Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ambitne zamierzenia, biorąc pod uwagę, że w Polsce tylko 36 proc. dzieci między trzecim a piątym rokiem życia chodzi do przedszkola (15,5 proc. na wsi, 55 proc - w mieście), a w 857 gminach (na 2071) w ogóle przedszkola nie ma. Wiele z nich, 38 proc., zamknięto w latach 1990-2003 - często dlatego, że tak najłatwiej było obciąć samorządowe wydatki. Dla porównania np. w Portugalii każde dziecko ma zapewnioną opiekę przedszkolną; w Holandii czy na Węgrzech wszystkie dzieci w wieku 3-5 lat są przedszkolakami, zaś w Czechach przeszło 90 proc. Wypadamy więc bladziutko i nie ma się co dziwić, że mamy najniższy w Unii Europejskiej wskaźnik rozpowszechnienia edukacji przedszkolnej (dane Instytutu Spraw Publicznych).
O przedszkolakach-kopciuszkach i “dobrych wróżkach" pisała kilka miesięcy temu Joanna Olech: “Aby zakłócić prosty łańcuch dziedziczenia stygmatu przeciętniaka, aby podnieść szanse edukacyjne i społeczne małych »kopciuszków« - musi pojawić się »dobra wróżka« i podarować szansę na lepsze życie" (“TP" nr 47/04). To kosztuje - mogą odezwać się oponenci. A poza tym, czy dzieci nie mają już prawa do dzieciństwa? Czy od razu trzeba je wprzęgać w przedszkolno-szkolne rygory? “Dobra wróżka", która budzi ambicje, daje wsparcie i pozwala uwierzyć w siebie, nie musi kosztować (a przynajmniej nie “aż tyle"). Fundacja Rozwoju Dzieci im. Jana Amosa Komeńskiego zakłada przedszkola na wsiach i terenach z wysokim bezrobociem. W przystosowanych świetlicach wiejskich i salach szkolnych, pedagodzy świeżo po studiach i bezrobotne nauczycielki prowadzą kilkugodzinne zajęcia. Na lokal czy opłacenie nauczycielek przez gminę łatwiej znaleźć pieniądze, skoro resztę finansuje Fundacja. Oczywiście, wszystkie wysiłki spaliłyby na panewce, gdyby za organizowaniem taniego przedszkola nie stało zaangażowanie rodziców. Co nie mniej ważne, dzięki ich staraniom przedszkola nie muszą być przechowalnią, do której spędzają dzieci, bo - jak mówią - praca stawia ich w sytuacji bez wyjścia.