grzebać się za życia swoim dzieciom, by potem, w ostatniej chwili, kiedy już całe ciało zaczyna znikać pod naporem dziecięcych łopatek, ogromnym wysiłkiem zmartwychwstać, przywrócić na chwilę zakłócony ład, ukrócić marzenia o ojcobójstwie.

Ojców z synami łączy ta sama ziemia, w której się grzebią, ten sam piasek, podmywany przez fale, które niestrudzenie przypominają o tymczasowości i znikomości. Napiszesz patykiem albo palcem, że kogoś kochasz, to zaraz to zniknie, napiszesz, że nienawidzisz, to twoją nienawiść słońce oglądać będzie tylko chwilkę.

Tu wszystko jest na chwilę, na godzinę, na pół dnia, na cały dzień, tu wszystko jest tak samo jak tam, w prawdziwym życiu, ale jednak inaczej, znacznie intensywniej. Poza jednym chyba. Plaża, pełna nagości, pełna gołych piersi i odsłoniętych brzuchów, pełna drgających pośladków, pozbawiona jest erotyki. Seksualność niknie pod naporem słońca, choć nie dlatego, że tak naprawdę na plaży króluje ludzka brzydota, lecz dlatego, że wszystko tu jest do końca odsłonięte i nie ma żadnej tajemnicy, bez której erotyzm niknie jak zameczek z piasku podmyty pierwszym lepszym przypływem. Dlatego na plaży seksualność odżywa dopiero w nocy, kiedy widzialność się chowa pod naporem ciemności, kiedy niczego nie widać i do pracy wkracza wyobraźnia.

Owszem, piękne dziewczęta wystawiają się na widok publiczny, uwodzą chichoczącą kawalerkę, która małpieje natychmiast, wpada w amok popisów, wciągania brzucha, prężenia muskułów, ale to wszystko nic nie znaczy, to wszystko nie ma żadnego znaczenia, bo i tak musi poczekać do nocy, a w nocy, jeśli nawet kochankowie odnajdują swoje ciała na piasku, to nie jest to już plaża, lecz jej zaprzeczenie. Dlaczego? Dlatego że plaża, w swojej doskonałej, absolutnej widzialności nie wpuszcza w plażowe życie żadnej tajemnicy, żadnego niedopowiedzenia, żadnego pragnienia. Na plaży wszystko jest dane od razu, za jednym zamachem, wszystko od razu - niestety - widać i ta doskonała widzialność ludzi na plażę przyciąga, bo daje im obietnicę natychmiastowego spełnienia, lecz jednocześnie wypłukuje ich życie z tego, co niedostępne od razu, na każde żądanie.

Wszystko tu bowiem jest dane, momentalnie, natychmiast: tymczasowe domostwo, scalona rodzina, obrazy pięknych panienek na ozdobę, brak szefa, ryba smażona, sudoku, magazyny ilustrowane, zdrowa morska woda, mango albo wata cukrowa na patyku, zimne piwo i nawet facet, który będzie szczuł psami każdego, kto na centymetr przekroczy jego posiadłość, tutaj zgadza się, żeby obcy dzieciak sypał mu piaskiem w oczy.

Czy to nie wspaniały spektakl? Czy można nie widzieć, co tu się wyprawia? Ktoś, kto ma słabość do paradoksów, będzie zawsze wybierał plażę kosztem najwspanialszym choćby zabytków, bo zabytki, jak sama nazwa wskazuje, to byty, które już są dawno za nami, które nie żyją naszym życiem, które są już, jak powiedzieliby Rosjanie: zabyte, czyli zapomniane. A plaża to samo życie, życie w postaci skondensowanej, unaocznionej, postawionej pod sam nos. Oczywiście, kto się życia brzydzi, ten na plaży nie ma czego szukać. Ale z takimi to my nie rozmawiamy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teoretyk literatury, eseista, krytyk literacki, publicysta, tłumacz, filozof. Dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada w Krakowie. Stefan and Lucy Hejna Family Chair in Polish Language and Literature na University of… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2011