Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Widzimy ją u innych, a może i sami bezwiednie też się posługujemy podobną nowomową? W sferze językowej tworzy obraz rzeczywistości: zła i dobra, nie ma tu żadnych niuansów, półcieni, wątpliwości. Ja sam, szukając belki w swoim oku, pytam, czy ta nowomowa mogła przeniknąć i do dyskursu katolickiego. Nie chodzi tu o niewinne słowa, jak ulubione przez nas, duchownych, „ubogacenie”, lecz o sprzeczną z chrześcijaństwem mowę „wykluczającą – jak wykazuje Napiórkowski – rozumienie, uniemożliwiającą przepływ idei czy empatyczne przyjęcie (choćby na chwilę) perspektywy drugiej strony”, a także spotkanie z innym.
Są autorzy, którzy jak Lesław Czapliński dowodzą, że ta nowomowa jest specjalnością Kościoła. Przykładem, według Czaplińskiego, jest wprowadzanie określeń „cywilizacja życia/śmierci”, manipulacja semantyczno-mentalna w odniesieniu do „prawa naturalnego, któremu się nadaje wymiar uniwersalny i utożsamia z wartościami chrześcijańskimi” itp. Inni autorzy zarzucają przeciwnikom chrześcijaństwa dokładnie to samo.
Ostatnio uczestniczyłem w zakonnej debacie nad ewentualną decyzją o przywróceniu habitu używanego przez zakon od jego powstania (w wieku XVII) do początków wieku XX. Carska kasata w 1864 r. niemal doprowadziła zakon do wymarcia. Od śmierci uratowało go w 1909 r. odnowienie. Inspirator odnowy dostosował stare Konstytucje do potrzeb współczesnych. Nie chciał jednak przywrócenia habitów. Księża ubierają się jak kler diecezjalny w danym kraju, a bracia zakonni po świecku. Zwolennicy habitu odwoływali się do „charyzmatu” (przed Soborem mówiło się o „celu”), mówili o potrzebie „powrotu do korzeni” (hasło soborowe; dawniej się mówiło o „tradycji”) oraz odwoływali się do „odczytywania znaków czasu” (Jan XXIII), z których według nich miało wynikać, że „Bóg chce” powrotu do habitu. Mówiono też o potrzebie „znaku wiary”, a habit jest jej widzialnym znakiem. Przeciwnicy mówili o „wierności twórczej” (określenie względnie nowe), która nie oznacza kopiowania wszystkiego z przeszłości, i pytali, czy na pewno przywdzianie habitu będzie „znakiem” obecności Boga między ludźmi.
Choć ani terminologii, ani języka tej debaty pięćdziesiąt lat temu nie było, nie nazwałbym tego „nowomową”. Pogłębione zrozumienie rzeczywistości wyraża się także w zmianach języka.
Czy nowomowa (w sensie orwellowskim) możliwa jest w Kościele? Jest ona przecież narzędziem w ideologicznej walce, służy unicestwieniu ideologicznego przeciwnika, nie zna żadnych niuansów, półcieni, wątpliwości. Wyklucza jakikolwiek dialog.
Teraz popatrzmy na nasze media chlubiące się tytułem „katolickich” i odpowiedzmy: czy nowomowa jest możliwa w Kościele, czy nie jest? ©℗