Z kamerą wśród dzieci

Program o nastoletnich mamach, choć dotyka ważnego społecznego problemu, grzeszy tym samym, co inne reality shows: narusza prywatność uczestników i łamie prawa ich dzieci.

10.03.2014

Czyta się kilka minut

 / Fot. Materiały prasowe
/ Fot. Materiały prasowe

„Gdy życie wzywa superbohatera” – to hasło reklamowe emitowanego od końca stycznia na antenie MTV programu „Teen Mom Poland”. Najnowsze polskie reality TV z udziałem dzieci jego twórcy określają mianem ambitnego dokumentu, tworzonego w celu zwrócenia uwagi na problem nastoletniego macierzyństwa i związanego z kampanią społeczną Fundacji MaMa. Program opowiada o losach czterech nastolatek, ich partnerów i dzieci.

AMBITNE SHOW Z MISJĄ?

Poszczególne historie zostały zrealizowane przez różnych dokumentalistów – Marcina Janosa Krawczyka, Martę Prus, Julię Ruszkiewicz i Jakuba Stożka – i połączone w całość przez Marcina Koszałkę, autora m.in. dokumentu „Takiego pięknego syna urodziłam”. „Bardzo się cieszę, że do projektu udało się zaprosić wspaniałych młodych polskich dokumentalistów. Powstaje wyjątkowa szansa na to, by połączyć estetykę MTV z wrażliwością polskiej szkoły dokumentu” – mówił jeszcze przed premierą dyrektor programowy MTV Polska, Jerzy Dzięgielewski. I rzeczywiście: serial „Teen Mom Poland” nie jest nastawionym na wzbudzanie taniej sensacji reality show, lecz można go uznać za połączenie dokumentu i widowiskowej (czy wręcz teledyskowej) atrakcyjności oraz dynamiki, typowej dla stacji MTV.

Fakt, że „Teen Mom Poland” może być uznany za dokument, skłonił do współpracy Fundację MaMa, która objęła go patronatem merytorycznym i zorganizowała kampanię „Nastoletnie matki”, mającą pomóc niepełnoletnim rodzicom. Premierze towarzyszyło uruchomienie infolinii, dzięki której można uzyskać pomoc prawną i psychologiczną, czynnej raz w tygodniu po emisji kolejnego odcinka. W ramach kampanii zostanie również wydana broszura informacyjna przeznaczona dla szkół.

„W Polsce nie istnieje kompleksowa polityka dotycząca matek nastoletnich, która umożliwiłaby wspieranie ich w trudnych sytuacjach ekonomiczno-społecznych. Brak jest rozwiązań systemowych, zaś podejmowane działania doraźne mają bardziej charakter »ratunkowy«, nie są ukierunkowane na długofalową pomoc, np. wsparcie i wyjście z sytuacji bezradności – czytamy na stronie Fundacji. – Działania na rzecz nieletnich matek powinny przede wszystkim uwzględniać ich podmiotowość, ich celem nie powinno być nakłanianie za wszelką cenę do adopcji, lecz wspieranie ich w macierzyństwie. Należy również uwzględniać ojców tych dzieci, ich zdanie i obecność w życiu matki i dziecka, gdyż obecne przepisy marginalizują ich rolę i utrudniają nabywanie przez nich praw”.

Akurat w programie „Teen Mom Poland” każda uczestniczka ma partnera lub nawet męża, niekiedy będącego – z racji pełnoletności – opiekunem prawnym dziecka. Nastoletnia matka nie ma bowiem praw rodzicielskich. Te przejmują rodzice, rodzice partnera, dorosły ojciec dziecka, a czasem kurator. Brak władzy rodzicielskiej oznacza niemożność podejmowania decyzji o własnym dziecku.

Czy fakt, że nastolatki podejmują wyzwania stawiane im przez życie – niekoniecznie, ale zazwyczaj – w wyniku ich złych wyborów czy nieodpowiedzialności – i po prostu wywiązują się ze swoich obowiązków, czyni z nich „superbohaterki”?

HULAJ DUSZA

Przed premierą „Teen Mom Poland” pojawiły się reklamy ukazujące uczestniczki w strojach postaci komiksowych i z hasłem „Gdy życie wzywa superbohatera”. Zaś w połowie lutego stacja MTV zainaugurowała kampanię „Everyday Hero”. Na jej stronie czytamy: „Gdy życie wzywa superbohatera... zjawiają się one. 4 niezwykłe dziewczyny, bohaterki programu »Teen Mom Poland«: nastoletnie matki. Kamery MTV stają się nieodłączną częścią życia bohaterek, pokazując bez cenzury ich walkę o przetrwanie w trudnej, polskiej rzeczywistości. Jesteś superbohaterem? A może znasz kogoś takiego? Nastoletnią mamę lub po prostu kogoś, kto daje radę mimo przeciwności? Kto pomaga innym, kto wychodzi poza ramy swojego otoczenia, zawodu, aby pomóc w trudnej sytuacji? Podziel się tą historią!”.

W efekcie nie tylko uczestniczki programu, ale wszystkie nastoletnie matki pokazano jako osoby, z których warto brać przykład. Czy to promowanie nastoletniego macierzyństwa? Na pewno co najmniej manipulacja rzeczywistością – choćby z tego powodu, że istnieją nastoletnie matki, które sobie „nie radzą”. Program „Teen Mom Poland”, wraz z całym jego kontekstem, tj. kampaniami oraz charakterem samej stacji, kieruje do młodych odbiorców przekaz: „Hulaj dusza, piekła nie ma, korzystaj bez umiaru ze wszystkich przyjemności życia i uroków nieodpowiedzialnej młodości, a jeśli wpadniesz, nie tylko dasz radę, ale wręcz zostaniesz superbohaterem”.

Wbrew dobrym intencjom wielu osób odpowiedzialnych za produkcję i emisję „Teen Mom Poland” (np. fundacji MaMa), nie można w oderwaniu od kontekstu rozpatrywać przesłania tego programu. A jest on np. przerywany reklamami castingu do drugiego sezonu „Warsaw Shore” – reality show streszczanego przez producentów w kilku zwięzłych słowach: „8 osób. Picie. Parzenie. Pompowanie”. Otaczają go programy, które prezentują hedonistyczny i bezrefleksyjny styl życia. „W telewizji żaden program nie istnieje osobno, tylko dla siebie, lecz każdy jest nieustannie zderzany z innymi cząstkami, nurtami telewizyjnego strumienia – pisze Mirosław Przylipiak w „Poetyce kina dokumentalnego”. – Współistnienie różnych programów prowadzi do powstawania zamierzonych lub przypadkowych zbitek znaczeniowych”.

„Teen Mom Poland” w MTV jest tego przykładem.

CORAZ MNIEJ BOHATEREK

Oczywiście, program nie przyczyni się zapewne do wzrostu liczby nastoletnich matek. Być może nawet – jak jego amerykański pierwowzór – sprawi, że liczba ta będzie maleć nieco szybciej.

Jerzy Dzięgielewski zauważył, że „według danych GUS liczba nastoletnich matek w Polsce rośnie z roku na rok i obecnie wynosi około 20 tysięcy”. Informacja o tak zatrważającej liczbie powraca w wielu tekstach i wypowiedziach o programie. Tymczasem wystarczy sięgnąć do danych Głównego Urzędu Statystycznego, by się przekonać, że liczba nastoletnich matek (oraz ich odsetek wśród ogółu rodzących) nie tylko nie rośnie, ale przeciwnie: od lat widocznie maleje. W 1990 r. nastoletnie matki urodziły 44 074 dzieci, co stanowiło 8 proc. wszystkich urodzeń, w 2000 r. – 27 771 (7,3 proc.), w 2010 r. – 18 456 (4,5 proc.), w 2011 r. – 16 142 (4,1 proc.) i wreszcie w ostatnim, z którego GUS opracował już dane, 2012 r. – 15 704 (4 proc.).

Te statystyki obejmują wszystkie matki, które urodziły przed ukończeniem 20. roku życia. W praktyce zdecydowana większość była już pełnoletnia – najwięcej dzieci w tej kategorii wiekowej rodzą bowiem osiemnasto- i dziewiętnastolatki. Niepełnoletnie dziewczyny zostają matkami zdecydowanie rzadziej. Np. w 2000 r. spośród 27 771 dzieci nastolatek tylko 5807 zostało urodzonych przez matki, które nie ukończyły 18 lat (1,5 proc. wszystkich urodzeń w Polsce), a w 2012 r. – 3756 (mniej niż 1 proc.).

Nie oznacza to oczywiście, że problem należy bagatelizować. Nie ma też jednak powodu, żeby go wyolbrzymiać. A może producenci robią to celowo, by za rok uzasadnić kolejny sezon „Teen Mom Poland” faktem, że dzięki niemu zmniejsza się liczba nastoletnich matek?

MAMA DO SPA, KAMERA DO DOMU

Pewne jest, że niebawem „Teen Mom Poland” nie będzie już najnowszą produkcją tego rodzaju. Ogłoszenie producenta z Polsat Cafe brzmi: „Poszukujemy rodzin z dziećmi do nowego programu »Mama jedzie do SPA«, który rusza wiosną na Polsat Cafe. Zależy nam na rodzinach, gdzie kobieta nie pracuje zawodowo, zajmuje się domem i dziećmi, a czuje się niedoceniana i krytykowana przez męża lub innych członków rodziny, którzy często nie dostrzegają tego, że praca w domu to też praca. Formuła programu zakłada, że osoba krytykująca przejmuje na weekend wszystkie obowiązki mamy, która wyjeżdża do SPA. Kamery »śledzą«, jak np. mąż w tym czasie radzi sobie z dziećmi”.

Do rodzin z mniejszymi lub większymi problemami – bo wspomniana ciągła krytyka ze strony partnera nie służy harmonii w związku – przyjedzie telewizja, tym razem bez ekspertów mających rodzicom pomóc. „Formuła programu” nie zakłada pomocy, lecz jedynie użycie rodziny do produkcji show. Owszem, można się spodziewać, że emisji towarzyszyć będą zapewnienia, że program ma zwracać uwagę na problem dyskryminacji kobiet etc. Być może po części rzeczywiście się temu przysłuży. Zwykle jednak, gdy producenci telewizyjni wkraczają z kamerami do domów, nikt się nie zastanawia nad prawem dzieci do prywatności, skutkami ich udziału w programie ani nad tym, co dziecko czuje i myśli.

ŻYWE ILUSTRACJE

W zeszłym roku widzowie Polsat Cafe mogli – a internauci mogą do dziś – obejrzeć „adresowany do rodziców, którzy mają problemy ze swoimi pociechami” program „Mały nie-poradnik” prowadzony przez Katarzynę Cichopek. Ona sama, dodajmy, dba o prywatność własnych dzieci, a na blogu potępia nadgorliwego fotoreportera na porodówce. Formuła tego programu znacznie odbiegała od produkcji TVN takich jak „Superniania” czy „Surowi rodzice” – tam kamery towarzyszą rodzinie długo, a montaż ma pokazać proces przemiany (niekiedy nawet wbrew chronologii zdarzeń). W „Małym nie-poradniku” rodziny stanowiły jedynie ilustrację problemów, o których opowiadali eksperci.

Odcinek o dziecięcej masturbacji opatrzony był więc „ilustracją” dziecka, które się onanizuje. Choć trudno w to uwierzyć, producenci pokazali akt dziecięcej masturbacji (starali się nie pokazywać całej twarzy dziecka). Odcinek o zaparciach „zilustrowany” był wizerunkiem płaczącego chłopca, który siedzi na nocniku. W odcinku o niemowlęcym katarze – połączonym z reklamą przyrządu pomagającego się pozbyć tego problemu – wystąpiło oczywiście zakatarzone niemowlę. I tak dalej.

Producenci „Małego nie-poradnika” zapewniali: „W programie wysłuchamy nie tylko dorosłych, ale przede wszystkim dzieci, bowiem, paradoksalnie, to ich zdanie, spostrzeżenia czy prośby często ignorujemy”. Ale sami też nie ustrzegli się przed ignorowaniem dziecięcych opinii. I nawet nie starali się tego ukryć. W jednym z odcinków widać chłopca, który nie chce być filmowany – idzie przez mieszkanie i zasłania twarz raz przed jedną kamerą, raz przed drugą. Kamerzyści go nagrywają. Montażyści włączają te sceny do programu.

PARADOKS PRAW DZIECKA

To był kolejny program, który miał edukować rodziców, a uprzedmiotawiał dzieci, sprowadzając je do roli rekwizytów czy ilustracji. Czy podobnie się stanie w programie „Mama jedzie do SPA”? Można być prawie pewnym, że tak. Co bowiem może zakładać „formuła” takiego programu? Nie tylko wizerunki relaksujących się kobiet, ale przede wszystkim obrazy mężczyzn i dzieci w domach.

Obojętne, czy producenci pokażą brudne naczynia, dzieci ubrudzone zawartością pieluszek i bezradnych mężczyzn, czy przeciwnie: zaradnych „panów domu” i zadowolone, zaopiekowane dzieci. Istotne, że kamery wejdą do kolejnych dziecięcych pokojów, by rejestrować i upubliczniać ich wizerunki, mimo że dzieci mają prawo do prywatności i godności.

Oto paradoks: prawa te – gwarantowane przez Konstytucję i Konwencję o prawach dziecka – można bezkarnie łamać na oczach milionów widzów, z pełnym przyzwoleniem nie tylko społeczeństwa, ale też obrońców praw dzieci.

A przecież wyobraźmy sobie, co by było, gdyby ktoś wpadł na pomysł programu „Synowa jedzie do SPA”, gdzie kobieta opiekująca się przykutą do łóżka, nieuleczalnie chorą teściową jechałaby do SPA, a jej mąż – niedoceniający jej wysiłku – zmieniałby pampersy własnej matce. Albo gdyby po prostu kamery wtargnęły do czyjegoś domu bez jego wiedzy i wbrew woli. Gdyby to się zdarzyło dorosłym, oburzeniu nie byłoby końca.

„CZYJA TO DZIDZIA?”

Wróćmy do „Teen Mom Poland”. Choć serial ten pod wieloma względami różni się od wyprodukowanych dotąd w Polsce programów reality TV z udziałem dzieci, łączy go z nimi nie tylko upublicznianie dziecięcej prywatności, ale również nieświadomość uczestników zarówno co do potencjalnych konsekwencji udziału w programie, jak i istoty całego przedsięwzięcia. Gdy jedna z uczestniczek w wywiadzie sugeruje, że liczba nastoletnich matek wzrasta, to znaczy, że ktoś podał jej błędne informacje. Czy gdyby wiedziała, że niepełnoletnich mam jest coraz mniej, zgodziłaby się wystąpić?

„Dziecko to nie telewizor, nie jest do oglądania, a mój Facebook do mania miliona jego zdjęć. Mam na kompie i mnie wystarczy, nie musi go podziwiać cały świat. Będzie chciał, to kiedyś sam sobie fb założy i doda foty z dzieciństwa” – napisała na Facebooku nieco ponad rok temu ta właśnie uczestniczka, wyjaśniając powody, dla których nie publikuje zdjęć syna. „Chyba nie wszyscy muszą go oglądać? Ci, co zasłużyli, to widzieli”.

Dzisiaj wizerunek jej dziecka może oglądać cały świat. Choć przecież trudno uznać, by zasłużyły na to tysiące osób określających ją, inne uczestniczki programu oraz wszystkie nastoletnie matki – niewybrednymi słowami. Ona sama w jednym z wywiadów mówi dziś: „za lat 10 czy 15 kto będzie wiedział, jak to dziecko wygląda?” i dodaje, że dzisiaj „nikt nie ma prywatności, żyjemy w dobie internetu (...)wyszukuje się w googlach imię, nazwisko (...) i wszystko wiadomo”.

Każdy ma prawo do zmiany poglądów. Ale decyzja, by nie upubliczniać wizerunku syna, była rozsądniejsza. Publikowanie zdjęć dzieci bywa wręcz niebezpieczne (na co zwraca uwagę Fundacja Dzieci Niczyje w kampanii „Pomyśl, zanim wrzucisz”). A przede wszystkim, dziecko tej uczestniczki zostało uprzedmiotowione dokładnie tak jak dzieci innych nastolatek z „Teen Mom Poland”.

Administratorzy facebookowej strony programu publikują w tym serwisie fotografie dzieci uczestniczek i opatrują je podpisami w stylu: „Czyja to dzidzia, poznajecie? Dla najszybszej osoby mamy nagrodę niespodziankę!”. Tym samym dziecięce wizerunki, na upublicznienie których opiekunowie zgodzili się zapewne w dobrej wierze, z myślą o misyjnym serialu dokumentalnym, zostały wykorzystane w celach wyłącznie rozrywkowych. A same dzieci – sprowadzone do roli zabawek.

Co więcej, niektóre z nastoletnich uczestniczek są niepełnoletnie.

Na ich udział w programie musieli się więc zgodzić rodzice. A ci niekoniecznie są bardziej świadomi zasad rządzących mediami. O dorosłych, którzy żałowali decyzji o udziale swoich rodzin w reality show „Superniania” (do dziś uważanym za w pewnym sensie „misyjny”), pisałam w artykule „Intymność na sprzedaż” („TP” nr 25/13). Magdalena Krzpiet w książce „Fenomen ekshibicjonizmu w telewizji” cytuje wypowiedź uczestniczki programu „Bar”, według której niektórzy ludzie „myślą, że jak mają jakiś konkretny problem, to wystąpienie w telewizji spowoduje, że ich sytuacja życiowa się zmieni. To znaczy, że uzyskają pomoc, że telewizja im pomoże. (...) Nam się wydawało, że to będzie właśnie taki program prospołeczny, (...) a to nie o to chodzi. To chodzi tylko o to, żeby przedstawić jak największą sensację i karmić tym ludzi, i robić im tak naprawdę wodę z mózgu (...) osoby, które się decydują na wystąpienie, myślą, że zmienią swoją sytuację życiową, ale tak nie jest. Bo tak naprawdę, to im nikt nie chce pomóc”.

Ile takich historii poznamy, gdy uczestnikom reality shows skończą się umowy wymuszające lojalność wobec producentów (czyli w praktyce: milczenie)? Ilu nastolatków występujących teraz w „Teen Mom Poland” za kilka lat uzna to za błąd młodości? Ile dzieci traktowanych dziś jak przedmioty, ilustracje czy zabawki, pozbawianych prywatności, a niekiedy też godności, będzie kiedyś miało żal do rodziców, telewizji i całego społeczeństwa, które na to pozwoliło? 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Inicjatorka kampanii „Kocham. Nie daję klapsów” i akcji „Książki nie do bicia”, specjalizuje się w tematyce praw dziecka. Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie nauki o kulturze i religii. Doktorat o udziale dzieci w programach reality show obroniony w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2014