Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Co trzy lata wybierana jest rada parafialna. Chętni do pracy zgłaszają się spośród tych, co zostali po nabożeństwie, a w następną niedzielę ich listę parafianie przegłosowują. Rada, poza sprawami leżącymi tylko w gestii duchowieństwa, zajmuje się wszystkim innym: zbiera pieniądze na tacę, zarządza funduszami z wypłatą pensji dla księży włącznie, kieruje remontami, zakupami, a na zakończenie roku przedstawia bilans.
Amerykanie są jednak dość pragmatyczni i swobodnie podchodzą do świętości miejsca z Eucharystią. Przed Mszą i po niej w kościele głośno się rozmawia, wybuchają śmiechy jak na spotkaniu towarzyskim. Do komunii idzie cały kościół, co u wielu komunikujących budzi poważne obawy, czy wierni są naprawdę świadomi stanu swojej duszy? W kolejce do ołtarza niektórzy trzymają ręce w kieszeni, rozglądają się, wymieniają ze znajomymi ukłony. W czasie Mszy zdarza się, że uczestnicy siedzą rozparci w ławkach z rękoma na oparciu, trzymając nogę na nodze.
Polskie usztywnienie wiernych, wiejąca od ołtarza śmiertelna powaga, zasadniczość, choć nie jest w liturgii konieczna, nie budzi wątpliwości co do szacunku dla sacrum. Taki styl nie buduje jednak wspólnoty. Połączenie pozytywnych stron obu praktyk i odrzucenie wad być może dałoby pożądany rezultat. Szkoda, że praktyka Kościoła nie idzie w tym kierunku. Nadzieją jest wymiana stypendialna księży polskich i amerykańskich, dzięki której polski Kościół by poweselał, a amerykański nauczył się szacunku dla świętości.
JAN KEPLER (Orinda, Kalifornia-USA)