Wojna jest piękna

Polscy dystrybutorzy nieczęsto sięgają po filmy z Rosji. Chyba że mamy do czynienia z superprodukcjami w rodzaju "Cyrulika syberyjskiego Nikity Michałkowa czy najnowszego obrazu Fiodora Bondarczuka: popularnego w Rosji filmu "9 kompania. Szkoda, gdyż za wschodnią granicą dzieje się wiele, a tamtejsza produkcja filmowa staje się jedną z najprężniejszych w Europie.

24.11.2006

Czyta się kilka minut

Męska przygoda w służbie ojczyzny (kadr z filmu "9 kompania" /
Męska przygoda w służbie ojczyzny (kadr z filmu "9 kompania" /

W ostatnich tygodniach polskim kinomanom zaprezentowano trzy wojenne filmy rosyjskich twórców: "9 kompanię" Bondarczuka, "Na bezimiennym wzgórzu" Wiaczesława Nikiforowa i "Wyzwolenie" Jurija Ozierowa (ten ostatni z 1970 r.). I choć wybór dystrybutora jest zapewne dziełem przypadku, sygnalizuje tendencję w rosyjskiej kinematografii, która po latach przerwy znów sięga po obrazy wojenne - i wykorzystuje je jako narzędzie propagandy.

Estetyka jak oręż

Tradycja "kina zaangażowanego" jest silnie zakorzeniona w rosyjskiej kulturze, a najwybitniejsi reżyserzy często służyli polityce. Już Siergiej Eisenstein mówił: "Jeżeli rewolucja doprowadziła mnie do sztuki, to sztuka wciągnęła mnie całkowicie w rewolucję. Zgłębienie historii partii i rewolucyjnej przeszłości narodu rosyjskiego zapewniło mi ideologiczne zaplecze, bez którego nie do pomyślenia jest wielka sztuka... I ja, jak każdy z nas, teraz i w przyszłości poświęcę się całkowicie wielkiej sprawie budowy komunizmu". Eisenstein poświęcał się rewolucyjnej misji, tworząc "Pancernika Potiomkina", "Październik", "Strajk". Za nim podążali inni orędownicy socjalizmu, na czele z Wsiewołodem Pudowkinem, autorem "Matki" i "Burzy nad Azją". To najwybitniejsi przedstawiciele kina propagandowego lat 20., które dwie dekady później stawiane było za wzór kolejnym orędownikom Kraju Rad.

Wybuch II wojny światowej zaostrzył język kinowy. ,,Trzeba było tworzyć nową estetykę: estetykę gniewu i nieustępliwości, pozbawioną wahań i półtonów, agresywną jak oręż" - pisał Rościsław Jurieniew w swej (politycznie zaangażowanej) "Historii filmu radzieckiego". Na ekranach zapanowały frontowe kroniki filmowe, krótkometrażowe agitki, a później pełnometrażowe filmy dokumentalne i fabuły.

Twórcy, którzy propagowali ową "estetykę agresywną jak oręż", wiedzieli, o czym mówią. Ich filmy często poparte były własnym wojennym doświadczeniem, a specjalne oddziały filmowe przemieszczały się wraz z frontem, rejestrując sukcesy Armii Czerwonej. Jednym z osiągnięć wojennego kina był publicystyczny film Ilji Kopalina i Leonida Warłamowa "Pogrom Niemców pod Moskwą", który zrobił karierę także w Europie i w USA. Szczytowymi osiągnięciami filmowymi były w owym czasie także "Ona broni ojczyzny" Ermlera, "Obrona Leningradu" Kopalina, "Stalingrad" Warłamowa, "Bitwa o naszą radziecką Ukrainę" Dowżenki i monumentalny "Berlin" Rajzmana. Obok amerykańskich filmów propagandowych Johna Hustona, Johna Forda i Franka Capry oraz kilku filmów niemieckich, należą one do klasyki kina propagandy.

Także po 1945 r. film opiewający bohaterstwo narodów ZSRR był narzędziem budowania komunistycznego ładu. Jednak w przeciwieństwie do znanego dziś modelu kina wojennego, filmy z drugiej połowy lat 40. i z 50. rzadko ukazywały pojedynczych bohaterów. Skupiano się na bohaterze zbiorowym: narodzie rosyjskim (sowieckim), wykazującym się "zbiorowym heroizmem". Tak konstruowano najsłynniejsze filmy powojennej propagandy: "Młodą gwardię" Siergieja Gierasimowa i obrazy wchodzące w skład monumentalnej serii poświęconej kolejnym bitwom tzw. wojny ojczyźnianej, m.in. "Trzeci szturm" (1948) Igora Sawczenki, "Bitwę Stalingradzką" (1949) Władimira Pietrowa i "Upadek Berlina" (1950) Michaiła Cziaurelego.

Piękna tragedia

Jeszcze przez wiele lat wojna ojczyźniana inspirowała filmowców, którzy prześcigali się w coraz to śmielszych obrazach. Korowód dzieł poświęconych temu etapowi historii wieńczyło "Wyzwolenie" Jurija Ozierowa.

Dziś, po ponad 30 latach od premiery, polscy kinomani mogą zapoznać się z tym freskiem dzięki pięciopłytowej edycji DVD. Dysponując niemal nieograniczonym budżetem, twórcy pozwolili sobie na inscenizacyjną swobodę i realistyczną dosadność. Już otwierającą film scenę bitwy na Łuku Kurskim ukazano majestatycznie: dziesiątki czołgów, samolotów, setki statystów i tony ładunków wybuchowych robią wrażenie nawet dziś, gdy rozpieszczani jesteśmy przez speców od efektów specjalnych. Realizm jest także zasługą wielonarodowej obsady: dzięki "przyjaźni" polsko-sowieckiej w filmie widzimy Warszawę, Kętrzyn i twarze Englerta, Olbrychskiego, Pieczki czy Barbary Brylskiej. W filmie wystąpili również aktorzy niemieccy, dzięki którym wróg przybrał fizyczną postać (gdy w wielu propagandówkach czasu wojny nie pokazywano przeciwnika, a jedynie triumfujących swojaków).

Ale pod warstwą monumentalnej produkcji kryją się znane klisze. Agitacja odbywa się na każdym poziomie: u Ozierowa wojsko jest podstawową komórką rodzinną - dowódcy zwracają się do żołnierzy per "dzieci", łączniczki z rozrzewnieniem patrzą na przystojniejszych wojów, choć miłością darzą wszystkich obrońców ojczyzny. Także w sposobie traktowania jeńców odzwierciedla się wspaniałość duszy rosyjskiej:

15-letni żołnierz niemiecki, pojmany podczas zdobywania Berlina, zostanie odesłany do mamy. Nastrój rodzinnego pikniku psują jedynie wrogie naloty i chaotyczne uderzenia, ale i wtedy z pomocą przychodzą sojusznicy, czyli białoruscy i ukraińscy partyzanci oraz polscy piechurzy.

Ozierow dokonuje też zgrzebnej manipulacji, łącząc archiwalne zdjęcia z kronik filmowych z materiałem fabularnym. Czarno-białe obrazy wysadzanych mostów, nalotów i płonących miast sąsiadują z barwnymi zdjęciami działań czerwonoarmistów. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby reżyser nie włączył do filmu fabularnych czarno-białych zdjęć z narad dowódców sowieckich i niemieckich: z jednej strony dobry wujek Stalin spokojnie wysłuchuje swych doradców, by w końcu olśnić wszystkich, przedstawiając swoją wizję działań. Kontrapunktem dla spokojnego Stalina jest szaleństwo Hitlera. Narady wroga pełne są nieporozumień, w oczach sztabowców widać strach. Zwycięstwo Armii Czerwonej jest wyłącznie kwestią czasu. Tym bardziej że przy odważnych Rosjanach niemieccy żołnierze wypadają blado ze swymi nikczemnymi posturami i przerażeniem w oczach.

Piknik w okopie

Ozierow przywołuje również klasyczny motyw rosyjskiego kina wojennego: mit nieśmiertelnego żołnierza. Już w 1947 r. Boris Barnet zrealizował "Asa wywiadu", którego bohaterem był zwiadowca Kuzniecow. Ta historyczna postać po wojnie obrosła legendą; Kuzniecow to człowiek, "co się kulom nie kłania", inteligentny i odważny, zawsze wymykający się śmierci. Do postaci tej nawiązuje Ozierow, pokazując zwiadowcę, który mówi o sobie, że jest zaczarowany.

A myli się ten, kto myśli, że mit Kuzniecowa odszedł w zapomnienie. W 2004 r. odgrzał go Wiaczesław Nikiforow w filmie "Na bezimiennym wzgórzu" - serialu od niedawna dostępnym również w polskich sklepach. Jego bohaterem jest żołnierz, który ze swym batalionem ma odbić wzgórze w zachodniej Białorusi. Młody wojak jest nieodpowiedzialny. Na tym polega urok owego malczika, któremu Cyganka powiedziała, że kule nie będą się go imać. I faktycznie: chcąc pomścić przyjaciela, Małachow rzuca się w ogień, giną wszyscy, a on żyje.

Ta historia młodego żołnierza stanowi jeden z wątków. Ukazując sowiecką kontrofensywę, reżyser dokonuje apologii Armii Czerwonej. Jak w "Wyzwoleniu" , także tutaj okopy są przestrzenią swoistego festynu. Starzy wojacy grają na akordeonie i śpiewają o Katiuszy, młodzi romansują z łączniczkami, pielęgniarkami i niedostępną snajperką. Wojsko jest grupą przyjaciół, którzy świetnie się bawią, a gdy trzeba, gotowi są oddać za siebie życie.

Podobnie postrzega armię Fiodor Bondarczuk, twórca kinowej "9 kompanii". Przedstawia losy siedmiu chłopców, którzy ochraniają szlak transportowy w Afganistanie. Wcześniej przejdą szkolenie, prowadzone przez brutalnego, acz poczciwego dowódcę. W grupie jest wrażliwy adept malarstwa o pseudonimie "Gioconda", twardziel z sierocińca i chłopak, który zostawił żonę na Syberii. Bondarczuk korzysta ze współczesnego modelu kina, personalizuje wojnę, ukazując ją przez pryzmat jednostkowych przeżyć. I choć historia wciąga, film grzeszy bezrefleksyjnym spojrzeniem na sowiecką interwencję w Afganistanie.

Apologia wojny

Krytycy, w tym polscy, dopatrywali się w filmie Bondarczuka podobieństw do antywojennych filmów amerykańskich: "Full Metal Jacket" czy "Plutonu". Najwyraźniej ulegli sugestiom reżysera, który w wywiadach przekonywał, że jego film jest opowieścią o "ludziach schwytanych w wojskowy system, który robi z nich masę i traktuje ich jak zwierzęta". Ale słowa te stoją w sprzeczności z tym, co widzimy na ekranie. Oto kilku koleżków trafia na wojnę bronić ojczyzny. W otwierającej film scenie dworcowego pożegnania jeden z nich z radością woła do ludzi na peronie: "Śpijcie spokojnie, wróg nie przejdzie". Bondarczuk nie wspomina, że demonizowani Afgańczycy nie są najeźdźcami, że to Rosjanie dokonują rzezi, która kosztuje życie miliona Afgańczyków. Tymczasem z opowieści Bondarczuka można wysnuć wniosek przeciwny: w finale z rąk "oprawców" ginie niemal cała kompania.

"9 kompania" nie jest filmem antywojennym, przeciwnie - odnaleźć tu można niedyskretną apologię wojny. W jednej ze scen "Gioconda" mówi do kompana: "Widzisz czołg? Ładny? Taka moc! I nic zbędnego. Broń to największe piękno, jakie stworzyła ludzkość. Na wojnie jest tylko życie i śmierć. Nic zbędnego. Wojna to piękno". Podobnego zdania jest chyba dowódca szkolący żołnierzy: ten silny mężczyzna już walczył w Afganistanie, przeżył jako jedyny z jednostki. Gdy przełożeni zabraniają mu ponownego udziału w wojnie, siada na polu maków i płacze. Niczym dziecko, ułożone na czerwonej fladze ojczyzny.

Jak we wzorcowym kinie propagandowym z lat 40.

  • "WYZWOLENIE", reż.: Juri Ozierow, scen.: Jurij Bondariew, prod.: ZSRR 1970, dystryb.: Monolith.
  • "NA BEZIMIENNYM WZGÓRZU", reż.: Wiaczesław Nikiforow, scen.: Jurij Czerniakow, prod.: Rosja 2004, dystryb.: Monolith.
  • "9 KOMPANIA", reż. Fiodor Bondarczuk, scen.: Jurij Korotkow; prod.: Finlandia/Rosja/ /Ukraina 2005, dystryb.: Monolith.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2006