Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Należę do tych, którzy wolą gazety papierowe od ich wersji elektronicznej (a w dodatku uważają, że obowiązkiem inteligenta jest regularne zaglądanie do przynajmniej dwóch, różniących się stanowiskiem, dzienników i do kilku tygodników). Należę także do tych, którzy nie oglądają seriali telewizyjnych. I do tych, którzy słuchają muzyki poważnej, niewiele zaś wiedzą o gwiazdach kultury masowej. Słowem: jestem dziwakiem (a może: dziwakiem koncesjonowanym, bo profesorom uniwersytetu wciąż jeszcze wybacza się wspominane poprzednio ekstrawagancje).
Moje upodobanie do bycia po stronie mniejszości nie jest (mam nadzieję) doktrynerskie. Nie zależy mi na tym, by zawsze popierać racje nielicznych. Nie jest źle znaleźć się czasem (byle nie za często) po stronie większości.
16 września krzyż sprzed Pałacu Prezydenta, będący zarzewiem ostrego politycznego sporu, przeniesiono do pałacowej kaplicy. Następnego dnia ogłoszono w prasie wyniki dwu sondaży. W pierwszym z nich (jak podała "Rzeczpospolita") decyzję o usunięciu krzyża pozytywnie oceniło 77 procent ankietowanych. W drugim (cytuję "Gazetę Wyborczą") - 64 procent udzielających odpowiedzi uznało, iż pochowanie Lecha Kaczyńskiego na Wawelu było decyzją niesłuszną.
Mimo upodobania do postawy odrębnej - w tych sprawach nie zależy mi na (jakiejkolwiek) oryginalności. Decyzja w sprawie krzyża wydaje mi się słuszna; decyzję o wawelskim pogrzebie od początku uważałem za polityczny błąd.