Wypadki państwa

Podział polityczny w Polsce mamy tak głęboki, że nawet wypadek samochodowy nielubianego polityka bywa powodem niewczesnych żartów. Tymczasem, gdy chodzi o życie ludzkie, trzeba być ostrożnym w podsycaniu emocji.

13.02.2017

Czyta się kilka minut

Oświęcim. Miejsce kolizji rządowego samochodu, w którym jechała premier Beata Szydło. Fot: Łukasz Kalinowski / East News /
Oświęcim. Miejsce kolizji rządowego samochodu, w którym jechała premier Beata Szydło. Fot: Łukasz Kalinowski / East News /

Ledwie media podały informację o tym, że w Oświęcimiu, by uniknąć zderzenia ze skręcającym samochodem osobowym, wyprzedzająca go limuzyna premier Szydło uderzyła w drzewo, na portalach społecznościowych zaroiło się od szyderstw – nie pierwszy zresztą raz, bo nie inaczej było w przypadku udziału kolumny z ministrem Antonim Macierewiczem w karambolu pod Toruniem czy eksplozji opony w prezydenckim samochodzie na autostradzie pod Opolem. Chciałoby się, żeby podobne incydenty prowadziły do otrzeźwienia, zwłaszcza gdy poszkodowany polityk – w tym przypadku Beata Szydło – trafia do szpitala. Gdy chodzi o życie ludzkie, trzeba być ostrożnym w podsycaniu emocji – pamiętamy tragiczną śmierć Marka Rosiaka w łódzkim biurze poselskim PiS w październiku 2010 r.

Ale pamiętamy też katastrofę smoleńską, będącą m.in. skutkiem pasma tragicznych zaniedbań i fatalnego szkolenia w 36. Pułku Specjalnym Lotnictwa Transportowego. Część świadków oświęcimskiego wypadku twierdzi, że wyprzedzająca na podwójnej ciągłej rządowa kolumna nie jechała na sygnale, ale nawet jeśli jechała, nie zwolniło to przecież kierowców BOR-u z obowiązku zachowania szczególnej ostrożności. Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika też, że kierowca limuzyny pani premier nie miał praktycznie żadnego doświadczenia w prowadzeniu podobnych aut i że – podobnie jak paręnaście dni temu kierowca ministra Macierewicza – na trasie z lotniska znacząco przekraczał dozwoloną prędkość. O stanie zdrowia Beaty Szydło również nic pewnego nie wiadomo.

Tu faktycznie nikomu nie powinno być do śmiechu. I może nie trzeba się dziwić, że ludzie, którzy mają swobodny stosunek do przepisów ruchu drogowego, mają też swobodny stosunek do konstytucji. Tylko dlaczego tyle mówią o budowie silnego państwa?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2017