Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Konstrukcja logiczna wywodu Warzechy odznacza się szlachetną prostotą. Przesłanka pierwsza: prezydenta nie było w Pradze, a więc władze RP zlekceważyły Havla. Przesłanka druga: Polska przyłączyła się do kondolencji UE, a więc wyraziła współczucie dla władz Korei. Wniosek (oczywiście: tylko zasugerowany): reżimowi Tuska i Komorowskiego bliżej do Kimów niż do Havla. (Autor! Autor!)
Każdy dziennikarz ma prawo mówienia prawd niewygodnych dla rządzących. Dziennikarze sympatyzujący z opozycją uważają to często za swój podstawowy obowiązek. Rzecz w tym, iż w wywodzie Warzechy niechęć do władz jest znacznie bardziej oczywista niż chęć mówienia prawdy.
Prezydent Komorowski nie pojechał do Pragi, to prawda; można długo dyskutować, czy była to słuszna decyzja. Zanim jednak wyciągnie się wnioski, trzeba pamiętać, iż prezydent uczynił swym przedstawicielem Lecha Wałęsę. Na pożegnanie charyzmatycznego przywódcy pojechał charyzmatyczny przywódca. Owszem, Wałęsa nie pełni dziś funkcji państwowych, ale symboliczny wymiar jego obecności na pogrzebie Havla był znacznie wyższy niż ewentualna obecność urzędującego prezydenta (a także: niż obecność przywódców państw zachodnich). Tyle o pierwszej przesłance Warzechy.
Co do przesłanki drugiej: kondolencje Unii (przekazane przez naszego dyplomatę z racji polskiej prezydencji, jak się domyślam) to sprowadzone do minimum zachowanie dyplomatyczne; rozważanie tego gestu jako oznaki poparcia Kimów nie ma żadnego sensu. Stąd też: finał felietonu jest żartem wyjątkowo nieodpowiedzialnym.
Żartów i wmówień Łukasza Warzechy nie warto zapewne demonizować. Ale też: nie należy lekceważyć faktu ich pojawienia się w "Rzeczpospolitej". Kilka kroków dalej są hasła wykrzykiwane na marszach niepodległości i monologi posła Antoniego Macierewicza. Oby nie stały się one obowiązującą prawdą.