Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jej syn Wang Nan zginął 4 czerwca 1989 r. na placu Niebiańskiego Spokoju (Tiananmen) w Pekinie, gdy armia zmasakrowała demonstrantów. Miał 19 lat.
Protesty zaczęły się w kwietniu 1989: na Tiananmen powstało „miasto namiotowe”, dziesiątki tysięcy ludzi nie domagały się likwidacji komunizmu, lecz reform politycznych; wierzyli, że popiera ich część władz partyjnych. Ale sen o demokratyzacji skończył się rankiem 4 czerwca, gdy na plac weszło wojsko; czołgi miażdżyły ludzi. Nie wiadomo, ilu zginęło. Szacuje się, że kilka tysięcy. Kolejne tysiące trafiły do więzień.
Zhang należy do grupy „Matek z Tiananmen”. Dziennikarzom mówi, że chce tylko prawdy i sprawiedliwości. Ale to nierealne. Podobnie jak pamięć o rocznicy. W ostatnich tygodniach aresztowano wiele osób, które chciały ją upamiętnić, inne wzywano na przesłuchania lub obłożono aresztem domowym. Także 76-letnia Zhang miała wizytę bezpieki. Władze nie chcą dopuścić do jakichkolwiek wystąpień. Znany dysydent Hu Jia, wielokrotnie więziony, wzywał Chińczyków, by w rocznicę ubrali się na czarno – miał to być cichy protest. Rocznicowa demonstracja odbyła się natomiast w Hongkongu, gdzie 3 tys. ludzi domagało się wprowadzenia demokracji i ujawnienia prawdy o Tiananmen.