Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dofinansowanie ma dotyczyć dziesięciu placówek, którym w październiku 2019 r. MNiSW nadało status uczelni badawczych. Wyróżnienie skutkować ma przede wszystkim zwiększeniem subwencji w latach 2020-26 o 10 proc., te zaś podniesieniem poziomu dydaktyki i badań. Na prestiżowej liście znalazły się UW, Politechnika Warszawska, krakowskie UJ i AGH, Politechnika Gdańska, poznański UAM, Gdański Uniwersytet Medyczny, Politechnika Śląska, Uniwersytet Wrocławski i toruński UMK.
Pomysł przekazania obligacji zamiast gotówki podzielił środowisko naukowe.
– Wszystkie uczelnie publiczne otrzymały już pomoc w tej postaci w kwietniu 2019 r. – przypomina prorektor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego ds. ekonomicznych i rozwoju, prof. Mirosław Gornowicz. – Skarb Państwa zobowiązał się wykupić obligacje w tzw. terminie zapadalności, który został ustalony na maj 2021 roku. To będzie realne wsparcie rozwoju polskich uczelni, z czego należy się cieszyć.
Dlaczego jednak resort nie realizuje dofinansowania w tradycyjnej postaci?
– Przypuszczam, że „żywej gotówki” po prostu nie ma – dodaje prof. Gornowicz.
Minister Gowin zapewnia, że dzięki tej decyzji uczelnie badawcze zyskają więcej: wyemitowane obligacje mają posiadać o około 10 proc. wyższą wartość nominalną niż zakładane gotówkowe subwencje.
„Zostaliśmy nabici w butelkę przez ministerstwo i rząd, teraz nasze władze muszą na gwałt szukać finansowania, bo utrzymanie uczelni badawczej przecież kosztuje” – mówił „Głosowi Wielkopolskiemu” jeden z pracowników naukowych UAM. Emocje starał się tonować w oświadczeniu rektor poznańskiego uniwersytetu, prof. Andrzej Lesicki, traktując obligacje jako nowe wyzwanie dla placówki. „Cóż, nie samochody, tylko rowery – komentowano zgryźliwie na facebookowym profilu „Obywatele Nauki”. – Ale trzeba teraz pedałować i tyle. Inni nie dostaną nawet tego”. ©