Wody

23.08.2021

Czyta się kilka minut

Jest lepiej niż kiedyś. Dziwne zdanie mi wyszło, ale nic nie poradzę. Kiedyś trzeba było jechać do dowództwa, meldować się w Chełmie, Hrubieszowie czy gdzie tam jeszcze, a teraz się po prostu dzwoni do najbliższej placówki, pan oficer dyżurny uprzejmie się przedstawia, i się mówi: „Dzień dobry, dziś w nocy będę spał w okolicach słupa numer taki a taki”. Jak oficer dociekliwy, to zapyta: „Ryby? Kajak?”. I wcale się nie dziwi, gdy usłyszy: „Nie. Piękno dzikiej przyrody”. Jeszcze tylko numer pesel, jaki samochód, i miłego pobytu. I jeszcze dyskretna sugestia, że jakby działo się coś niezwykłego, to proszę dzwonić. Znaczy się, mieć swój wkład w ochronę granicy kraju oraz Unii Europejskiej.

Mój ulubiony słup ma numer tysiąc ileś tam. Ze zrozumiałych względów moja pamięć mnie w tym miejscu zawodzi. Rzeka swoim zwyczajem meandruje tutaj barokowo, a w pewnym momencie zwija się na kształt igielnego ucha. Tak to przynajmniej wygląda na mapie. Wokół rozciągają się rozległe, miejscami podmokłe łąki. Ale są też suche miejsca porośnięte wysoką trawą. Pod starą rozłożystą sosną jest dobre miejsce na namiot. Jej cień chroni rano przed słońcem. Można spokojnie zagotować wodę na kawę i zrobić coś do jedzenia. W zupełnej ciszy i wstających mgłach. W niebie szybuje czapla. W złotym świetle poranka ruda sarna wygląda jak bajkowa zjawa. W zielonym nurcie rzeki słychać rybi plusk, który tylko potęguje ciszę. Brzeg jest piaszczysty. To nie takie częste nad tą rzeką, która zazwyczaj broni do siebie dostępu za pomocą zarośli, bagien i parometrowych urwisk. Bo jest dzika. Ale tutaj można zejść nad samą wodę. Można o zmierzchu rozpalić niewielkie ognisko, patrzeć w płomienie albo na odbicie księżyca w ciemnej, gładkiej toni. I oczywiście nasłuchiwać plusku ryb wyobrażając sobie, że to przedwieczne sumy rzucają się na zdobycz. Albo wsłuchiwać się w głosy nocnych ptaków, które są oczywiście przeraźliwe w porównaniu z głosami ptaków dziennych, i serce od nich zamiera. A po ukraińskiej stronie, ilekroć tu jestem, w oddali słychać dudniące basy disco. Ale to wcale nie przeszkadza. Może dlatego, że właśnie po drugiej stronie, i przydaje nocnemu obozowaniu pewnej egzotyki – jeśli wolno jeszcze używać tego słowa.

Tak więc jest lepiej, ale trzeba dzwonić. Nawet, gdy się nie śpi, a tylko zjeżdża z drogi 816 w stronę rzeki, żeby zbłąkać się gdzieś w bagiennych splątanych ścieżkach i odnaleźć jeszcze nieznane zakole, niewidzianą perspektywę. Bo owszem, dziko, ale poczucie samotności jest nieco złudne. Kiedyś zjechałem nad sam nurt, spryskałem się repelentem, zrobiłem sobie kawę i po prostu patrzyłem na wodę. Po chwili w zaroślach usłyszałem traktorowy terkot diesla i wynurzył się zielony defender. Wysiadło dwóch miłych, ale służbowo zdystansowanych chłopaków. „Coś dzisiaj późno” – powiedziałem. „Panie, od czterech godzin wiemy, że się pan tu kręci. Dokumenty poproszę” – powiedział starszy stopniem, wcześniej regulaminowo się przedstawiając. A potem porozmawialiśmy sobie o zaletach i wadach różnych aut terenowych oraz o życiu przy granicy, bo się pochwaliłem, że też blisko kordonu mieszkam. Kordonu wprawdzie praktycznie unieważnionego, ale jak tak dalej pójdzie, to może nastąpić rewitalizacja. Tego jednak nie skomentowali, bo byli na służbie. Potem poprosili, żeby jednak dzwonić. Obiecałem. Bo co to w końcu jest za przyjemność jeździć po bagnach za jakimś debilem, któremu zachciało się kawy z ładnym widokiem.

No ale dzwonienie to nie jest wysoka cena za nieograniczony dostęp do rzeki dzieciństwa. Nad nią urodziła się moja matka i mój ojciec. W różnych miejscach jej biegu. Może to jest coś pierwotnego? Jak ponowne zanurzenie w wodach płodowych? Czyż rodzice nie przekazują nam krajobrazów, na które sami patrzyli, i patrzyli na nie ich rodzice? Kto to może wiedzieć… Ja w każdym razie tak sobie to wyobrażam, gdy rozbijam zielony namiot na dzikich łąkach i trawiastych urwiskach. Albo gdy zjeżdżam na brzeg i wynajduję miejsca, gdzie następnym razem rozłożę mały obóz. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2021