Ludowcy na szaniec

75 lat temu PSL Mikołajczyka wychodzi z gorsetu partii chłopskiej, staje się siłą ogólnonarodową i podejmuje walkę o niepodległość. Aż do gorzkiego końca.

09.11.2020

Czyta się kilka minut

3 maja 1946 r. w wielu miejscach w Polsce odbyły się demonstracje zwolenników PSL.Na zdjęciu: wiec w Szczecinku na Pomorzu Zachodnim. / KRZYSZTOF CHOJNACKI / EAST NEWS
3 maja 1946 r. w wielu miejscach w Polsce odbyły się demonstracje zwolenników PSL.Na zdjęciu: wiec w Szczecinku na Pomorzu Zachodnim. / KRZYSZTOF CHOJNACKI / EAST NEWS

Jest 27 czerwca 1945 roku, gdy na warszawskim lotnisku Okęcie ląduje samolot z Berlina. Wychodzi z niego łysawy 44-letni mężczyzna. W krótkim przemówieniu zapowiada budowę suwerennej Polski. W kolejnych dniach Stanisław Mikołajczyk, bo o nim mowa, odwiedzi kolejne miasta. Wszędzie będzie entuzjastycznie witany przez tłumy.

Były premier rządu polskiego (tego legalnego, z siedzibą w Londynie) niemal od razu wyrośnie na bohatera narodowego. To w kierowanym przez niego Polskim Stronnictwie Ludowym – partii legalnej i opozycyjnej wobec komunistów – ludzie masowo pokładają nadzieję na przeciwstawienie się systemowi, który w pojałtańskiej Polsce narzuca Moskwa.

Jak do tego doszło? Zacznijmy od początku.

Mandat do władzy

Ludowcy mają tytuł do walki o rząd dusz, a niedawna historia ich ruchu bardzo utrudnia komunistom zwalczanie PSL – przynajmniej na polu otwartej walki politycznej.

Powstałe jeszcze w 1895 r., Stronnictwo Ludowe jest jedną z najstarszych partii na ziemiach polskich. Zarówno ono, jak też utworzone później inne ugrupowania chłopskie, działają głównie na wsi. Przed 1918 r. ludowcy akcentują sprawę odzyskania niepodległości, potem domagają się reform społecznych i politycznych, opowiadają się za demokracją. Ich przesłanie ideowe – agraryzm – podkreśla znaczenie warstwy chłopskiej.

Ludowcy zapisują bogatą kartę w walce o Niepodległą. Ich liderzy, na czele z Wincentym Witosem (przywódcą PSL „Piast”), budują fundamenty polityczne, społeczne i gospodarcze II Rzeczypospolitej. Po przewrocie majowym 1926 r. ruch ludowy, szykanowany przez sanację, zaczyna się integrować. W 1931 r. PSL „Piast”, PSL „Wyzwolenie” i Stronnictwo Chłopskie tworzą Stronnictwo Ludowe (SL). Do wybuchu II wojny światowej jest ono największą siłą opozycyjną w kraju.

Po 1939 r. na bazie SL powstaje konspiracyjne SL „Roch”, które współtworzy Polskie Państwo Podziemne. Jego siła zbrojna – Bataliony Chłopskie, liczące prawie 160 tys. zaprzysiężonych żołnierzy – są drugą co do wielkości organizacją zbrojną w okupowanym kraju po Armii Krajowej (z którą scalają się w 1944 r.).

Politycy SL zasiadają też w rządach na emigracji. To właśnie ich lider Stanisław Mikołajczyk jest premierem od lipca 1943 do listopada 1944 r. Przy poparciu aliantów, zwłaszcza Brytyjczyków, szuka dialogu ze Związkiem Sowieckim w sprawie polskiej i jest gotowy na kompromisy. Dopiero po roku, w październiku 1944 r., poznaje decyzje konferencji w Teheranie; dotyczą m.in. przesunięcia granic. Mikołajczyk uznaje decyzję Stalina, Churchilla i Roosevelta. Napotyka jednak sprzeciw większości własnego rządu, co zmusza go do dymisji.

Alianci składają interes Polski na ołtarzu swoich relacji ze Stalinem. Na konferencji w Jałcie w lutym 1945 r. Wielka Trójka arbitralnie decyduje o utracie Kresów i utworzeniu nowego rządu dla Polski – pod nazwą Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej (TRJN) – poprzez poszerzenie o polityków emigracyjnych tzw. Rządu Tymczasowego (uzurpatorskiego, bo mianowanego odgórnie przez Stalina, a nazywanego „lubelskim”).

Warunek jest taki, że w Polsce odbędą się wolne wybory.

Polskie Stronnictwo Leśne

Powstanie Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej zostaje przypieczętowane na konferencji w Moskwie w czerwcu 1945 r. – z udziałem przedstawicieli rządu „lubelskiego” i działaczy emigracyjnych z Mikołajczykiem na czele. Ten nowy gabinet ma działać do wyborów. Władze RP w Londynie nie uznają tego planu, ale z ich głosem nikt z ważnych już się nie liczy. Zwolennicy porozumienia wierzą, że alianci zapewnią wolność głosowania, a TRJN odbierze komunistom monopol. Mikołajczyk zgadza się wejść do tego rządu, jako wicepremier i minister rolnictwa.

Lider ludowców wraca więc do kraju – i staje się ikoną nadziei na wolną Polskę. Ma atuty: stoją za nim alianci (przynajmniej deklaratywnie) i popiera go znakomita część społeczeństwa, Kościół, a także część zbrojnego podziemia. Wprawdzie Mikołajczyk unika jak ognia łączenia PSL-u z tym ostatnim, zwłaszcza z Narodowymi Siłami Zbrojnymi, ale w praktyce, w terenie, współpraca ludowców z podziemiem rozwija się jako coś naturalnego. W roku 1945 i 1946 wśród partyzantów częste jest przekonanie, że gdy ludowcy wygrają wybory, wyjdą z lasu i staną się siłą zbrojną wolnej Polski.

Przywódca komunistów Władysław Gomułka rozwija skrót PSL jako „Polskie Stronnictwo Leśne”. Nienawidzi ludowców – z wzajemnością.

Milion członków

W lipcu 1945 r. działacze chłopscy postanawiają ujawnić swoje podziemne struktury polityczne – i powołują Tymczasowy Komitet Wykonawczy SL na czele z Witosem. Mierzą się z komunistami i wspieranym przez nich tzw. lubelskim SL (do 1949 r. komuniści sprzyjają też innym grupom rozbijackim: PSL „Nowe Wyzwolenie” i PSL-Lewica). W sierpniu Stronnictwo Ludowe wydaje komunikat o reaktywowaniu jawnej działalności. Odrzuca pokusę współpracy ze swoim prokomunistycznym imiennikiem. Aby uniknąć nieporozumień w nazewnictwie, powołuje do życia PSL. Formalnie rządzi nim Witos (do śmierci w październiku 1945 r.), a de facto Mikołajczyk.

Stronnictwo wyrasta na najsilniejszą jawną strukturę opozycyjną: w apogeum działalności liczy około miliona członków (po wojennych stratach Polska ma wtedy blisko 24 mln mieszkańców, z czego 16 mln żyje na wsi). PSL ma rozbudowaną siatkę terenową, pisma, organizację młodzieżową. Jest zagrożeniem dla komunistów, którzy podejmując z nim walkę, szczególnie bezlitosną w terenie, w kolejnych miesiącach zamordują co najmniej 140 ludowców – działaczy legalnego ugrupowania.

Kongres PSL w Warszawie, w styczniu 1946 r., to manifestacja siły niepodległościowego nurtu ruchu ludowego. Wybiera Mikołajczyka na prezesa Naczelnego Komitetu Wykonawczego i przyjmuje program oparty na agraryzmie. O losie państwa – demokratycznej Polski Ludowej z obowiązującą przejściowo konstytucją z 1921 r. – mają decydować szerokie warstwy społeczne. Ludowcy negują komunizm i krytykują dyktaturę monopartii. Za sojuszników uznają mocarstwa zachodnie i Związek Sowiecki. Ale trwałość aliansu z Moskwą uzależniają od „uczciwego rozwiązania sporów z przeszłości”. Zgodnie z tradycją przedwojennego ruchu ludowego deklarują przywiązanie do katolicyzmu, lecz krytykują klerykalizm.

Warszawa na ludowo

Formalnie chłopskie, PSL staje się partią ponadklasową: swoimi wpływami obejmuje też miasta, które wcześniej nie były domeną ludowców. Dobrze widać to na przykładzie stolicy.

Warszawa staje się najsilniejszym miejskim bastionem PSL; swoją siedzibę mają tu także jego władze naczelne i wojewódzkie (przy Al. Jerozolimskich 85). Na czele Zarządu Stołecznego stoi Stefan Korboński, który podczas okupacji pełnił funkcję Delegata Rządu na Kraj (tj. najważniejszego przedstawiciela rządu emigracyjnego). Ludowcy dzielą miasto na powiaty grodzkie (zwane też dzielnicami), w których działa kilkadziesiąt kół terenowych i zakładowych (te ostatnie wynikają z miejskiej specyfiki). W chwili największego rozkwitu, w połowie 1946 r., PSL liczy tu 5 tys. członków (akurat w stolicy komunistyczna PPR ma ich dużo więcej, ale w skali całego kraju – kilka razy mniej niż PSL).

Choć Zarząd Stołeczny odżegnuje się od „elementów skrajnych” i boi się prowokacji, PSL staje się tu zapleczem dla kontestatorów komunizmu. W 1947 r. Urząd Bezpieczeństwa będzie wskazywać „na szczególne zaśmiecenie [język oryginalny – red.] warszawskiej organizacji Polskiego Stronnictwa Ludowego elementami reakcyjnymi, związanymi z podziemiem, wykorzystującymi przywileje legalnego stronnictwa dla wrogiej państwu roboty”. Według UB w stolicy ma być zaledwie 5 proc. „oryginalnych ludowców”.

Redaktor „Gazety Ludowej” (organu prasowego PSL) Zygmunt Augustyński zanotuje: „Inteligenci, mieszczanie, rzemieślnicy, kupcy i robotnicy zgłaszali się na członków PSL, widząc w nim stronnictwo społecznie umiarkowane, politycznie trzeźwe, patriotyczne, dalekie od marksizmu i komunistycznych eksperymentów. Toteż po miastach, także i w Warszawie, powstawały koła PSL”.

Chłopi z Marszałkowskiej

Stołeczni działacze PSL są świadomi, w jakich warunkach funkcjonują. Spotkania kół mają nieraz charakter półjawny i są zwoływane np. pod pozorem zebrań dla rodziców w szkołach. Działacze z Pragi-Południa spotykają się w podziemiach kościoła, aż po najściu UB księża odmówią im użyczania sali z obawy przed represjami. A te obejmują aresztowania, przesłuchania, rewizje.

Mimo wszystko stołeczne PSL działa. Kładzie nacisk na pracę wychowawczo-ideową. Prowadzi szkolenia, propaguje czytelnictwo. Ludzie PSL zasiadają w instytucjach stolicy, odbudowują miasto. Jedna z pierwszych takich akcji ma miejsce we wrześniu 1945 r. Gdy rok później członkowie stołecznego PSL i chłopi odgruzowują wspólnie stolicę, spontanicznie dołączają do nich mieszkańcy. To wszystko nie w smak komunistom, którzy warszawskich działaczy PSL określają mianem „chłopów z Marszałkowskiej”.

Do najaktywniejszych należą struktury PSL w Śródmieściu, na Pradze-Południe i Pradze-Północ. Prężnie działa np. Koło Michałów, które w kwietniu 1946 r. tworzy były akowiec Henryk Małowidzki: większość członków tego koła to jego niedawni podkomendni. Aresztowany przez UB, Małowidzki zezna potem, że „byli członkowie AK wstąpili do PSL na skutek mojego przykładu, na skutek utrzymywania stosunków towarzyskich, a również na skutek niezadowolenia ze złego traktowania byłych członków AK [przez władze]”.

Ludzie z „Michałowa” podejmują działania kontestujące system, np. uroczystości upamiętniające powstanie warszawskie. Wśród byłych akowców i członków PSL zbierają pieniądze, książki i odzież dla dzieci ze wsi Wiersze, gdzie w 1944 r. stacjonował ich akowski batalion.

Zderzenie z rzeczywistością

Referendum z 30 czerwca 1946 i wybory do Sejmu z 19 stycznia 1947 r. to cezura w historii PSL, także w Warszawie.

W tym pierwszym Polacy odpowiadają kolejno na pytania o zniesienie Senatu, reformę rolną i prawa do ziem poniemieckich. PSL zaleca głosować „nie” na pierwsze z nich – nie dlatego, aby ludowcy byli szczególnie przywiązani do instytucji Senatu, lecz aby odróżnić się od komunistów, którzy traktują referendum jako narzędzie do legitymizacji swej władzy.

Także w stolicy ludowcy organizują grupy, które mają kontrolować przebieg referendum. Ale nie są w stanie zapobiec fałszerstwom – i sami narażają się na terror. Tylko w Warszawie UB aresztuje 43 ludowców. Mimo wszystko PSL udaje się ustalić, że w stolicy oddano na pierwsze pytanie więcej głosów na „nie” niż na „tak” – co stoi w sprzeczności z danymi oficjalnymi. To zresztą tendencja ogólnopolska.

Fakt, że komunistom udało się sfałszować referendum, osłabia morale działaczy PSL. Zaczynają tracić wiarę w uczciwy przebieg wyborów do Sejmu – i w konsekwencji w zwycięstwo. Represje UB i PPR potęgują takie nastroje. Ponieważ jednak styczniowe głosowanie to dla ludowców być albo nie być, podejmują ostatni wysiłek. Również Zarząd Stołeczny wzywa do udziału w kampanii na rzecz wyboru listy PSL nr 4. Na fundusz wyborczy wpływają „cegiełki”. Sympatyzującą z PSL młodzież wzywa się, aby była w pogotowiu, bo czeka ją „ciężka praca”.

Styczniowy cios

Coraz powszechniejsze jest jednak przekonanie, że także wybory „będą zrobione”, czyli sfałszowane. Z obawy przed represjami na zebrania stołecznych kół przychodzi mniej niż połowa członków. Liderzy próbują zapobiegać defetyzmowi, za którym – jak sądzą – stoi UB i jego agentura. Dziś wiemy, że stołeczne struktury PSL inwigilowało co najmniej 73 konfidentów.

Kampania wyborcza ludowców w stolicy nie jest efektywna. Podczas spotkania w styczniu 1947 r., tuż przed wyborami, Korboński oswaja zwolenników PSL z możliwością przegranej. „Na zebraniu panował nastrój przygnębiony. Nieliczni podtrzymywali ducha” – notuje UB.

Próby ożywienia kampanii torpeduje UB i PPR. Przykładowo, uzbrojone bojówki biją i rozpędzają ludowców, którzy 31 grudnia 1946 r. rozlepiają plakaty. Dzięki agenturze bezpieka poznaje szczegóły akcji PSL zaplanowanej na 12 stycznia 1947 r. i zapewnia „spokój na ulicach”. „Nieznani sprawcy” kradną ludowcom materiały wyborcze i rozbijają ich zebrania. Niepokój generują tzw. komitety obywatelskie, które zbierają od warszawiaków deklaracje jawnego głosowania na prokomunistyczny Blok Stronnictw Demokratycznych. Zdarza się, że podpisują je zwolennicy PSL – zastraszeni lub niewierzący już w zwycięstwo. Dochodzi do napaści na lokale ludowców. Wywiera się na nich presję, by występowali z partii i zamykali koła. W okresie wyborczym UB aresztuje w Warszawie 27 działaczy PSL. W dniu głosowania mężom zaufania ze Stronnictwa uniemożliwia się pracę.

Podobnie jak w całym kraju, także w stolicy komuniści fałszują wybory. Ludzie PSL ustalają, że 87 proc. głosów w Warszawie pada na ich partię. To oznacza, że powinni otrzymać w Sejmie osiem-dziewięć miejsc. Dostają dwa.

Podcięte skrzydła

Po wyborach konfident o pseudonimie „Pracowity” donosi UB: „Obecnie życie w PSL zupełnie zamarło. Wszyscy chodzą jak struci. Widocznym jest, że jeżeli ze strony PSL nie będzie bardziej pokrzepiającej propagandy, to działalność i wiara w PSL upadnie zupełnie”.

Tak się dzieje. Po ciosie, jakim było sfałszowanie wyborów – i brak reakcji aliantów – następuje dekompozycja struktur i odpływ ludzi z PSL. W szeregi wkrada się panika. Regres pogłębia powstanie wiosną 1947 r. frondy w Stronnictwie, pod postacią PSL-Lewicy.

Mimo to jeszcze w połowie tego roku stołeczne struktury liczą 2,3 tys. członków i wypadają najlepiej na tle innych miejskich organizacji PSL (druga po niej co do wielkości organizacja w Łodzi ma 800 członków). Kierownictwo partii próbuje jeszcze reanimować stołeczne PSL, chce wznowić aktywność kół po wakacjach. Bez powodzenia: zniechęcenie jest powszechne. Kryzys w mikołajczykowskim ruchu ludowym pogłębiają represje. Silne wrażenie robi krakowski proces członków Zrzeszenia WiN i PSL z sierpnia-września 1947 r.

Postępujący proces niszczenia agrarystów w Bułgarii i na Węgrzech to memento dla PSL. W październiku ucieczka z kraju na Zachód zagrożonego aresztowaniem Mikołajczyka i związanych z nim działaczy (m.in. Korbońskiego) podcina ludowcom skrzydła.

Wydarzenie to właściwie zamyka niezależną aktywność Stronnictwa. Także w Warszawie: prokomunistyczne PSL-Lewica powołuje tu jedno tylko Koło Grodzkie. Mają do niego trafić ludowcy aktywni w polityce przed wojną lub podczas niej, którzy – po weryfikacji – chcą działać w „odrodzonym”, jak mówią władze, PSL. W sumie będzie ich zaledwie dwustu.

Ostatni etap

Po ucieczce Mikołajczyka nastroje niepewności i zastraszenia w warszawskim PSL potęgują aresztowania. Trwa masowy odpływ ludzi z partii. Przejmowany jest jej majątek. Siedziba w Al. Jerozolimskich zostaje zajęta siłą – heroicznie broni jej kilkudziesięciu młodych ludowców z Pragi-Północ i Żoliborza. Zostają aresztowani.

Potem jest już „posprzątane”. W czerwcu 1948 r. zarząd organizacji stołecznej PSL formalnie nawiązuje kontakt z prokomunistycznym SL. Droga do unifikacji obu partii – już pod kontrolą komunistów – jest otwarta. W strukturach stołecznych nadal działają przeciwnicy systemu, ale to ich łabędzi śpiew. Na zebraniu 1 czerwca 1949 r. pada deklaracja, że PSL idzie w sojuszu z komunistami z PZPR (utworzonej przez przymusowe połączenie PPR z Polską Partią Socjalistyczną), „krocząc jasną drogą marksizmu-leninizmu do socjalizmu”. Ostatecznie w listopadzie tego roku powstaje Zjednoczone Stronnictwo Ludowe. W tym samym miesiącu specjalna komisja niszczy akta PSL, uznane za zbędne dla działalności ZSL. Przy okazji usuwa też materiały interesujące bezpiekę.

Jawna opozycja w postaci niezależnego ruchu ludowego ponosi w pojałtańskiej Polsce klęskę. To samo dotyczy również innej wolnościowej alternatywy, czyli zbrojnej konspiracji.

Pytanie, który wybór był wtedy „bardziej właściwy”, chyba musi pozostać nierozstrzygnięte. ©

Autor jest historykiem, pracownikiem IPN w Warszawie. Autor szeregu książek o dziejach PRL. W tym roku ukazały się dwie jego monografie: „Antymilenium” oraz „Za klasztorną furtą”. Stale współpracuje z „TP”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2020