Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niezapomniane wzruszenie. Ale dziś? Kto się dziś interesuje kolejnymi wyprawami w kosmos? Nawet perspektywa kosmicznej turystyki z hotelem Miltona na Księżycu (5 tysięcy pokoi, restauracje, kościół i plaża oraz widok z okna na ziemię) specjalnie nas nie wzrusza. Nawet jeśli się uda zrealizować plany entuzjastów, to i tak będzie to tak kosztowna wyprawa, że dostępna tylko dla nielicznych. Znacznie bardziej od podboju Księżyca (ewentualnie Marsa) uwagę przyciągają przesłuchania komisji hazardowej, gazowy rurociąg, zimowa olimpiada, nie mówiąc o wyborach prezydenckich. To się pewnie zmieni, gdy chińskim statkom kosmicznym Shenzhou uda się umieścić na orbicie małe, niewykrywalne moduły z ładunkiem jądrowym, które po odebraniu sygnału z Ziemi, będą mogły niepostrzeżenie spaść na dowolny cel. Albo kiedy się rozpocznie eksploatacja księżycowych minerałów i izotopów.
To nie science fiction. W Chinach, Stanach Zjednoczonych, Rosji i kilku innych krajach na te cele idą ogromne pieniądze, pracuje nad tym rzesza specjalistów. Księżyc więc to nie jest, jak by się mogło zdawać, temat "księżycowy". Co więcej: w konkursie na pierwszego prywatnego organizatora bezzałogowego lotu na Księżyc czeka, wyznaczona przez Google, nagroda 20 milionów dolarów. Warto wiedzieć, co się dzieje w sprawach dziś pozostających na dalekim planie, ale jutro...
Kosmiczne projekty nie uwalniają nas od trosk codziennych takich jak te, o których mówi zamieszczony w poprzednim numerze nasz kolejny apel do Czytelników o wsparcie Fundacji "Tygodnika". Na jednym z forów zapytano mnie, czy mi nie wstyd tak apelować. Jeśli pismo nie jest dostatecznie rentowne - napisał anonimowy autor - trzeba je zamknąć. Nie zarabia na siebie, znaczy: nie jest potrzebne.
Drogi Anonimie, według tej logiki, należałoby zamknąć większość teatrów i muzeów, zrezygnować z wydawania różnych ważnych książek i tych działań kulturowych, które, jako nierentowne, subsydiuje państwo, bo w dziedzinie kultury nie zawsze rentowność jest miarą społecznej użyteczności. "Tygodnik" wsparli i wspierają ci, którzy obecność "Tygodnika Powszechnego" postrzegają jako społeczne dobro. Tak więc nie wstyd mi, że o pomoc w przetrwaniu trudnych czasów zwracam się do Przyjaciół pisma.
Borykając się z własnymi kłopotami, można stracić wrażliwość na kłopoty innych. By się przed tym bronić, postanowiliśmy objąć prasowym patronatem instytucję dobrze służącą ludziom, która również się boryka z problemami finansowymi: krakowskie Hospicjum
św. Łazarza, owoc zwołanego przez kard. Karola Wojtyłę Synodu Krakowskiego, w którego powstaniu wielką rolę odegrała także związana z "Tygodnikiem" Halina Bortnowska.
Hospicjum opiekuje się chorymi, którym szpital nic już nie jest w stanie zaofiarować i leczenie przyczynowe trzeba zastąpić zwalczaniem objawów, związanych z postępem choroby. Zajmuje się tym w swojej siedzibie, przy ul. Fatimskiej, i w ich domach. Bezpłatnie. Koszta są pokrywane przez członków Towarzystwa Przyjaciół Chorych Hospicjum św. Łazarza (ok. 6500 osób), przez Narodowy Fundusz Zdrowia, z funduszy grantowych Gminy Kraków, z programów prowadzonych przez Zarząd oraz z działalności Fundacji Pomoc Krakowskiemu Hospicjum. Jednak te środki nie zaspokajają wszystkich potrzeb. Patronat "TP" ma polegać na systematycznym informowaniu (w wydaniu papierowym i internetowym) o hospicjum i jego potrzebach, nie tylko finansowych.
Wiedza o hospicjach - a każdy z nas, prędzej czy później, może tam trafić - i zainteresowanie nimi są jak nasza wiedza o eksploatacji kosmosu. Odległa i jeśli przydatna, to dla innych, aż do chwili, w której kosmiczny moduł zechce swój nuklearny ładunek wycelować w naszą stronę.