Wolność, choćby tylko w muzyce

Prowadzę życie prywatnego człowieka, a nie zawodowego kompozytora - mówi Walentin Silwestrow. - Jak poeta, który pisze, kiedy chce.

29.09.2009

Czyta się kilka minut

Z początkiem lat 60. grupa młodych kompozytorów w Związku Radzieckim - Andriej Wołkoński, Edison Denisow, Sofia Gubajdulina, Alfred Sznitke, Arvo Pärt, Walentin Silwestrow - sięgnęła po środki i techniki stosowane przez zachodnioeuropejską awangardę, w czasach stalinowskich traktowane jak wynaturzenie i bezwzględnie tępione. Pomimo "odwilży", twórcom i wykonawcom muzyki radykalnie zrywającej z socrealizmem wszelkimi środkami utrudniano dostęp do publiczności. Niejednokrotnie prezentowana była więc tylko za granicą (podczas Warszawskich Jesieni premiery światowe miały utwory m.in. Sznitkego i Denisowa) albo znikała w szufladach.

W 1974 r., gdy amerykański krytyk Harold C. Schonberg na łamach "New York Timesa" zapytywał: "Jak długo jeszcze sowieccy ideolodzy będą mogli pozwalać sobie na nękanie swoich twórców i intelektualistów?" - szykanowany od lat Silwestrow zaczął pisać cykl 24 powolnych i cichych "Silent Songs", nadających się do wykonania w prywatnym salonie, a nie w publicznej sali koncertowej, do której dostęp miał zamknięty.

Nuty spoglądają na Zachód

Urodzony w 1937 r., Walentin Silwestrow muzyką zajął się późno, dopiero w wieku 15 lat, za to w konflikt z administratorami ukraińskiego życia artystycznego wszedł szybko. "Symfonii" zgłoszonej w 1963 r. jako pracy dyplomowej w kijowskim konserwatorium nie przyjęto z powodu nazbyt nowoczesnego języka; rok później wymogi komisji egzaminacyjnej spełniła "Uwertura klasyczna". Silwestrow cieszył się już wówczas renomą najsilniejszej osobowości w tzw. "kijowskiej awangardzie", do której zaliczano Leonida Hrabowskiego i kilku innych studentów Borysa Latoszyńskiego. W 1948 r. ich profesor sam padł ofiarą oskarżenia o formalizm...

Muzyką Silwestrowa interesowano się w kręgach zachodnioeuropejskiej awangardy. W 1962 r. "Pięć utworów fortepianowych" nagrało radio w Baden-Baden, dwa lata później "Quartetto piccolo" znalazło się w programie Berliner Festwochen. Podczas Biennale w Wenecji w 1965 r. "Mysterium" zaprezentował flecista Severino Gazzeloni i Les Percussions de Strasbourg - elita wykonawców specjalizujących się w niekonwencjonalnym repertuarze. Autora utworu w tym samym roku wyrzucono ze Związku Kompozytorów Ukraińskich. Pretekstu dostarczyło zebranie muzyków, na którym członek Komitetu Centralnego zarzucił grupie młodych kompozytorów, że "nuty ich spoglądają na Zachód". Dyrygent Igor Błażkow, gorący propagator nowoczesności, zaprotestował: "Niech pan skończy ten wykład!", na co przewodniczący nakazał wyprowadzenie "podżegacza" z sali. Na znak solidarności wyszła z Błażkowem reszta "kijowskiej awangardy". Wszystkich usunięto ze Związku Kompozytorów, co w praktyce oznaczało drastyczne ograniczenie możliwości pracy w zawodzie.

"Postępowanie zarządu Związku Kompozytorów Ukraińskich wobec grupy młodych kompozytorów jest niezrozumiałe" - skomentowano tę decyzję na łamach "Sowietskiej Muzyki". W Rosji konserwatyzm kijowian wydawał się jeszcze na tyle rażący, że Błażkow, pozbawiony możliwości dyrygowania na Ukrainie, w grudniu tego samego roku zdołał przedstawić "Spektra" Silwestrowa w Leningradzie. Wkrótce jednak taki repertuar przestano tolerować również w Rosji. W 1968 r., po wykonaniu II Symfonii Silwestrowa, na polecenie minister kultury Jekatieriny Furcewej Błażkowa zwolniono z leningradzkiej filharmonii, umieszczając na ogólnokrajowej liście muzyków, których nie należy angażować.

W Kijowie kompozytorów skazanych początkowo na rok wykluczenia nie chciano przez trzy lata z powrotem przyjąć do Związku. Nie pomogło wstawiennictwo Dymitra Szostakowicza ani Arama Chaczaturiana. Konieczna okazała się interwencja Tichona Chrennikowa, sprawującego władzę w związku centralnym jeszcze z nadania Stalina. Szybko tego pożałował. Po wykonaniu "Eschatofoniji" Silwestrowa w Darmsztadzie - utworu skomponowanego na zamówienie amerykańskiej Fundacji Kusewickiego - gazeta "Junost" zamieściła wywiad z 31-letnim kompozytorem, ten zaś wyznał, że traktuje swój styl jako "rebelię przeciwko skostniałej mentalności kompozytorów".

Bez cienia optymizmu

Przez wszystkie te lata Silwestrow nie miał możliwości uczestniczenia w zagranicznych wykonaniach swojej muzyki. Odmowa paszportu pozbawiała go nie tylko okazji bezpośredniego kontaktu z muzykami i słuchaczami ceniącymi jego twórczość, ale nadto bezcennego doświadczenia, jakim dla kompozytora jest szansa porównania wyobrażenia dźwiękowego, towarzyszącego mu podczas pracy nad partyturą, z faktycznym brzmieniem utworu. Na zmianę przyszło mu czekać do roku 1989, kiedy otrzymał paszport po raz pierwszy.

Udał się do Stanów Zjednoczonych - i wrócił, co wcale nie było oczywiste. Marginalizacja i szykany już w 1973 r. skłoniły do emigracji Wołkońskiego, a siedem lat później Pärta. Korzystając z uchylenia granic, Sznitke w 1990 r. zamieszkał w Niemczech. Dwa lata później podobnie uczyniła Gubajdulina. Hrabowski najpierw wyemigrował z Ukrainy do Rosji, a później do Stanów Zjednoczonych.

"Prowadzę życie prywatnego człowieka, a nie zawodowego kompozytora pisującego na zamówienia - mówi Silwestrow. - Jak poeta, który pisze, kiedy chce. Początkowo taki tryb życia był koniecznością, wynikał z braku alternatywy. Potem przyzwyczaiłem się do niego. Kiedyś jedynym źródłem zarobku był dla mnie film. Teraz żyję dzięki zachodnim wydawnictwom, które publikują moje partytury. Związek Kompozytorów daje status i minimalną emeryturę, czasem zdobędę jakieś stypendium - i tym sposobem osiągam minimum pozwalające się utrzymać".

Na taki sposób życia Silwestrow zdecydował się w latach 70., kiedy jego muzyka niezmiennie budziła sprzeciw funkcjonariuszy Związku Kompozytorów, chociaż miała coraz mniej styczności z tym, co zwykło się nazywać awangardą. Tymczasem bowiem zerwał z modernizmem równie radykalnie jak Penderecki czy Pärt (symptomatyczne dla koryfeuszy awangardy z Europy Wschodniej było owo nawrócenie na tonalność i romantyzm, czasem dające efekty intrygująco kojarzące się z muzyką, jaką propagowano w czasach ich młodości, acz pozbawioną cienia optymizmu, przepełnioną nostalgią). "Nie piszę nowej muzyki. Moja muzyka jest echem tego, co już zaistniało", wyznawał w latach 80. Komponował utwory nazywane "Postludiami", wyraźnie nawiązujące do Szostakowicza, do baroku, a przede wszystkim do romantyzmu. V Symfonię określił mianem post-symfonii. W tytułach wielu utworów z ostatnich lat umieścił słowo "wspomnienie".

***

Bez względu na różnice w ocenach - jedni gloryfikują muzykę Silwestrowa jako porywającą, a nawet genialną (świadectwem nobilitacji może być zakupienie przez Fundację Paula Sachera w Bazylei rękopisów kompozytora), inni degradują do nurtu ambiente, polecając ją w recenzjach jedynie tym, którzy lubią nurzać się w dźwiękach przez długie kwadranse - twórczość ta stała się ważnym zjawiskiem w XX-wiecznej muzyce uwikłanej w politykę.

Korzystałam (i zapożyczyłam tytuł) z książki Petera J. Schmelza "Such Freedom, If Only Musical. Unofficial Soviet Music During the Thaw" (2009).

Danuta Gwizdalanka jest muzykologiem i krytykiem muzycznym, autorką wielu publikacji książkowych (m.in. "Przewodnik po muzyce kameralnej", "Muzyka i polityka", "Muzyka i płeć") oraz serii podręczników do historii muzyki. Wraz z Krzysztofem Meyerem napisała monumentalną pracę "Witold Lutosławski. Droga do dojrzałości" i "Witold Lutosławski. Droga do mistrzostwa".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2009

Artykuł pochodzi z dodatku „Festiwal Nostalgia 2009 (40/2009)