www.ylęgarnia.talentów

Kto chce być świadom zmian zachodzących wnowej poezji polskiej, musi otworzyć się na literackie zasoby internetu. Staje się on najlepszym miejscem na debiut.

17.12.2007

Czyta się kilka minut

Poezja jako zjawisko niszowe i niekomercyjne nie mogła znaleźć lepszego sprzymierzeńca, a my jesteśmy świadkami narodzin pokolenia, które jak żadne dotąd określiło kształt swej samorealizacji w oparciu o możliwości elektronicznego medium. Nowi poeci stworzyli niszę w przestrzeni wirtualnej.

Oczywiście, tam jest tylko początek, tam wyzwala się ferment formujący osobowości, których dalszy rozwój wiąże się już z weryfikacją środowiskową w kręgu uznanego papierowego czasopisma. Wymieńmy niektórych twórców, których zaistnienie wiąże się z przestrzenią wirtualną: Łukasz Jarosz, Joanna Wajs, Maciej Sawa, Justyna Bargielska, Mirka Szychowiak, Dominik Bielicki, Marta Jermaczek, Szczepan Kopyt, Piotr Janicki, Kamila Janiak, Justyna Radczyńska, Dariusz Pado, Marcin Perkowski, Monika Mosiewicz, Bartosz Konstrat, Piotr Kuśmirek, Joanna Obuchowicz, Sławomir Elsner, Anna Tomaszewska, Marcin Jagodziński, Tomasz Pułka, Patrycja Jarosz.

Nieszuflada

Dobra strona internetowa łączy w sobie cechy czasopisma, klubu literackiego i warsztatów poetyckich na żywo. Na dodatek, niektóre z nich przypominają sprawne w działaniu grupy poetyckie, których najwybitniejsi członkowie zaczynają następnie ekspansję w środowiskach literackich i czasopismach tradycyjnych, podbijając "papierowy" Parnas.

Jedną z takich osób stała się Justyna Bargielska, której "China Shipping" miałem ostatnio przyjemność czytać. Brnąc przez jego zagadki, znowu odczułem tę wielką ulgę, jaka towarzyszy przy lekturze tomików niektórych współczesnych poetów. Do niczego nie jestem zobowiązany, oto proponuje mi się dwa kwadranse odlotu. Zwykło się zbywać takie wiersze prychnięciem "gra słów" i lokować je po stronie estetycznych upojeń dla snobów, co mnie zaczyna dziwić, bo prawdę powiedziawszy każda poezja jest grą słów. Więc po jednej stronie jest świat, a po drugiej słowa, zaś na przecięciu lub przełęczy działają tacy samotni wędrowcy jak Andrzej Sosnowski czy Justyna Bargielska. Układają długie utwory muzyczne. W roli dźwięków występują słowa. Gdy się na chwilę zapomni o ich znaczeniu, to wszystko jest w porządku, lecz gdy się jednak nie zapomni, to zaczynają się komplikacje.

"Czy wyjaśnieniem mogą być światy równoległe albo sprytna / gra luster?" - pytanie z wiersza "Hale Faelbetu" trafia w sedno moich rozterek. Ten świat budowany jest na absurdzie, lecz w ten sposób, że problematyzuje się absurd i jego granice. - A może taka jest moja prawda - oto pytanie szeptane w każdym wierszu - i wypadałoby w nią uwierzyć, żeby poważnie potraktować to, co mam do powiedzenia?

Nie wiem, czy fakt wielomiesięcznego terminowania w internecie wpłynął na tę sugestywną poetykę, ale coś niewątpliwie jest na rzeczy. Gdy czytam te i podobne wiersze, dochodzę do wniosku, że patronem "poetów internetowych" i preferowanej przez nich poetyki "wyczerpanego mimesis" mógłby stać się Witold Wirpsza jako autor fragmentów w stylu: "Nie dawać się urzekać / Przyrodzie, skąpić jej słów, nie ulegać / Sielankom i krajobrazom; wynajdywać / Niedorzeczności. // Bawić się niedorzecznościami".

Najwartościowszym tego typu kręgiem internetowym, największą wylęgarnią talentów jest w tej chwili pewnie "Nieszuflada". Serwis powstał, by służyć debiutantom niechcianym gdzie indziej. Piotr Czerniawski, jeden z administratorów tej strony, wspominał na łamach "Odry": "początkujący pisarze, którzy nie zetknęli się z żadnymi środowiskami literackimi, wysyłają z reguły swoje teksty na konkursy literackie oraz do czasopism kulturalnych lub wydawnictw i bardzo rzadko otrzymują jakąkolwiek konstruktywną odpowiedź. Nikt się tymi ludźmi w sposób zaplanowany i instytucjonalny nie zajmuje". Serwis wyszedł naprzeciw grupie odrzuconych, ale wkrótce zaczął zbierać i innych, którym ta forma debiutu wydała się właściwa i naturalna. To jest fascynujące w społeczności "Nieszuflady", że tworzą ją ludzie z różnym doświadczeniem. Obok gimnazjalistów, licealistów i studentów publikują swe utwory ludzie dojrzali, często spoza głównych środowisk albo przebywający poza granicami kraju. W tym przypadku internet staje się przestrzenią integracji pokoleń i środowisk.

Pociąga mnie ta mieszanka młodzieńczej pewności siebie i zgorzkniałego, pokornego już doświadczenia. Wyrażona wprost nieprzystawalność tych światów daje o sobie znać w komentarzach. Ale wiersze żyją własnym życiem i toczą rozmowy w przestrzeni znaczeń pozostających poza komentarzami i doraźnymi sporami.

Jednak o tym

Chwilami postrzegam "Nieszufladę", ten ruch duchowy, jako fragment odwiecznej świadomości losu i formy, żywą część historii literatury, czyli historii rozmawiającego ze sobą ducha. W gruncie rzeczy w tzw. życiowym spełnieniu chodzi o rosnące w nas poczucie, że świadomość ogarnia coraz więcej. Tak trudno w poezji mówić o tym wprost. Toteż wśród języków "Nieszuflady" rej wodzi ów - powiedzmy - solipsyzm, który polega na łamaniu dosadnej obrazowości przez slangowość, a z lekka żartobliwy autotelizm prowadzi do różnie rozumianych konkluzji metafizycznych. Każdy wiersz tego rodzaju zdaje się mówić, że "ja nie o tym", ale mówi jednak o tym.

Tak właśnie widzę wiersze Ewy Marii Brzozy. W niektórych nie ma ani jednej logicznie uporządkowanej historyjki, która zaczęta zaintrygowałaby, prowadząc do rozwiązania, do pointy. Zazwyczaj jedna historyjka wpada w koleiny drugiej, a ta z kolei wywołuje duchy, postacie i słowa z zupełnie innej bajki. Zagubione narracje odnajdują się i przeplatają, tworząc wielobarwną wyplatankę, patchwork z odzyskanych szmatek, wygrzebanych z jakiegoś second handu spostrzeżeń i przeżyć. Nie ma prostych historii, a co najważniejsze, nie ma skończonych historii - zdają się głosić te wiersze, świadcząc o pierwotnym chaosie opowiadającego się świata, spowiadającej się jaźni.

Dzianie się, gotowanie się chwil, fenomenologia doznań i ulotnych stanów, ścieranie się odprysków - czy to nie jest tu najważniejsze? Tak jak w metaforze, która ciągle odzywa się w mej pamięci - "za oknem uciekający krajobraz po meblach". Nie dość że pole widzenia tętni, pulsuje, a to, co zobaczone, odjeżdża, ucieka, to jeszcze sygnalizuje się rozpad uporządkowanego (umeblowanego) niegdyś świata.

Kolejna postać ze świata "Nieszuflady", przedstawiciel tych starszych i doświadczonych użytkowników portalu, to Marek "Lobo" Wojciechowski. Właśnie wybrał co ciekawsze utwory z krążących w ostatnich latach w sieci i stworzył debiutancki tomik szukający wydawcy. Najlepsze wiersze w tym zbiorze znajdują we mnie wdzięcznego słuchacza. Słucham opowieści o życiu i znajduję w niej kawałki własnej historii. Tak jest wiarygodna. Jeśli ktoś jeszcze tęskni do poezji, która byłaby bardziej mądra niż sprawna, bardziej o poruszającym czymś niż jakoś tam zrobiona, to właśnie ją znalazł. Ale ta jest i dobrze zrobiona, i ma sporo do powiedzenia. I jak poważnie traktuje czytelnika, który otwarcie może tu czytać cudze życie jak własne. Obok fragmentów wzruszających i tęsknych nagle pojawiają się drapieżne, rubaszne, ironiczne. Perspektywa melancholii i nostalgii wygładza brzegi kadrów, na których w zapomnienie odchodzi Polska sielska i rustykalna, ustępując miejsca przestrzeniom anonimowym i nieludzkim, w których jedynym żywym i znaczącym punktem wydaje się impulsywność bohatera, jego niespokojna świadomość. A świadomość autora i wyczucie formy przez kilka ostatnich lat określało gorączkowe samokształcenie w ogniu internetowych polemik.

Wreszcie Roman Kaźmierski. Oto zaglądam do przygotowywanego zbioru "Dni zimorodków". Prawie wszystkie wiersze zmuszały już do refleksji i komentarzy na łamach forum, tam najpierw żyły. Tam poruszały. Najpierw językiem. Niby polskim, a obcym. Docierającym do ukrytych znaczeń. Jak ukrywają się znaczenia? To tylko poeta wie, bijąc na oślep. Roman Kaźmierski nie bije na oślep. On precyzyjnie uderza, wręcz wymierza. Odtąd dotąd: dawki słów. A potem porządkuje zapiski. Układa w kategorie. W cykle powtórzeń. Bo wszystko się powtarza w języku. Jak świat światem są jakieś narzecza i terytoria, teorie i praktyki, instrumenty i operacje, reguły i wyjątki, próby i ćwiczenia.

Mamy więc i takie boczne odnogi jak ta. Poza głównym nurtem poezji polskiej, poddawanej błahej obróbce medialnej, płyną sobie swobodne strumienie skojarzeń, samorodne określenia istoty rzeczy. Bo gdy czytam wiersze Romana Kaźmierskiego, odnoszę wrażenie, że ocieram się o osławioną istotę, czymkolwiek by ona była. Może jej nie ma wcale. Sztuka polega na tym, żeby sugerować jej istnienie. Kaźmierski w intrygujący sposób sugeruje, że za ruchliwością idiomów i zdarzeń coś jednak stoi. Jak złowrogi cień, któremu tutaj bez skrupułów domalowuje się niekiedy wąsy. Żeby rozproszyć napięcie, żeby wypróbować wieloznaczność nachodzących na siebie zwrotów, żeby zaostrzyć podzielność uwagi. Żeby zwrócić uwagę na to, jak iskrzy język pocierany o drugi, o drugie.

Nie twierdzę, że moje znaleziska wyczerpują listę możliwych odkryć. Zawędrowałem do internetu wiedziony słuchem i przeczuciem. Ciekaw jestem wszystkich jego języków. Tu zaledwie wspominam o niektórych. Wydeptuję ścieżkę, którą mogliby podążyć koneserzy, a za nimi badacze. A też pragnę przekonać tych nieufnych odbiorców, którym wmówiono, że wartościowej literatury raczej się w internecie nie uświadczy

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]