Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wieczne jest tylko to, co niezmienne, twierdzimy. Wszystko zaś zmienne jest czasowe, to znaczy przemijające. Ponad czasem żyje tylko Bóg, my, ludzie, ponieważ mamy swój początek, to i koniec też mieć musimy. Nie ma rady. Podobnie dzieje się ze wszystkim innym na tym Bożym, ale i biednym świecie. Oczywiście poza nieśmiertelną duszą. Biednym, bo też chylącym się ku upadkowi, i to upadkowi śmiertelnemu. Któregoś dnia przecież wszystkie słońca zgasną.
Pewnie tak się stanie, ale z tego wcale nie wynika, że znaleźliśmy się w pułapce. Czy rzeczywiście im dalej i szybciej posuwamy się do przodu, czy też cofamy, wychodzi na jedno: czeka nas nicość? Czy tylko? Czy rzeczywiście nie ma innego wyjścia, innej możliwości?
Popatrzmy. Czy już sam fakt zadawania tego typu pytań nie świadczy przypadkiem o tym, że niekoniecznie wszystko co istnieje, łącznie z Bogiem, czy bogami, zmierza ku bezdennej przepaści? Wątpiąc w taki bieg spraw, stajemy na progu czegoś, co tylko na pozór wydaje się zbyt baśniowe, irracjonalne, żeby było prawdziwe. Bez względu na to, czy świat się zapadnie w siebie, czy wybuchnie, nieważne, czy wszystko zamarznie na kość, czy też spłonie, to jednak możemy mieć nadzieję, że to wcale nie koniec historii tegoż świata. Drogę wyjścia z tej pułapki wskazuje Paweł Apostoł. „W Nim (w Jezusie) bowiem wybrał nas (Bóg) przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym”. Stwarzając człowieka, Bóg zawsze kieruje się tym samym motywem – miłością. Jeśli tak, to nie możemy wciąż utrzymywać, że ten nasz świat jest w gruncie rzeczy chwilową zjawą. Nic niewartą fatamorganą. W najlepszym zaś przypadku miejscem próby czy też przystankiem w drodze do prawdziwego, bo duchowego, niezmiennego nieba.
„On jest zadatkiem naszego dziedzictwa w oczekiwaniu na ostateczne odkupienie, które nas uczyni własnością Boga ku chwale Jego majestatu” – mówi Paweł do Efezjan. Z tego wynika, że nic nie jest do końca przesądzone. Gołym okiem przecież widać, że ten nasz świat, przeszły i obecny, jak też ten w dającej się przewidzieć przyszłości, to dziedzictwo, które pozostawia wiele do życzenia. Tak po prostu jest. Można mieć o to pretensję do wszystkich, ale przede wszystkim do Boga, i uważać, że istnienie zła z całą pewnością przeczy możliwości Jego istnienia. Można jednak wybrać inne podejście, uznając bezradność wobec ciemnej miazgi zła, tę bezradność przyjąć jako tajemnicę, a więc wieloznaczność. A to jest już bardzo dużo. Zawsze bowiem jest lepiej widzieć cokolwiek, niż nic nie widzieć.