Za wszystko

Przepisałam »Znaki ufności« - pod takim tytułem ukazał się w lipcu 1976 roku na łamach Tygodnika Powszechnego list czytelniczki z Łodzi. Czytelniczka bardzo chciała mieć książkę księdza Twardowskiego, a ponieważ jej kupno okazało się niemożliwe, pożyczyła ją i przepisała, wykorzystując w tym celu pobyt w szpitalu. To dla mnie najbardziej autentyczna poezja, jaką kiedykolwiek spotkałam - tłumaczyła. A że książkę następnie komuś podarowała, więc postanowiła przepisać ją jeszcze raz...

12.06.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Dziś, gdy tomy Jana Twardowskiego zajmują długą półkę w każdej niemal księgarni, ta anegdota z peerelowskiej epoki reglamentacji dóbr zarówno materialnych, jak i duchowych, epoki przydziału papieru, ograniczania nakładów i centralnego sterowania planami wydawniczymi brzmi egzotycznie. Jedno wszak się nie zmieniło: przywiązanie czytelników do dzieła poety, który 1 czerwca obchodził dziewięćdziesiąte urodziny.

***

Bibliografia jego publikacji liczy dziś sto kilkadziesiąt pozycji, ale zdecydowana większość z nich ukazała się w ostatnim piętnastoleciu i najczęściej są to wybory w rozmaitych układach. “Znaki ufności", wydane w 1970 r. przez Znak, były dopiero trzecią książką Jana Twardowskiego: po debiutanckim “Powrocie Andersena" (1937) i “Wierszach" (1959). W 1979 roku pojawiły się “Poezje wybrane" (Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza), w 1980 - “Niebieskie okulary" (Znak). Oba zbiory, podobnie jak “Znaki..." i “Zeszyt w kratkę. Rozmowy z dziećmi i nie tylko z dziećmi" (1973), sprzedawano spod lady.

Paradoksalnie jednak peerelowski czas ograniczeń wydawniczych, dotykających zwłaszcza tematyki religijnej, był czasem, gdy poezja księdza Twardowskiego dostrzeżona została i doceniona przez krytyków. Pisali o niej - by wymienić tylko niektóre nazwiska - Anna Kamieńska, Zbigniew Bieńkowski, Jerzy Kwiatkowski, Julian Rogoziński... Ukuto wiele trafnych formuł, które do dziś służyć mogą za klucz do tej twórczości.

“Gdyby święty Franciszek był współczesnym poetą, pisałby tak jak Jan Twardowski" - zauważała Kamieńska (już zresztą w 1959 r. Józefa Hennelowa swoją recenzję z “Wierszy" zatytułowała: “W szkole św. Franciszka"). Jerzy Kwiatkowski pisał o “aureoli na wieszaku", o uroku “mądrej i świętej dziecinady", o sacrum, które - “zderzone ze świeckością, uzwyczajnione, ucodziennione, ba, uhumorystycznione" - staje się dla współczesnego nieufnego odbiorcy bardziej wierzytelne, wyszedłszy zaś zwycięsko z tej próby, “zaczyna w świeckości promieniować, prześwietlać ją sobą, zmieniać jej status".

Bronisław Maj podkreślał uwrażliwienie poety na konkret, na “zmysłową, a nie pojęciową postać świata", na najmniejszy choćby szczegół żywej natury, na bogactwo i zmienność form bytu wymykające się “biednej logicznej głowie". I dodawał: “Wiersze Twardowskiego wprowadzają nas od razu w istotę, serce rzeczy: oglądamy z bliska, uczestniczymy w konkretnym zjawisku i nagle, niepostrzeżenie, odnajdujemy się w centrum uniwersalnego problemu, który się w tym szczególnym zjawisku objawił".

Oddajmy na koniec głos Annie Kamieńskiej, której Jan Twardowski dedykował najsłynniejszy bodaj ze swych wierszy, “Spieszmy się kochać ludzi...". “Bóg jest dla Jana Twardowskiego »odwrotną stroną rozpaczy«. Nie znaczy to jednak, że nie ma w tym świecie poetyckim miejsca na cierpienie, ból i smutek - pisała poetka w szkicu “Pomiędzy gołębiem a ornitologią" (1971). - Czytając, wiemy, że tu chodzi o nas. Poezja ta pełna jest odkryć psychologicznych, wiedzy o człowieku. Wie o naszych radościach i smutkach, miłości i zmęczeniu, tęsknocie po umarłych i wszelkich kręgach samotności, wie o czekaniu i zwątpieniu, o rozstaniach i niestałości. Zdawałoby się, że ta poezja wie o nas wszystko. I byłaby w tej wiedzy może nieznośna, gdyby nie humor prześwietlający wszystko swoim uśmiechem, czasem autoironiczny, będący jak i łza niespodziewaną zawsze furtką".

***

Te cytaty choć po części tłumaczą fenomen niezwykłej popularności poezji księdza Jana Twardowskiego. Wskazują, jak wiele można w niej znaleźć: prostą i czystą formę poetycką, ewangeliczne i franciszkańskie przesłanie, humor i żart, wreszcie - zwykłą dobroć. Ale też - wsparcie w chwilach zwątpienia, lekcję zawierzenia. Jak w napisanym dziesięć lat temu wierszu “Za wszystko":

Za wszystko dziękuję

za spokój i trwogę

za to, że nie rozumiem

i odejść nie mogę

za to, że nas łączą niepoznane ręce

za jedną jeszcze jesień, by pokochać więcej

uratuje, otworzy parasol nade mną

posłuszeństwo, co prowadzi w ciemność

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2005