Wielki skok

Mówią, że chcą pokonać „monstrum z Brukseli”, i łączą siły. Czy w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego uzyskają wpływ na kształt Unii?

13.01.2014

Czyta się kilka minut

Geert Wilders sięgnął po patos. „Dziś zaczęliśmy wyzwalać Europę spod władzy potwora z Brukseli” – oświadczył lider holenderskiej Partii Wolności (PVV), gdy jego ugrupowanie i francuski Front Narodowy (FN) pani Marine Le Pen ogłosiły zawarcie sojuszu. Będą współdziałać przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Wybory – wiele na to wskazuje – mogą sporo zmienić na mapie politycznej: eurosceptycy, frakcja dotąd marginalna w Parlamencie Europejskim, prawdopodobnie uzyskają wpływ na to, co dzieje się w Unii.

ANTYUNIJNA REWOLUCJA

Wybory są dopiero pod koniec maja, za wcześnie więc na spekulacje, jaki układ sił ukształtuje się w PE – i czy Europejska Partia Ludowa (EPP), skupiająca ugrupowania centroprawicowe, straci dominującą pozycję. Ale powszechne są przewidywania, że eurosceptykom uda się „wielki skok” – i znacznie zwiększą liczbę swych mandatów.

Dziś ich grupa poselska, występująca pod nazwą Europa Wolności i Demokracji (EFD), ma 33 mandaty. Szacuje się, że od maja może mieć ich najmniej 100, a niektórzy prognozują, że nawet dwukrotnie więcej (Europarlament ma 766 posłów). Najśmielsze prognozy mówią, że partie eurosceptyczne mogą łącznie zdobyć jedną trzecią miejsc. Gdyby tak się stało, byłaby to rewolucja w unijnej polityce.

Bez większego ryzyka można natomiast założyć, że frekwencja będzie niska. Czy spadnie poniżej poziomu sprzed pięciu lat, czyli i tak skromnych 43 proc.? Na fali kryzysu to możliwe. W 1979 r., gdy deputowanych do PE po raz pierwszy wybierano w wyborach powszechnych (wcześniej delegowały ich parlamenty krajowe), głosowało 62 proc. mieszkańców ówczesnej Wspólnoty Europejskiej – to poziom dziś nieosiągalny. Od tego czasu utrzymuje się tendencja spadkowa.

ZALĄŻEK NOWEGO BLOKU

Podstawę do rozważań o „wielkim skoku” eurosceptyków dają z jednej strony ich sukcesy wyborcze i sondażowe we własnych krajach, z drugiej – ów sojusz partii francuskiej i holenderskiej, do których, na co liczą ich liderzy, mogą dołączyć inni. Te rachuby nie są bezpodstawne. Eurosceptyków z różnych krajów więcej łączy, niż dzieli: podobnie akcentują walory państwa narodowego i kwestię suwerenności, mają też podobny stosunek do imigracji czy kwestii przyjścia do Unii Turcji.

Trudno oczywiście nie zapytać: po co eurosceptykom starania o miejsca w Parlamencie Europejskim, skoro jest on częścią „potwora z Brukseli”? Otóż po to właśnie, by „monstrum” można było skutecznie kontrolować i zwalczać. Parlament, przy wszystkich ograniczeniach, to dobre miejsce, by euroentuzjastom patrzeć na ręce.

Front Narodowy i Partia Wolności chcą stać się zalążkiem szerokiego bloku eurosceptyków. Choć Le Pen i Wilders liczą na partie z Austrii, Belgii, Danii, Szwecji i Włoch, najważniejszym celem ich zabiegów jest brytyjska Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), która zyskuje na Wyspach zwolenników. Ale Nigel Farage – lider UKIP, który w trakcie obecnej kadencji Europarlamentu często szokował europosłów swymi wystąpieniami (np. gdy drwił z Hermana van Rompuya, przewodniczącego Rady Europejskiej) – jak dotąd wyklucza współpracę. Wilders i Le Pen mają nadzieję, że Farage zmieni zdanie.

KRYZYS I NIE TYLKO

Nadzieje eurosceptyków nie są bezpodstawne również dlatego, że większość partii tej orientacji odnosiła w ostatnich latach sukcesy, a prognozy wróżą im jak najlepiej. We Francji niedawny sondaż instytutu IFOP daje Frontowi Narodowemu 24-procentowe poparcie i pierwsze miejsce, przed prawicową UMP i rządzącymi socjalistami. W Holandii partia Wildersa też jest na czele, z poparciem 21 proc. W Austrii w niedawnych wyborach parlamentarnych trzy partie eurosceptyczne uzyskały wspólnie 30 proc. głosów.

Wysoko szanse eurosceptyków w wyborach do PE ocenia brytyjski tygodnik „Economist”: prognozuje, że we Francji, Wielkiej Brytanii i Holandii mogą wygrać, we Włoszech i Finlandii uzyskać dobre wyniki, a w Niemczech po raz pierwszy zdobyć mandaty (ich partia, Alternatywa dla Niemiec, istnieje od lutego 2013 r. i niewiele brakowało, by we wrześniu weszła do Bundestagu – zdobyła prawie 5 proc. głosów).

Przeciwnicy eurosceptyków uważają, że to skutek kryzysu: że gdy pogarsza się stan gospodarki, a rosną bezrobocie i lęk przed przyszłością, ludzie chętnie słuchają łatwych i oczywistych wyjaśnień (jak to, że imigranci zabierają pracę). Ale twierdząc tak, euroentuzjaści zdają się nie dostrzegać własnych błędów – poczynając od wiary w wyłącznie dobroczynne skutki postępującej integracji. Nie dostrzegają też, że ich idee często rozmijają się z nastrojami społecznymi.

Jaki bowiem stan ducha panuje w Europie? Wyniki badań Instytutu Gallupa są wymowne: aż w 20 z 28 państw Unii większość obywateli uważa, że Europa idzie w złym kierunku. „Nie samym chlebem żyją ludzie. Naprawdę chodzi im o symbole, o kwestię suwerenności, o poczucie, że mają kontrolę nad własnym życiem” – oceniał Robert Manchin, szef sekcji Gallup Europe. Trudno oprzeć się wrażeniu, że instancje europejskie bagatelizują takie obawy.

WYCZULENI NA NASTROJE

Tymczasem eurosceptycy nastroje obserwują uważnie. Sukcesy partii Marine Le Pen w dużej mierze wynikają z tego, że stara się ona poprawić obraz, jaki Frontowi nadał jego twórca Jean-Marie Le Pen. Marine, w przeciwieństwie do swego ojca, zachowuje dystans wobec ruchów skrajnych, uznanych za antysemickie czy neofaszystowskie. Nie współpracuje z Brytyjską Partią Narodową, wyklucza kontakty z greckim Złotym Świtem. Czy to decyzje taktyczne, czy dyktowane szczerym przekonaniem – trudno powiedzieć. Ale w ten sposób Le Pen wytrąca przeciwnikom broń z ręki.

Eurosceptycy wykazują się też wyczuciem trudnych kwestii społecznych, choćby w kwestii imigracji, która w większości państw Europy jest źródłem narastających problemów. Partie eurosceptyczne są przeciwne nieograniczonemu przyjmowaniu imigrantów i trudno robić im z tego zarzut w sytuacji, gdy o fiasku wielokulturowości mówią otwarcie sami przywódcy, poczynając od Angeli Merkel. To eurosceptycy podnoszą też najmocniej problemy, które powoduje wchodzenie islamu w świat zachodni. Przynajmniej formułują pytania – nie udając, że wszystko jest w porządku.

Ale z merytorycznego punktu widzenia być może ważniejsza jest tu kwestia suwerenności narodowej. To kolejna teza, gdzie partie eurosceptyczne są zgodne: że w ciągu przeszło pół wieku istnienia Wspólnoty Bruksela przejęła od państw członkowskich zbyt wiele kompetencji. Nie stracił też na aktualności klasyczny argument Margaret Thatcher, która nie przepuszczała okazji, by przypominać, że brukselscy urzędnicy nie mają legitymacji wyborczej. „W Holandii ponad połowa ustaw powstaje nie z inicjatywy rządu holenderskiego, lecz Rady Unii, Komisji albo Parlamentu Europejskiego. Staliśmy się prowincją superpaństwa europejskiego i niezbyt dobrze się z tym czujemy” – argumentuje dziś Wilders.

***

Wspólnota Europejska powstała jako związek państw narodowych i do tego należy wrócić – to credo partii eurosceptycznych. Zarazem jednak to właśnie ich zaangażowanie w sprawy narodowe najbardziej utrudnia im współdziałanie: każda partia jest na tyle zajęta sprawami swego kraju, że nie zawsze ogląda się na to, co łączy ją z innymi. Również dlatego, choć nie tylko z tego powodu, fiaskiem skończył się eksperyment irlandzkiego biznesmena Declana Ganleya: w 2009 r., przed poprzednimi eurowyborami, chciał on zbudować – paradoks sam w sobie – ogólnoeuropejską partię eurosceptyczną. Jego partia Libertas okazała się nieporozumieniem: zdobyła jeden mandat.

Ale dziś współpraca, do której Wilders i Marine Le Pen chcą włączyć brytyjską UKIP, włoską Ligę Północną, Interes Flamandzki, Ruch na rzecz Francji, Duńską Partię Ludową, Prawdziwych Finów, Szwedzkich Demokratów i parę mniejszych ugrupowań, ma inne podstawy. Jeśli znajdzie odzew, może się powieść. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, współpracowniczka działu „Świat”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2014