Wszędzie są dusze

Wieczorem telefon z kurii. "Proszę przyjechać jutro. Będzie mała zmiana".

18.02.2008

Czyta się kilka minut

29 sierpnia 2007, środa

Postanowiłem przygotować nowe plakaty do gablotek, nowe teksty na stronę internetową parafii i nowy wpis na moim blogu, aby zbliżające się rozpoczęcie roku szkolnego odbyło się w sposób zachęcający dla tych, którzy są bliżej parafii, i dla tych, którzy się od niej odcinają. Ostatnie dni wakacji wykorzystuję także po to, aby odwiedzić kilku znajomych, na co nie ma tyle czasu w trakcie roku szkolnego. Wieczorna Eucharystia o godz. 20, a po niej apel jasnogórski. W każdą środę spotykamy się, aby modlić się z młodzieżą i za młodzież w naszej parafii. Szczególnie za tych, którzy nie wierzą w Boga.

Długo nie możemy się rozstać. Wspominamy wakacje, nasz wspólny wyjazd do Czech, pieszą pielgrzymkę na Jasną Górę. Mówimy o planach. Ustalamy sprawy liturgiczne na najbliższą niedzielę. Pora wziąć się na nowo do pracy...

30 sierpnia, czwartek

Zbliża się koniec wakacji, tak więc w szkole trzeba się pokazać. Po porannych modlitwach zasiadam z innymi nauczycielami na radzie pedagogicznej. Otrzymuję nowy plan lekcji. Wszystko gra. Poniedziałek, środa, czwartek i piątek to dni, w które uczę. Wtorek od dwóch lat jest dla mnie dniem wolnym.

Po kilku godzinach wracam na parafię - do największego w diecezji kościoła. Wjeżdżam windą na szóste piętro, gdzie znajduje się wikariat. Przez okienko windy patrzę na drzwi od zakrystii górnego kościoła, trzecie piętro to salki, później kuchnia, a na piętrze piątym plebania.

Kilka osób przychodzi, aby porozmawiać. Wcześniej umawiałem się z nimi na spowiedź i rozmowy duchowe. Parę razy zjeżdżam na parter, aby udać się po gości. Potem wpadam na moment do kilku studentów i licealistów, którzy pochodzą z parafialnych duszpasterstw. Tym razem grillują, by uczcić trwające jeszcze wakacje.

Wieczorem celebruję Eucharystię w 40. rocznicę ślubu Wandy i Jana. Panią Wandę znam osobiście jeszcze z mojej pierwszej parafii w Buku. Jana nigdy nie poznałem. Umarł kilka lat temu. Na Mszy dziękujemy za ich miłość, która jest silniejsza od śmierci.

Po Eucharystii wspólna kawa przy placku z całą rodziną Wandy. Tuż przed ich wyjazdem telefon z kurii: "Księże Danielu, proszę przyjechać jutro. Będzie mała zmiana".

31 sierpnia, piątek

Tuż przed dziewiątą zajeżdżam na Ostrów Tumski. Po kilkudziesięciu minutach udaję się na rozmowę z biskupem. Otrzymuję dekret - przeniesienie do poznańskiej parafii garnizonowej. Trzymając dokument, po wejściu do mego samochodu, piszę SMS-y do kilku osób. Nie ruszam z miejsca, gdyż zaczynają wydzwaniać znajomi.

Po przybyciu na poznańskie Rataje wjeżdżam na piąte piętro do mojego proboszcza. Jest zdziwiony nagłą zmianą i tym, że na moje miejsce nie przybędzie żaden nowy wikariusz. Śmierć kilku proboszczów spowodowała nagłe zmiany w diecezji.

Dzwonię do kilku osób z różnych grup parafialnych, czy nie zechciałyby mi pomóc w spakowaniu się. Na nowej placówce mam się pojawić w poniedziałek. Późnym popołudniem jadę poznać nowe miejsce mojego duszpasterzowania.

1 września, sobota

Moje urodziny. Po porannych modlitwach i Eucharystii udaję się do moich pacjentów. To zazwyczaj starsi ludzie, których odwiedzam w pierwszą sobotę miesiąca z Najświętszym Sakramentem. W czasie rozmów - wcześniej nieplanowane pożegnania. W okolicach godz. 13 wracam na szóste piętro. Tam spora ekipa uwija się od rana przy pakowaniu mojego dobytku i sprzątaniu mieszkania. W domu ani chwili nie jestem sam. Uciekam do kaplicy. Tam próbuję rozważać w spokoju to, co się dzieje od kilku dni w moim życiu. Po wieczornej Mszy św. schodzę do salki kominkowej. I tam niespodzianka: w dniu urodzin odwiedzili mnie przyjaciele. To jednocześnie ostatnie spotkanie ze Wspólnotą Duchowego Wzrostu - dorosłymi ludźmi, którym nie jest obojętne to, co nazywamy Kościołem i wiarą w Boga. W mojej duszy przewija się zarówno radość z powodu ich obecności, jak i smutek, że wszystko tak szybko się dzieje, że nie miałem czasu przygotować ich na to, iż mnie kiedyś jako założyciela wspólnoty nie będzie, że jakiś inny ksiądz mnie zastąpi, że najważniejszy jest Powołujący, a nie powołani. Sporo pytań, refleksji...

Nie mogę zasnąć. Denerwuję się, modlę, lękam, próbuję mieć nadzieję, przygotowuję niedzielną homilię.

2 września 2007 - niedziela

W tę niedzielę wyznaczono mi celebrację jednej Eucharystii. Planowaliśmy rozpocząć rok szkolny i nowy duszpasterski na Mszy św. o godz. 12 w dolnym kościele. Plan jednak nieco się zmienił. Eucharystia ma się odbyć w połączeniu z tą w górnym kościele, w samo południe. Na wcześniejszych Mszach służę spowiadaniem, pomocą w rozdawaniu komunii. Przyjeżdżają Rodzice.

Punkt dwunasta. Koncelebra. Serce mi dudni. Rozpoczynam Eucharystię. Widzę sporo twarzy, które pojawiały się tutaj przez dwa lata mojego pobytu w parafii Nawiedzenia NMP. Pan Bóg zrobił kawał. Na Eucharystii, gdzie czuję, jak wiele osób przyszło mnie pożegnać, jak w ekspresowym tempie "zszedł się" zespół młodzieżowy ze studenckim, liturgia Słowa mówi o tym, iż pierwsi muszą zajmować ostatnie miejsce. Zastanawiam się, jak mam zatem czuć się na owej Eucharystii. "Czasami Pan Bóg pozwala nam zajmować pierwsze miejsca nie po to, aby brać, ale więcej dawać. Trzeba czasami się pchać na najwyższe pozycje, aby mieć możliwość dawania większą ilością sposobów" - Duch zaskoczył mnie tymi zdaniami, które wypowiedziałem na kazaniu.

Po liturgii spotkania, uściski, łzy, obietnice pamięci... Po południu idziemy z młodzieżą do kina - to ostatnie wspólne wyjście. Godz. 21. Comiesięczna tradycja apelu papieskiego. Tym razem spotykamy się przy figurze Matki Bożej.

Ostatnia noc jako wikariusza Nawiedzenia.

3 września, poniedziałek

Celebruję Mszę o godz. 7 rano jako wikariusz Podwyższenia Krzyża, ale w parafii Nawiedzenia. Po niej zabieram ze sobą kilka osób do nowej placówki, aby pomogły mi posprzątać nowe mieszkanie. Zostawiam je tam i udaję się do szkoły na rozpoczęcie roku szkolnego. Na szczęście szkoły nie zmieniłem. Tam także celebruję Eucharystię. W ciągu dnia - przeprowadzka z pomocą wielu "pozytywnie Nawiedzonych", jak nazwaliśmy siebie kilka miesięcy wcześniej. Pierwsza noc na ul. Szamarzewskiego. Śpię jeszcze na podłodze. Próbuję pogodzić się ze wszystkim. Przed zaśnięciem, po komplecie, piszę SMS-y do zostawionych przeze mnie Przyjaciół.

4 września, wtorek

Budzę się w nowym dla mnie miejscu. Przypominam sobie słowa mojego ojca duchownego z seminarium. Zwykł mówić: "Wszędzie są dusze nieśmiertelne". Zadaję trudne pytania Panu Bogu. Wychodzę przed budynki wikariatu, aby poznawać nowych ludzi. Pierwszy jest miejscowy organista. Celebruję pierwszą Eucharystię w nowym dla mnie kościele. W południe wracam jeszcze na Rataje po ostatnie rzeczy. Wieczorem zjeżdża się młodzież i inni, aby pomóc mi (w niebyciu samemu). Oni też czują, że teraz pora na to, abym zaczął mówić o Panu Bogu nowym ludziom, i mają nadzieję, że nasza przyjaźń przetrwa.

Ks. Daniel Wachowiak (ur. 1978) jest wikariuszem w parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Poznaniu, kapelanem Domu Pomocy Społecznej i katechetą w VIII Liceum Ogólnokształcącym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2008