Watykańskie porządki w rodzinie

Reforma skostniałego instytutu to mniej Wojtyły, a więcej Bergoglia w katolickiej refleksji nad rodziną.

26.08.2019

Czyta się kilka minut

Dzień kanonizacji Jana Pawła II  przez papieża Franciszka. Oviedo, Hiszpania, 27 kwietnia 2014 r. / REUTERS / FORUM
Dzień kanonizacji Jana Pawła II przez papieża Franciszka. Oviedo, Hiszpania, 27 kwietnia 2014 r. / REUTERS / FORUM

Zaczęło się 29 lipca. Na stronie internetowej Papieskiego Instytutu Teologicznego Jana Pawła II dla Nauk o Małżeństwie i Rodzinie opublikowano komunikat, że prasowe doniesienia o liście protestacyjnym 150 studentów przeciwko nowemu statutowi uczelni są bezpodstawne, do władz instytutu dotarło raptem jedno pismo od zaniepokojonego studenta, a wprowadzane zmiany nikomu nie pokrzyżują naukowych planów.

Następnego dnia podpisów pod petycją było już ponad 500. Media pisały o stalinowskich czystkach, a informacje biura prasowego instytutu porównywały do komunikatów o stanie zdrowia Jurija Andropowa, wydawanych niegdyś przez biuro polityczne Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego.

Tak rozpętano ostatnią bitwę nieostatniej przecież wojny w Watykanie.

Dwór nad przepaścią

Założony przez Jana Pawła II w 1981 r. instytut miał zajmować się teologiczną refleksją nad zagadnieniami szczególnie bliskimi sercu polskiego papieża – małżeństwa i rodziny. Dziś powiedzielibyśmy, że miał być kościelnym think tankiem – z jednej strony głosem doradczym dla papieża i dbającym o ortodoksję teologów, z drugiej – pomostem pomiędzy nimi a „praktykami” tematu – duszpasterzami, pracownikami katolickich poradni czy samymi małżonkami, chcącymi żyć zgodnie z kościelną doktryną.

Szybko jednak – jak zauważył na swym blogu Andrea Grillo, profesor teologii w innym papieskim instytucie (liturgicznym) – stał się zespołem teologów oderwanych od realiów życia, których bardziej zajmowała ochrona „dziedzictwa” niż rozwój myśli teologicznej, bardziej własna pozycja na papieskim dworze niż współpraca z tymi, którzy problematykę rodziny zgłębiali czy to od strony teologicznej, czy nauk społecznych.

I tak, przyjmując założenie o niezmienności katolickiej nauki o małżeństwie i rodzinie oraz będąc przekonanym, że pełny jej wykład zawarty został w encyklice „Humanae vitae” i adhortacji ­„Familiaris consortio”, można było wszelką aktywność naukową ograniczyć do obrony raz zajętych pozycji. „Była to teologia statyczna, zblokowana, bojąca się nowych form życia, zajmująca się ekskomunikowaniem jakichkolwiek przejawów inteligencji – pisał Grillo – potępiająca wszystko, co w tych sprawach (czyli seksu) nie wiąże się z przestrzeganiem dotychczasowych i nakładaniem nowych zakazów”.

Tymczasem „między doktryną Kościoła a doświadczeniem życia wielu chrześcijan powstała przepaść” – mówił kard. Walter Kasper w 2014 r., wyjaśniając kardynałom powody, dla których papież Franciszek zwołał nadzwyczajny synod o małżeństwie i rodzinie.

Nowe rozdanie

Przedstawicieli instytutu – ośrodka, który przez trzy dekady miał „prawo weta” we wszystkim, co dotyczyło materii synodu – na obrady nie zaproszono. Papież dał sygnał, że nie zamierza sprowadzać małżeństwa do seksu i prokreacji, skoro tyle jest innych, nie mniej istotnych problemów. Choćby sytuacja materialna rodzin, zwłaszcza wielodzietnych, albo relacje międzypokoleniowe (dzieci – rodzice – dziadkowie), czy last but not least narastająca liczba osób żyjących w „związkach nieunormowanych”. Wszystkie wymagają nowego podejścia – duszpasterskiego i teologicznego, a nie ciągłego odwoływania się do wzorców z przeszłości.

Nowe spojrzenie na małżeństwo i rodzinę najlepiej wyrażała posynodalna adhortacja „Amoris laetitia” (marzec 2016), którą Papieski Instytut Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną przyjął bardzo sceptycznie. Kard. Carlo Caffarra, założyciel i pierwszy rektor, był jednym z czterech autorów listu otwartego do Franciszka, zawierającego tzw. dubia (wątpliwości) co do nauki zawartej w opublikowanym dokumencie. Publikacje pracowników instytutu w kolejnych latach również oscylowały wokół tego tematu: próbowano za wszelką cenę zmarginalizować jej znaczenie (zwłaszcza przypisu 351, ­dopuszczającego – „w ­pewnych przypadkach” – możliwość udzielania sakramentów osobom rozwiedzionym) i interpretować w duchu Jana Pawła II.

Bronić katolickiej doktryny krytykując papieża, który jest katolickości najważniejszym symbolem i zwornikiem – to karkołomne zadanie. W dodatku ci, którzy to robią – odwołując się do „niezmiennej” nauki Jana Pawła II – zapomnieli, że i polski papież był w podobny sposób krytykowany. „Herezja stawiana jest na równi z Prawdą, pseudoobjawieniom przyznaje się tę samą rangę co jedynej, prawdziwej Religii, a fałszywe wierzenia równane są z kultem prawdziwym” – pisali w 1985 r. członkowie Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X na temat ekumenicznego i międzyreligijnego dialogu papieża Wojtyły.

Dziś wydaje się oczywiste, że Jan Paweł II miał prawo – i obowiązek – tchnąć nowego ducha w przestarzałe, kościelne schematy myślenia. W końcu był papieżem „na nowe czasy”. Świat się zmieniał. Dwadzieścia lat, jakie upłynęły wówczas od śmierci Piusa XII, ostatniego przed­soborowego papieża, są tej tezy wystarczającym usprawiedliwieniem.

Tyle że od posynodalnej adhortacji „Familiaris consortio” Jana Pawła II do Franciszkowej adhortacji „Amoris laetitia” upłynęło 35 lat i świat zmienił się jeszcze bardziej. Skoro Wojtyła mógł mieć naukową instytucję do wyjaśniania nauki zawartej w swojej adhortacji, to i Bergoglio ma takie prawo.

W cztery miesiące po publikacji „Amoris laetitia” papież mianował nowe władze instytutu.

Rok później zmienił jego nazwę.

Drobna zmiana

Mocą ogłoszonego we wrześniu 2017 r. motu proprio „Summa familiae cura” papież – w miejsce dotychczasowego Papieskiego Instytutu Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną – powołał nowy Papieski Instytut Teologiczny Jana Pawła II dla Nauk o Małżeństwie i Rodzinie. W pozornie drobnej różnicy kryje się duża zmiana. „Nie ma przecież nauk o małżeństwie i rodzinie. Więc o czym ten tytuł mówi? Tylko o tym, że socjologia, psychologia i tym podobne nauki będą decydowały, jak i co należy myśleć o małżeństwie i o rodzinie” – mówi w wywiadzie dla „Teologii Politycznej” prof. Stanisław Grygiel, filozof, przyjaciel Jana Pawła II, współzałożyciel instytutu oraz kierownik Katedry Karola Wojtyły. I wypowiada wiele gorzkich słów o chaosie, jaki za pontyfikatu Franciszka zapanował w nauczaniu o małżeństwie i rodzinie. Jest przekonany, że nowe władze na dobre zerwały z dziedzictwem Jana Pawła II, usuwając z programu nauczania teologię moralną i „wojtyłową antropologię adekwatną”.

Prof. Grygiel, tak jak i pozostali wykładowcy, został przed miesiącem zwolniony z pracy. Nowy statut instytutu nakłada obowiązek przeprowadzenia konkursów na stanowiska dydaktyczne. Przewiduje też rezygnację z nauczania teologii moralnej fundamentalnej. Władze ośrodka wyjaśniają, że skoro jest to obowiązkowy przedmiot na pierwszym, trzyletnim etapie studiów teologicznych (bakalaureat), nie ma powodu, by tracić na niego czas i pieniądze na kolejnych etapach edukacji (instytut prowadzi kursy magisterskie, licencjackie i doktorskie). Dzięki temu będzie można poszerzyć ofertę edukacyjną instytutu o inne przedmioty. Dodają też, że wszyscy wykładowcy, z którymi rozwiązano umowy, będą mogli je na nowo podpisać. Z wyjątkiem dwóch.

Związki niepołączalne

Na nowej liście pracowników nie znajdą się na pewno profesorowie ks. Livio Melina i o. José Noriega. Pierwszy, Włoch, uczeń kard. Caffarry, był wykładowcą teologii moralnej fundamentalnej (w instytucie rzymskim oraz filiach rozsianych po całym świecie), rektorem (2006-16) i dyrektorem naukowym instytutowego czasopisma „Anthropotes”. Etat traci, ponieważ – jak twierdzą nowe władze – likwidowany jest kurs przedmiotu, który wykładał.

Drugi, hiszpański zakonnik ze Zgromadzenia Uczniów Serca Jezusa i Maryi, w instytucie robił doktorat (pod opieką Meliny), wykładał teologię specjalistyczną (w centrali i filiach), był wicerektorem (2006-10) i dyrektorem wydawniczym. Rozgłos przyniósł mu „Słownik o seksie, miłości i płodności”, którego był redaktorem, oraz wiele artykułów pisanych w obronie tradycyjnej nauki o płodności (m.in. tekst „Humanae vitae jest konieczne, seks nie”). Traci posadę, bo jako przełożony generalny zgromadzenia zakonnego nie może – jak mówi prawo kanoniczne – łączyć „dwóch lub więcej urzędów niepołączalnych”. Choć robił to z powodzeniem przez ostatnie 11 lat (generałem został w 2008 r.).

Podejrzenia, że pod płaszczykiem reorganizacji postanowiono pozbyć się z instytutu najbardziej znanych teologów, nie są więc bezzasadne. W końcu obaj uczeni uważani byli – wraz z prof. Grygielem – za najważniejszych „strażników dziedzictwa Jana Pawła II”. I krytyków obecnego papieża.

Już przed trzema laty, gdy Melinę odwołano z funkcji rektora, mówiono o odbijaniu instytutu przez postępową i liberalną „szkołę mediolańską” (której duchowym patronem jest nieżyjący kard. Carlo Maria Martini – za życia krytyk rygorystycznego podejścia Wojtyły do etyki małżeńskiej; nowy rektor instytutu, prof. Pierangelo Sequeri, był szefem fakultetu teologicznego w Mediolanie) spod władzy konserwatywnej „szkoły bolońskiej” (od kard. Caffarry, arcybiskupa Bolonii). Choć nikt nie miał wątpliwości, po której stronie stał zespół. Wydany w tamtym czasie numer „Anthropotes” (2/XXXII/2016) otwierał się serdecznym pożegnaniem rektora (pióra prof. Grygiela), a po nim następował długi, dwunastostronicowy, utrzymany w podobnie pochwalnym tonie tekst prof. Noriegi, redaktora naczelnego, opisujący „złote dziesięciolecie” rządów Meliny (będącego nadal dyrektorem naukowym czasopisma).

Franciszek rządzi

Ostatnim, dość rozpaczliwym aktem w przegranej wojnie o instytut była publikacja zdjęcia ze spotkania ks. Meliny z papieżem emerytem. Ukazało się jednocześnie (1 sierpnia) w kilku tytułach amerykańskiego konserwatywnego koncernu medialnego EWTN (który rok temu nawoływał, ustami abp. Viganò, do dymisji papieża Franciszka) z podpisem, że Benedykt XVI zaprosił rektora na rozmowę o „wydarzeniach w Papieskim Instytucie Jana Pawła II”, udzielił mu błogosławieństwa i „przekazał wyrazy osobistej solidarności i przyjaźni”.

Obrońcy katolickiej doktryny zapomnieli chyba o jednej z jej najważniejszych zasad, sformułowanej już w IV wieku przez św. Ambrożego (zresztą biskupa Mediolanu): „Ubi Petrus, ibi Ecclesia” (gdzie Piotr, tam Kościół). Papież Franciszek wygrał wojnę o instytut. Wsparcie byłego papieża dla byłego rektora niczego tu nie zmienia. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz „Tygodnika Powszechnego”, akredytowany przy Sala Stampa Stolicy Apostolskiej. Absolwent teatrologii UJ, studiował też historię i kulturę Włoch w ramach stypendium  konsorcjum ICoN, zrzeszającego największe włoskie uniwersytety. Autor i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2019