Za co warto umrzeć?

Dziennikarz zapytał Martina Luthera Kinga o źródło jego siły do walki z rasizmem. Ten odpowiedział: "Utrzymuję, że o ile człowiek nie odkrył sprawy, dla której gotów byłby zginąć, to nie nadaje się on do życia". Ładunek emocjonalny i psychologiczny zawarty w tym prostym zdaniu jest przeogromny. Ale najważniejsze, że za słowami wielkiego pastora stanęły czyny.

26.08.2008

Czyta się kilka minut

Życie Martina Luthera Kinga było echem nauczania o konieczności gotowości złożenia ofiary z siebie, by móc oddychać pełnią życia. Paradoks chrześcijaństwa i człowieczeństwa w ogóle polega na tym, że aby mieć życie, czyli odnaleźć w sobie boską energię, trzeba oddać własne życie w jakiejś sprawie. "Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?" - pyta retorycznie Mistrz z Nazaretu. Jest w tym pytaniu zawarta głęboka prawda psychologiczna. Głosi ona, że prawdziwe szczęście umyka tym, którzy szukają go bezpośrednio, unikając szukania woli Bożej. Prawdziwe szczęście jest udziałem tego, kto wie, że osiągnięcie go to nie kwestia jednego dnia, ale długiego procesu przyjmowania życia takim, jakim ono jest.

Nie wiedział tego Piotr. Dlatego protestował słysząc, że Nauczyciel poniesie śmierć męczeńską. Wyobrażenie szczęścia czasów mesjańskich, jakie posiadał Wielki Wikary, znacznie odbiegało od planów Bożych. Dostrzegał szczęście w posiadaniu mocy i chwały. To wystarczyło, aby z ucznia zamienił się w człowieka kuszącego Pasterza i odepchniętego na moment jednym straszliwym słowem: "szatanie". Przez krótką chwilę Piotr stał się wcieleniem pokusy, odrzucenia próby, konformizmu i oportunizmu. To nie była droga Jezusa.

Także Jeremiasz w chwili duchowego kryzysu mniemał fałszywie, że szczęście proroka powinno polegać na głoszeniu politycznie poprawnych haseł, którym z łatwością przyklaskiwałyby tłumy. Jego rozczarowanie Bogiem bierze się z rozczarowania reakcją ludzi na jego przesłanie. Najłatwiej zatem porzucić posłannictwo. Lecz prorok był świadom, że tak postępując, zgasiłby we własnym sercu ogień Słowa.

Prorocy łatwego sukcesu nie wiedzą albo nie chcą wiedzieć, że szczęście poszukiwane bezpośrednio często zamienia się w bezpośrednią tragedię. Poszukiwanie wygody i podejmowanie decyzji opierając się na oportunistycznych kalkulacjach zamienia piękną przygodę, jaką jest życie pełną piersią, w żałośnie płaską, niewyrazistą egzystencję.

Wyobraź sobie, jaki byłby świat, gdyby naukowcy nie podejmowali ryzyka poszukiwania lekarstw na nieznane choroby. Gdyby matki nie podejmowały ryzyka wydawania na świat dzieci. Gdyby cisi bohaterowie wojen nie podejmowali ryzyka ratowania ludzkiego życia bez względu na kolor skóry i wyznanie. Prawdziwe życie to nie siedzenie w kapciach przed telewizorem, ale podejmowanie ryzyka ze świadomością ceny, jaką trzeba za to płacić.

Nikt z nas nie jest wolny od rozterek. Jesteśmy tylko ludźmi. Ale w niedzielny poranek, gdy usłyszysz tę wymagającą Ewangelię, odważ się zapytać siebie: "Czy mam za co umrzeć?".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2008