Wyspa Sokurowa

Swoje filmy nazywa "bajkami wcielonymi. Aleksander Sokurow jest artystą, którego filmy sprawiają wrażenie prześnionych, zawieszonych w jakiejś innej niż nasza, choć dziwnie bliskiej czasoprzestrzeni.

15.02.2008

Czyta się kilka minut

Cała filmowa maszyneria, którą twórca "Rosyjskiej arki" poznał jak mało kto, eksperymentując z zapisem dokumentalnym czy technikami wideo, podporządkowana jest ruchowi jego myśli. Sokurow tworzy kino, które żyje wewnętrznym rytmem swego twórcy. O filmie "Rosyjska arka" mówiło się, że powstał na jednym oddechu. I nie tylko dlatego, że rosyjski artysta dokonał tu formalnego majstersztyku, realizując film w jednym, nieprzerwanym, półtoragodzinnym ujęciu. Sokurow, goniąc za markizem de Custine'em po salach petersburskiego Ermitażu, śni swój sen o Rosji: wyidealizowanej, kosmopolitycznej, pełnej przebrzmiałego splendoru. Bohaterem tego filmu nie jest jednak mityczna ojczyzna carów i malarzy, ale upływający czas, który reżyser próbuje uchwycić w zmieniającym się co chwila barwnym korowodzie postaci i zdarzeń.

Kino Sokurowa rządzi się kapryśną, niemal impresjonistyczną logiką. Widać to najpełniej w cyklu "Elegii", które reżyser kręci od początku lat 90., portretując znane postaci i anonimowych ludzi, fotografując krajobrazy i rejestrując historyczne przemiany, mieszając przy okazji fikcję z dokumentem i archiwalia ze współczesnym zapisem. W filmie fabularnym Sokurow zastosował impresjonistyczną technikę w trylogii poświęconej wielkim tyranom minionego stulecia. Hitler w "Molochu", Lenin w "Cielcu", cesarz Hirohito w filmie "Słońce" sfotografowani zostali w momencie odchodzenia ze sceny Historii. To już nie są ikony władzy, lecz przegrani, zniedołężniali ludzie, bezgranicznie samotni w swoich złotych klatkach. Ci, od których decyzji zależał los milionów, w filmach Sokurowa przyłapani zostali w ostatnim stadium życia i władzy: ograniczeni własną cielesnością i historycznymi przemianami, uwięzieni w roli, którą niezdarnie próbują grać do końca. Sokurow portretując bezsilne monstra, nie rości sobie pretensji do faktograficznej prawdy czy historiozoficznych dywagacji. W rozmytych, jakby przydymionych kadrach, w płynnym przenikaniu kolejnych scen usiłuje utrwalić chwile, gdy jednostki uosabiające potęgę zła konfrontują się z własną marnością.

Sokurow w kinie rosyjskim uważany jest za następcę Andrieja Tarkowskiego, który w podobny sposób szukał w filmie przestrzeni dla duchowych poszukiwań. To zresztą autor "Zwierciadła" pomagał Sokurowowi w czasach, kiedy jego film "Samotny głos człowieka" (1979) według Andrieja Płatonowa napotkał na poważne problemy z sowiecką cenzurą, a sam twórca nie mógł znaleźć zatrudnienia w przemyśle filmowym. Po latach w "Elegii moskiewskiej" młodszy kolega odda hołd mistrzowi, dokumentując psychiczną kondycję Tarkowskiego w okresie jego wygnania. Przy wszystkich różnicach dzielących obu artystów, wspólny jest im z pewnością temperament: kontemplacyjny, nieśpieszny, prześwietlający rzeczywistość na wskroś, ale także niezwykle poważny, wręcz namaszczony stosunek do swojej pracy. Kino Sokurowa bywa zresztą z tego właśnie powodu surowo krytykowane - jako nader hermetyczne, artystowskie, w praktyce wiodące żywot niemal wyłącznie festiwalowy.

W istocie reżyser "Aleksandry" bywa często nierozumiany w swoich artystycznych intencjach. Tak jak w przypadku pokazywanego w Cannes filmu "Ojciec i syn", gdzie wystudiowane akty przedstawiające łączącą bohaterów emocjonalną więź odebrane zostały jako apologia homoseksualnej erotyki. Tymczasem jedną z głównych obsesji rosyjskiego twórcy jest wyrażanie czułości - tak właśnie stara się filmować swojego bohatera, niezależnie od tego, czy jest nim wódz Rewolucji dogorywający na rosyjskiej daczy, czy anonimowa kobieta umierająca na rękach syna pod bezlitosnym, ołowianym niebem.

Czułość wypełnia także najnowszy film Sokurowa, gdzie wojna czeczeńska pokazana zostaje oczami rosyjskiej babuszki, która przybywa na kaukaski front, by spotkać się z dawno niewidzianym wnukiem, oficerem rosyjskiej armii.

Tytułowa Aleksandra, zagrana z dyskrecją przez wybitną sopranistkę i żonę Mścisława Rostropowicza, 80-letnią Galinę Wiszniewską, przyjeżdża w sam środek piekła. Nie zobaczymy go jednak naocznie. Skrywa się w licznych niedopowiedzeniach, w znużonych twarzach umundurowanych młokosów, w gęstej atmosferze ciszy przed burzą. Ślady piekła zobaczymy na moment w obrazach zrujnowanego miasta, gdzie żywi próbują żyć normalnie, z rzadka tylko opłakując zmarłych. Tu właśnie na lokalnym bazarze Aleksandra pozna Malikę, czeczeńską wdowę, z którą odnajdzie siostrzane pokrewieństwo. Stare kobiety zadumają się razem nad bezsensem wojny - tej kosztownej zabawy dużych chłopców, która zdaje się nie mieć końca.

W Aleksandrze (którą choćby z racji imienia uznać można za wcielenie poglądów reżysera) nie ma jednak ani kropli gniewu. Nie znajdziemy go także w znacznie ciężej doświadczonej przez wojnę Malice. Czyżby Sokurow w swoim pacyfistycznym idealizmie dokonywał swoistej urawniłowki losu Rosjan i Czeczenów? Czyżby negował sens walki narodu czeczeńskiego? Na szczęście, reżyser nie bawi się w politykę, nie epatuje trupami, nie prowadzi licytacji cierpienia. Woli pokazać, jak dziarska rosyjska babcia odwiedza wnętrze czołgu i dziwuje się panującym na froncie obyczajom albo jak pozwala rosłemu wnukowi zapleść swoje siwe włosy w warkocz - żeby przez chwilę było tak jak dawniej. Jej zjawienie się w bazie wywołuje dziwny rodzaj zamieszania: budzi ukrytą tęsknotę za normalnością. Albowiem to właśnie staruszka uosabia w filmie życie. Młodość oznacza tutaj niechybne spotkanie ze śmiercią. "Aleksandra" jest kolejnym filmem Sokurowa, w którym próżno szukać obiektywnego opisu stanu rzeczy. I tym razem nakręcił on film niemal oniryczny, złożony z subiektywnych powidoków, bliższy baśni niż realistycznej historii.

Na głębszym poziomie refleksji można uznać ten film za opowieść o Rosji - podobnie jak "Ojciec i syn", w którym reżyser próbował opowiedzieć o kraju "bez ojców", kraju borykającym się z kryzysem męskości, przez co cały ciężar życia codziennego przerzucony został na ramiona kobiet. Odważył się wówczas pokazać sytuację drastycznie odwróconą, gdy relacja między ojcem a synem zaczyna niebezpiecznie się zacieśniać i krępować obu mężczyzn bliskością. "Aleksandra" jest również filmem o granicach czułości. Bohaterka kocha swojego wnuka uczuciem bezwarunkowym. Aż chciałoby się zobaczyć scenę, w której jej czułość w warunkach wojny zostanie wystawiona na ciężką próbę.

"ALEKSANDRA" - scen. i reż.: ALEKSANDER SOKUROW, zdj.: Aleksander Burow, muz.: Andriej Sigłe, wyst.: Galina Wiszniewska, Wasylij Szewcow, Raisa Giczajewa i inni; prod.: Francja / Włochy / Rosja 2007; dystryb.: Best Film; w kinach od 7 grudnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2007