Więcej czy mniej wolności?

W ostatnich latach mamy do czynienia w wielu cywilizowanych krajach ze sporami politycznymi, które mają zaplecze moralne. Wszystkie te spory sprowadzają się do zasadniczego postulatu: więcej wolności. Więcej wolności, czyli liberalne prawo do aborcji, małżeństwa homoseksualne lub wprowadzana na siłę laicyzacja w szkołach francuskich.

11.04.2004

Czyta się kilka minut

Wszyscy - z lewicy i z prawicy - którzy są za poszerzeniem wolności w tych i innych sytuacjach powołują się na prawa człowieka i na podstawową zasadę myśli liberalnej, czyli na prawo do bycia wolnym, o ile moja wolność nie ogranicza cudzej wolności. Nie zamierzam oceniać tych i wielu podobnych postulatów, a jedynie zastanowić się, czy tym ideom poszerzenia wolności jednostki nie towarzyszy zarazem ograniczenie wolności, na które już się nie zwraca uwagi, a które ma bardzo poważne konsekwencje.

Ojcowie liberalizmu pośród form przymusu, który powoduje ograniczenia naszej wolności, wymieniali nacisk opinii publicznej. Ponieważ pisali w czasach, kiedy nie było mass mediów, obecnie określiliby zapewne to zjawisko jako inżynierię społeczną uprawianą przez mass media. Czy masowy charakter i nieustanne obniżanie poziomu telewizji i gazet sprzyja poszerzeniu naszej wolności? Czy inwazja reklamy i wzorców upowszechnianych w rozmaitych pismach dla kobiet, mężczyzn, wielbicieli ogrodów, psów lub motocykli sprzyja poszerzeniu naszej wiedzy o świecie, a wobec tego również naszej wolności? Nie mam zamiaru utyskiwać, że tak się dzieje, bo po co walczyć z faktami. Chcę jedynie opisać te zjawiska z punktu widzenia zwolennika maksymalizacji wolności jednostkowej.

Pytanie można postawić nieco inaczej: czy maksymalizacja wolności prywatnej nie odbywa się przy jednoczesnym porzuceniu walki o tę część naszej wolności, która dotyczy spraw publicznych? Czy w naszych społeczeństwach jesteśmy bardziej czy mniej wolni od presji zewnętrznej - mass mediów, reklamy oraz propagandy politycznej adresowanej do milionów? Czy zatem walczące o prywatną wolność społeczeństwa i jednostki są obecnie bardziej wolne, kiedy dokonują wyborów niekoniecznie moralnych, ale politycznych lub po prostu konsumpcyjnych?

Odpowiedź na to pytanie jest negatywna. Wolność wyboru wcale nie uległa zwiększeniu, a przeciwnie - nasze decyzje są w coraz większym stopniu oparte na niewiedzy lub na wiedzy fałszywej, uproszczonej, hasłowej lub wręcz na cynicznym kłamstwie. Tak jest w sferze polityki, gdzie mamy coraz mniej do powiedzenia. Dzieje się tak z wielu powodów, ale jednym z nich jest poziom debaty publicznej, która ma podobno oświecać obywateli. Przykładem niech będzie dyskusja o wojnie w Iraku sprowadzona do sporu między jej zwolennikami a przeciwnikami, a pozbawiona niuansów, rozmowy o niejawnych celach politycznych i możliwych, chociaż niespodziewanych konsekwencjach. Protesty przeciwko wojnie są tyle samo warto jako manifestacja naszej wolności, jak jej aprobata. Społeczeństwa i jednostki w obu przypadkach kierują się tylko odruchem, a nie wiedzą, odruch ma charakter stadny, a zatem daleko mu do wolności.

W pluralistycznych i wielokulturowych społeczeństwach mamy więc z jednej strony znacznie więcej wolności, ale - z drugiej strony - podlegamy w coraz większym stopniu manipulacjom z zewnątrz, na które godzimy się najczęściej nieświadomie. Ograniczenia wolności i liberalna inżynieria społeczna przekraczają już granice postawione przez naturę ludzką, o czym w najnowszej książce pisze Francis Fukuyama. Być może warto byłoby, nie porzucając innych celów, zająć się także wolnością jednostki uczestniczącej w życiu publicznym. Osiągnęliśmy w zakresie wolności tak wiele, że szkoda byłoby jeszcze więcej stracić.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2004