Wychowani na „Erze”

Zakończony 2 sierpnia festiwal Era Nowe Horyzonty okazał się jedyną w swoim rodzaju hybrydą imprezy edukacyjnej, kształtującej u młodych widzów to, co Peter Greenaway nazwał "wizualną poczytalnością", oraz wielkiego festiwalu międzynarodowego.

04.08.2009

Czyta się kilka minut

„Głód” Steve’a McQueena, triumfator tegorocznego Festiwalu Era Nowe Horyzonty / fot. Steffan Hill /
„Głód” Steve’a McQueena, triumfator tegorocznego Festiwalu Era Nowe Horyzonty / fot. Steffan Hill /

Czy te dwie ścierające się jednak formuły długo jeszcze da się ze sobą zgodzić? Jedno jest pewne: Greenaway, który podczas wrocławskiego wykładu po raz kolejny ogłosił śmierć kina (jako miejsca i jako medium nienadążającego za nowymi technologiami i nową wrażliwością), mimo wszystko za bardzo się ze swoimi proroctwami pośpieszył. We Wrocławiu triumfowało kino w całej swej różnorodności i nieobliczalności: od awangardy po klasykę. Ostatecznie główne laury międzynarodowego konkursu zagarnął czysty i ostry jak kryształ film "Głód" Steve’a McQueena, podczas gdy wśród propozycji konkursu filmów polskich zwyciężyła "Wojna polsko-ruska" Xawerego Żuławskiego.

Poniechawszy tradycyjnego podsumowania, które przy tak wielkiej skali wrocławskiej imprezy trudno byłoby tu pomieścić, pozwalam sobie przedstawić subiektywny wybór odkryć tegorocznego festiwalu Era Nowe Horyzonty - czyli spis tego, czego warto szukać w kinach i na co warto zapolować na DVD. Rekomendowana już na tych łamach "Biała wstążka" Michaela Hanekego otwierająca w wielkim stylu wrocławski festiwal znalazła co najmniej dziesięciu interesujących następców.

Jedno jest pewne: festiwal ENH coraz silniej promieniuje, znajdując coraz to nowych fanów i naśladowców. W natłoku filmowych propozycji bardzo łatwo się jednak pogubić, dlatego kluczową sprawą staje się staranna selekcja: tak ze strony organizatorów, jak i widzów, których wrażenia pofestiwalowe bywają skrajne, w zależności od dokonywanych na miejscu wyborów. Najbardziej cieszy jednak coraz liczniejsza we Wrocławiu obecność polskich twórców. Już za kilka lat, o ile znajdą się u nas środki i klimat na artystyczne kino, możemy spodziewać się prawdziwego wysypu filmów tworzonych przez ludzi wychowanych na "Erze". Ciekawe będzie rozszyfrowywanie ich filmowych fascynacji i odkryć.

SUBIEKTYWNY WYBÓR ODKRYĆ

"Głód" - reż. Steve McQueen

Uhonorowany przez międzynarodowe jury i krytyków brytyjski debiutant w swoim filmie wyciąga z szafy trupa. Jest nim pierwsza ofiara strajku głodowego z 1981 roku, młody bojownik IRA Bobby Sands. Odżegnując się od kina stricte politycznego, McQueen przedstawia w uniwersalnej, poetyckiej konwencji bierny bunt więźniów skazanych za działalność terrorystyczną. Niemal bez słów, za to klarownym, spowolnionym obrazem opowiada o codziennym metodycznym niszczeniu człowieka przez człowieka. O beznadziejnej, desperackiej walce z bezdusznym aparatem usankcjonowanej przemocy. Od czasu, kiedy Miklós Jancsó (bohater jednej z wrocławskich retrospektyw) pokazywał, jak degradującym aktem może być obnażenie człowieka, nie było filmu, który w sposób równie porażający przedstawiałby człowieka bezbronnego i upokorzonego w swojej nagości. Nigdy też widok typowego English breakfast (z jajkami na bekonie i fasolką) nie wydawał się czymś tak urągającym.

"Plaże Agnes" - reż. Agnes Varda

Twórczość i osoba obecnej we Wrocławiu 80-letniej reżyserki przeczą niszczącej sile czasu. Z niespożyta pasją i czułością powraca Varda do miejsc, ludzi i filmów, które budowały jej artystyczne i osobiste bycie. Niczym zbieraczka osobliwości kolekcjonuje różnej maści wspomnienia, układając je na naszych oczach w misterne kolaże filmowe. Wyłania się z nich obraz życia spełnionego, choć jednocześnie pełnego zawirowań i wyrzeczeń. Czy ktoś w Polsce odważy się wprowadzić ten piękny film do regularnej dystrybucji?

"Przerwane objęcia" - reż. Pedro Almodóvar

Już we wrześniu będzie można zobaczyć w kinach najnowszy film twórcy "Volvera" z Penélope Cruz w roli głównej. Na pierwszy rzut oka hiszpański mistrz zaprasza nas do czczej zabawy w kino, igrając jego najbardziej wyświechtanymi kliszami. Lecz tak naprawdę czyni przed nami najbardziej osobiste wyznanie wiary - w sztukę, w której, przywołując tytuł serii filmów Katarzyny Kozyry, "marzenia stają się rzeczywistością". W której wszystko jest możliwe i wszystko podlega cudownemu rozgrzeszeniu.

"Demokracje" - reż. Artur Żmijewski

Dokumentalny projekt Żmijewskiego zaprasza do dyskusji o najlepszym z możliwych systemów, którego jednym z głównych dobrodziejstw jest wolność publicznego wypowiadania swoich poglądów. Artysta zarejestrował 20 politycznych pikiet - od Dublina przez Warszawę po Tel Awiw, zderzając ze sobą feministki i słuchaczy Radia Maryja, zwolenników Hamasu i syjonistów, gorliwych patriotów i rozwrzeszczanych kiboli. Z tego pomieszania języków wyłania się fascynujący obraz demokracji jako współczesnej wieży Babel ufundowanej na ideologicznym klinczu, ale nierzadko na demagogii i kiczu.

"Tlen" - reż. Iwan Wyrypajew

Imponująca jest próba, jaką podjął znany rosyjski dramaturg, dopełniając swoją sztukę językiem ruchomych obrazów. Jednocześnie irytująca wydaje się bezczelność, z jakąś rozpuścił on w wideoklipowej magmie historię miłosną, zderzenie cywilizacji i Dziesięć Przykazań.

Efekt jednak został osiągnięty - hipnotyczny rytm skandowanej rosyjskiej frazy odbija się echem długo po wyjściu z kina. Aż strach pomyśleć, że reżyser spełni swoją zapowiedź i wypuści do polskich kin wersję z dubbingiem. Film otrzymał nagrodę publiczności wrocławskiego festiwalu.

"Każdy myśli swoje" - reż. Henrik Hellström

W jednej z ciekawszych propozycji kontrowersyjnego konkursu podpatrujemy życie zamkniętej podmiejskiej społeczności zamieszkującej schludne, podobne do siebie obejścia przypominające domki dla lalek.

Czujna kamera szwedzkiego debiutanta wyłapuje rozmaite anomalie zakłócające złudną harmonię zbudowaną na dostatku i świętym spokoju. W tle słychać pomruki lasu - jakby wyjętego z "Antychrysta" von Triera. Jednak w szwedzkim filmie las nie jest przedsionkiem piekła, ale rajem - bezpowrotnie utraconym na rzecz tego sztucznego, zimnego i aseptycznego, pokrytego białym sidingiem i równo przystrzyżoną trawą.

"Helen" - reż. Christine Molloy, Joe Lawlor

Hołubione na wrocławskim festiwalu kino minimalistyczne do granic w filmie irlandzkiego duetu znalazło wyjątkowo przekonujący wyraz. O doświadczeniu straty mówi się tu bez serwowania komukolwiek pocieszeń. Oto Helen, tytułowa bohaterka odtwarzająca "rolę" zaginionej nastolatki podczas policyjnej rekonstrukcji. Zahukana dziewczyna z domu dziecka coraz głębiej wchodzi w życie swojej "bohaterki", zbliżając się do jej rodziców i chłopaka. Przed nami dramat niepewnej tożsamości i próba zbudowania życia od podstaw. Życia, w którym przeszłość i przyszłość pozostają tak samo niejasne.

"Serafina" - reż. Martin Provost

Pokazana na zakończeniu festiwalu opowieść o "naiwnej" artystce z Senlis odsłania przed nami malarską twórczość służącej z początku XX wieku. Ale nie odkrywa do końca jej tajemnicy. Obdarzona anielskim imieniem Serafina rozmawiała z drzewami i Matką Boską, a życie upływało jej pośród kuchennych martwych natur, zanim pewien marchand odkrył jej nadzwyczajny talent.

Czymże ów talent był w istocie? - zastanawiają się twórcy filmu. Czy wyróżniającą ponad przeciętność iskrą Bożą czy też powolnym osuwaniem się w samotność i szaleństwo? W kinach "Serafina" już w październiku tego roku.

"$ 9,99" - reż. Tatia Rosenthal

Żyjemy w szczęśliwych czasach. Za niecałe dziesięć dolarów można kupić w sprzedaży wysyłkowej receptę na udane życie, a specjaliści od telemarketingu i reklamy podpowiedzą nam, czego tak naprawdę pragniemy.

W plastelinowym świecie przeniesionym z opowiadania Etgara Kereta plastelinowi mieszkańcy pewnego bloku żyją swoim marnym życiem, raz po raz potykając się o anioły, o swoich zmarłych i o pytania dotyczącego sensu tego wszystkiego, co im się przydarza.

Kino aktorskie nie udźwignęłoby takiego stężenia absurdu. W animacji Rosenthal oglądamy karykaturalną, pokraczną wersję dobrze znanych nam, choć często wstydliwych problemów. Film pokazany zostanie w listopadzie podczas krakowskiego Międzynarodowego Festiwalu im. Josepha Conrada.

"Życie Hayat" - reż. Reha Erdem

Już za rok czeka nas we Wrocławiu wielki przegląd kina tureckiego. Oglądając filmy Nuri Bilge Ceylana, Zeki Demirkubuza czy Erdema, nie mamy wątpliwości, że to jedna z najciekawszych kinematografii w Europie (bo tureckie kino tę kulturową przynależność bezdyskusyjnie potwierdza). W "Życiu Hayat" przeszywający portret dziewczynki, dorastającej w lichej chatce nad brzegiem Bosforu w cieniu ojca przemytnika i terroryzującego rodzinę chorego dziadka, przypomina, że wolność oznacza także koniec niewinności i grozi przejściem na ciemną stronę. Oby można było zobaczyć ten film wcześniej niż za rok we Wrocławiu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2009