Wspominając rok 2012

W listopadzie premier zaapelował do przywódcy opozycji, by w imię demokracji i politycznego pluralizmu jeszcze się nie rozwiązywała i odważnie wymyśliła dla siebie jakąś rację istnienia.

27.12.2011

Czyta się kilka minut

/ rys. Mirosław Owczarek /
/ rys. Mirosław Owczarek /

Poseł Biedroń pod wrażeniem kolejnego patriotycznego wystąpienia lidera prawicy postanowił zmienić barwy klubowe i przeszedł do PiS-u. Był to jednak przypadek odosobniony.

W tym samym czasie byli posłowie Unii Demokratycznej masowo wstępowali do Ruchu Palikota. Zapytywano dlaczego, ale nikt nie znał przyczyny. Unici czuli się po prostu potrzebni, tylko nie wiedzieli komu. Nawet "Gazeta Wyborcza" zaczęła się wahać: uwierzyć Palikotowi czy nie, uznać go za zbawcę czy za szarlatana.

Sam przywódca ruchu swojego imienia pod wpływem kolejnych badań marketingowych postanowił znowu zmienić poglądy i ogłosił w "Kropce nad i", że od zawsze był socjalistą inspirowanym chrześcijańską nauką o ubóstwie i że walczył o godne życie klasy robotniczej w województwie lubelskim i w zakładach Polmosu. Przypomniał też miesiące, które spędził na wyspie Atos pośród greckich mnichów: tam tylko czuł się dobrze i tylko takie - proste, a skromne życie - jest mu bliskie.

Zbliżenie Ruchu Palikota z SLD wydawało się dziennikarzom niemal pewne. Jaguary posłów lewicy śmigały po mieście, umawiano spotkania i konferencje. Brakowało konkretów. Prezydent Kwaśniewski potwierdzał swoje uczucia do Palikota i również zachęcał do skręta, tłumacząc, że najlepszym lekarstwem na kryzys jest poranna porcja gandzi. Pewien profesor wygłosił śmiałe tezy na temat kulturowej roli marihuany. Oto tradycyjna kultura wódki zostanie wyparta przez kulturę miękkich narkotyków i w ten sposób agresywność ustąpi wobec łagodności. Holistyczne podejście miało przeważyć nad podejściem specjalistycznym i podzielonym.

Instytut Sobieskiego, ostoja ruchu posła Kaczyńskiego, niespodziewanie połączył się z Instytutem Obywatelskim, a intelektualnie żwawa grupa młodych prawicowców otrzymała godziwe propozycje rządowe od premiera. Kolejni byli ministrowie rządu PiS, z wyjątkiem nieszczęsnego zwierzchnika resortu rolnictwa - zwali go dzikiem na dwóch nogach - zostali podsekretarzami stanu. Oficjalny protest przeciw rzekomemu przekupywaniu działaczy PiS-u złożył nieoceniony poseł Hofman, zarazem domagając się dla siebie ministerstwa bez teki.

Zresztą PiS przeżywał kolejny rozłam. Część działaczy powołała Partię Maryja, a politycy prawicy konkurowali o to, kto będzie podpierał "prawą ścianę".

Kolejni autorzy z popularnego prawicowego tygodnika rehabilitowali faszystów spod znaku ONR i Młodzieży Wszechpolskiej. Młodo­endeckie nurty zdobywały pewne uznanie. Były poseł Zawisza powołał sztafety ochronne i zapowiedział budowę Polski mocarstwowej. Nawet biskupi zaniemówili.

11 listopada powtórzyły się demonstracje radykalnej prawicy. Tłumy osiłków z całej Polski wykrzykiwały hasła antysemickie i antyeuropejskie pod pomnikiem Romana Dmowskiego. Nikt im się nie przeciwstawił. Przestraszeni chłopcy z "Krytyki Politycznej" woleli ukryć się na zagranicznych stypendiach. Premier zastanawiał się długo nad sytuacją i twardo zażądał od dość umiarkowanej prawicowej opozycji, by w imię demokracji i politycznego pluralizmu, a także po to, by powstrzymać marsz brunatnych, jeszcze się nie rozwiązywała i odważnie wymyśliła dla siebie jakąś rację istnienia. Podobno wezwał do siebie Jarosława Kaczyńskiego, wyraził współczucie z powodu kolejnego roku pełnego nieszczęść i rozłamów, i prosił, by nie załamywał rąk.

Rzeczywiście, los Kaczyńskiego nie był do pozazdroszczenia. Okazało się, że ten znany rewolucjonista wierzący w zasadę: im gorzej, tym lepiej (dla jego partii), nie zyskiwał na kryzysie nawet pół punkta poparcia.

Część komentatorów straciła wenę, inni prowadzili nadal błyskotliwe analizy. Nikomu nie było jednak do śmiechu. Kryzys gospodarczy pełzł przez świat.

W lutym Grecja ogłosiła bankructwo i wróciła do waluty z czasów wielkiego Peryklesa. Nazywa się mina.

Trzy miesiące później padły Włochy. Liry znów stały się walutą krajową. Włosi przyjęli ten fakt spokojnie. Turyści wrócili, jak co roku, do Toskanii i na Sycylię. Miasto Ragusa zyskało nawet nowych sympatyków.

Na Półwyspie Iberyjskim ogłoszono kolejny plan oszczędnościowy i demonstracje codziennie wychodziły na ulice większości miast. W Pampelunie, jak co roku, rzucano jednak pomidorami.

Podburzani przez swego premiera Anglicy pod wpływem napięć na kontynencie zażądali zamknięcia tunelu pod kanałem La Manche i ograniczyli wyjazdy do Europy. Czuli się pewnie, będąc centrum finansowym starego kontynentu: ponad 90 proc. całego biznesu finansowego wybrało Londyn za swoją stolicę. Tylko Szkoci protestowali i zapowiedzieli referendum w sprawie niepodległości.

Bliskie bankructwa okazały się liczne państwa afrykańskie, które sprzedawały znaczną część swoich produktów do Europy. Kłopoty miały kraje eksportujące kawę, kakao i owoce. W stanie klęski znalazły się liczne państwa korzystające z pomocy Unii.

W Polsce i w sąsiednich krajach nasiliły się procesy inflacyjne, przekraczające rocznie 20 punktów procentowych. Pocieszaliśmy się, że w 1989 r. inflacja była kilkakrotnie wyższa. Za Ruska i tak było gorzej.

Żywność i benzyna gwałtownie drożały. Zanikły uliczne korki. Drogi opustoszały i policja z zadowoleniem donosiła, że poprawia się bezpieczeństwo ruchu. Zasługi przypisywała sobie.

Autami jeździły tylko osoby zamożne. Czasem przemykały samochody służbowe. Zresztą coraz skromniejsze. Premier wydał zakaz kupowania aut wartych ponad sto tysięcy złotych. Reszta obywateli śmiało poruszała się na rowerach lub wędrowała nielicznymi autobusami. Pociąg z Gdańska do Warszawy pokonywał trasę już tylko w pięć godzin, a z Krakowa do Warszawy czas przejazdu skrócono o dziesięć minut. To był wielki sukces ministra od komunikacji.

Przerwano budowę nowych autostrad, kolej przestała się remontować po tym, jak skończyły się pieniądze z UE. I tak jest lepiej, bo można dojechać do Berlina z Warszawy pustą autostradą. Mało kto z niej korzysta, ale z kosmosu drogi wyglądają całkiem dobrze. Jeszcze lepiej przedstawiają się porzucone drogi w budowie. Możemy być z nich dumni.

Platformę Obywatelską popierała wciąż ponad połowa Polaków, a Donald Tusk cieszył się znacznym poparciem. Co prawda wicepremier Pawlak oznajmiał co rano, że jest za sprawiedliwością społeczną i nie będzie popierał radykalnych posunięć premiera, ale wieczorem zmieniał zdanie. Koalicja posad przeważała szalę.

Rząd działał spokojnie, niechętnie informując o swoich poczynaniach. Weszła nowa ustawa o wieku emerytalnym: dla kobiet 65 lat, dla mężczyzn 67.

Ruch "Okupuj giełdę" nie mógł się zawiązać. Działaczom nie pasowała deszczowa pogoda. Liderzy protestu schowali się w kawiarni "Karma" na placu Zbawiciela. Socjologowie nie potrafili wyjaśnić tego, co dzieje się w Polsce. Jak zwykle okazali się bezradni.

Polscy piłkarze przegrali wszystkie możliwe mecze na Euro 2012. Trener Smuda był i tak zadowolony: obiecywał, że za cztery lata wystawi jeszcze gorszy zespół. Mistrzostwa wygrali Niemcy po zaciętym meczu z Hiszpanami.

Świat stał się jeszcze bardziej nieprzewidywalny. Przyszłość zatraciła kontury. Stawała się mimo i wbrew wszelkim przewidywaniom. Poza ogólnymi hasłami, typu "globalne społeczeństwo ryzyka", teoretycy społeczni nie mieli już nic do powiedzenia. Za dużo jest państw upadłych, mówili, wzrosła liczba rządów "bandyckich". Najgroźniej wygląda sytuacja od Afganistanu po Izrael. Nie lepiej rzecz się ma wokół Korei Północnej oraz w rogu Afryki.

Tempo zmian technologicznych jest zaskakujące. Tablety wypierały zwykłe komputery, a prawo do dostępu do internetu ONZ uznał za prawo człowieka. Zarazem, co zaskakujące, powstał na świecie wielki ruch antykonsumerski: prostota i skromność życia uznana została za cnotę najwyższą. Luksus przestawał być modny. Fabryki BMW i Bentleya zawiesiły na miesiąc produkcję. Ogłoszono bojkot Lexusów. Coraz więcej obywateli rezygnowało z dużych domów, wytwornych samochodów, futer i brylantów. "Skromne jest piękne", wołali demonstranci z "Okupuj Wall Street". Coraz poważniej mówiono o nowych źródłach energii i obowiązku kupowania samochodów hybrydowych. Hasło "Lepsi przyjaciele niż duże państwo" stawało się popularne. Kapitał społeczny starł się z kapitałem finansowym.

Unia Europejska przeszła do fazy federalizacji i udało się stworzyć prawne podstawy unii fiskalnej. Po raz pierwszy od dłuższego czasu ujawniło się coś takiego jak wola polityczna, by podjąć realne zmiany. Na szczęście nikt już nie upierał się przy obligacjach unijnych. Być może słusznie. Bo tego rodzaju obligacje zdejmują odpowiedzialność z państw zadłużonych i koszta przerzucają na kraje zamożniejsze, o bardziej zdyscyplinowanych budżetach. Obawiano się jednak, że plan ratunkowy zbyt mocno stawia na oszczędności, dyscyplinę finansową, a za mało na rozwój i stymulację gospodarki. Jest to nadal poważne i rosnące zagrożenie, skończy się recesją i w najlepszym wypadku obniżeniem ratingu krajom euro. W gorszym: rozpadem Unii i końcem wspólnej waluty.

W Rosji z trudem wybrano Putina prezydentem, ale tłumy wychodziły na prospekt Sacharowa. Demonstracje uliczne zaczęły przypominać te z placu Tahrir. Najbardziej zadziwieni byli sami Rosjanie. Na stronę demonstrantów przechodzili kolejni byli ministrowie i deputowani. Można już było mówić o powstaniu kontrelity, z którą nieoficjalnie starał się porozumieć premier. Putin podobno zdecydował się oddać kierowanie rządem liderowi demonstrantów. Rzecznik Białego Domu wyraził szczere zadowolenie.

Los Rosji zdawał się niejasny. Jak w 1905 r., po krótkiej kampanii reform spodziewano się pogromów i wzrostu sił nacjonalistycznych.

Jedna rzecz tylko wydawała się pewna: nasz kontynent i nasza kultura po wiekach ulegały coraz większej marginalizacji. Nowe potęgi ekonomiczne: Brazylia, Indie, Chiny, kraje arabskie zaczęły dyktować warunki handlu i pokoju na świecie. Nawet despoci z Azji centralnej (Kazachstan, Turkmenistan), korzystając z nowych możliwości przesyłu gazu i ropy naftowej do Indii i Chin, zaczęli być istotnymi graczami politycznymi. Coraz głośniej zaczęto mówić o nowym szlaku jedwabnym.

Indie i Brazylia zostały stałymi członkami Rady Bezpieczeństwa. To było nieuniknione rozwiązanie. W Stanach Zjednoczonych wybrano nowego prezydenta o wojowniczej retoryce, który obiecał, że rychło wycofa wojska z Afganistanu, zamknie bazy w Europie i na Oceanie Indyjskim. Budżet wojskowy - ogłoszono - zostanie okrojony o kilkaset miliardów dolarów (jak zwykle tylko konserwatywni politycy mogli pozwolić sobie na realne ustępstwa i zmiany). Co ciekawe, nowy prezydent po okresie obowiązywania systemu podatkowego Busha podjął kroki w kierunku podniesienia podatków najbogatszym, zarazem wspierając te firmy, które zatrudniają na czas dłuższy pracowników. Dostrzeżono pewne oznaki poprawy koniunktury gospodarczej.

Świat był więc coraz mniej przejrzysty. August Comte nazywał takie czasy epoką krytyczną. Wiele odmiennych interesów, poglądów, centrów politycznych oddziaływało na siebie i nie sposób było uchwycić, w jakim zmierzamy kierunku.

Rok 2012 kończył się przy ogniskach organizowanych przez ruchy antykonsumerskie. Na Nowym Świecie i na Rynku w Krakowie już nikt nie urządzał parady świateł. Prezenty na koniec roku były liczne, ale skromne.

Przełomu nie było. Nie przeważyli szali ani barbarzyńcy, ani europejscy liderzy. Weszliśmy w okres polaryzacji postaw, idei, emocji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1951-2023) Socjolog, historyk idei, publicysta, były poseł. Dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego. W 2013 r. otrzymał Nagrodę im. ks. Józefa Tischnera w kategorii „Pisarstwo religijne lub filozoficzne” za całokształt twórczości. Autor wielu książek, m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2012