Teologiczna bomba już wybuchła

Wystąpienie abp. Victora Manuela Fernándeza – teologa, który pomagał Franciszkowi redagować adhortację „Amoris laetitia” – to kolejny głos za możliwością komunii dla rozwodników żyjących w nowych związkach.

11.09.2017

Czyta się kilka minut

 / LUIS ASCUI / GETTY IMAGES
/ LUIS ASCUI / GETTY IMAGES

Po ukazaniu się adhortacji papieża Franciszka, teolog domu papieskiego, dominikanin Wojciech Giertych, nazwał ów dokument „życzliwymi duszpasterskimi pogaduszkami”. Półtora roku później, jeden z wiodących katolickich filozofów, Josef Seifert, uznał „Amoris laetitia” za „teologiczną, tykającą bombę, zdolną wysadzić w powietrze cały gmach katolickiej nauki moralnej”. W pewnym sensie obaj mają rację. Większość papieskiego tekstu jest opowieścią o małżeństwie z niezwykłą duszpasterską wrażliwością. Pewne fragmenty – zwłaszcza rozdział ósmy, dotyczący tzw. „sytuacji nieuregulowanych” – okazały się jeśli nie bombą, to przynajmniej granatem hukowym, który obudził wielu teologów i hierarchów z dogmatycznej drzemki, w którą zapadli za pontyfikatów Jana Pawła II i Benedykta XVI.

„Amoris laetitia” – wzbudza dyskusję, jakiej nie było w Kościele od czasów soborowych i tużposoborowych. Ostatnio mamy jej ważną odsłonę – głos zabrał jeden z najbliższych teologicznych współpracowników Franciszka, rektor Katolickiego Uniwersytetu Argentyny, abp Victor Manuel Fernández, uważany w ogóle za współtwórcę tekstu adhortacji, a więc za osobę, która najlepiej zna intencje papieża.

Zaklinanie rzeczywistości

Debata wokół tej adhortacji swoim zasięgiem dotyka nie tylko pojedynczego problemu teologiczno-moralnego, ale wielu fundamentalnych dla chrześcijaństwa kwestii: samych podstaw wizji życia moralnego, w tym m.in. koncepcji grzechu, istoty sakramentów, związków pomiędzy doktryną a życiem, a także zmienności i niezmienności doktryny Kościoła oraz zakresu papieskiej władzy i nieomylności.

Można więc zgodzić się z wypowiadanym coraz częściej zdaniem, że mamy obecnie w Kościele do czynienia z kryzysem doktrynalnym – jeśli tylko słowo „kryzys” rozumieć w jego etymologicznym sensie: jako moment przełomu, przesilenia. Przełom ten jest jak na razie najbardziej widoczny w kwestii rozumienia papieskiego autorytetu.

W trakcie dyskusji zarysowały się trzy stanowiska wobec adhortacji. Zwolennicy pierwszego z nich (do niedawna najważniejszym był tu odwołany niedawno prefekt Kongregacji Doktryny Wiary, kard. Gerhard Müller, takie stanowisko zajmowała też do tej pory Konferencja Episkopatu Polski) uważają, że „Amoris laetitia” nie zmienia ani doktryny, ani praktyki Kościoła odnośnie rozwodników w nowych związkach. Owszem – zwolennicy tej interpretacji przyznają, że Franciszek jeszcze wyraźniej niż jego poprzednicy podkreśla konieczność włączania tych ludzi w życie Kościoła. Niemniej podkreślają oni, że możliwość pełnego uczestnictwa w Eucharystii nadal jest otwarta tylko dla tych, którzy zdecydują się na życie „jak brat z siostrą” – a dla tych, którzy nie rezygnują ze współżycia seksualnego, możliwość ta została definitywnie zamknięta przez niezmienne nauczanie Kościoła (wyrażone m.in. w adhortacji „Familiaris consortio” Jana Pawła II).

Dwa pozostałe stanowiska wiążą się z uznaniem, że „Amoris laetitia” zmienia powyższą praktykę, tj. otwiera możliwość, by także rozwodnicy żyjący w nowych związkach jak mąż z żoną (more uxorio) uczestniczyli w pełni w Eucharystii. Różnica stanowisk polega tu na tym, że jedni uznają to za błąd, zaś drudzy za uprawniony i uzasadniony rozwój doktryny Kościoła.

Pierwsze stanowisko – głoszące, iż Franciszek zasadniczo nic nie zmienia – od początku było najsłabiej uzasadnione, a dziś już jest nie do utrzymania. Owszem, papież explicite zrezygnował z tworzenia nowej normy (por. AL 300), ale w kilku fragmentach ósmego rozdziału adhortacji wyraźnie wskazywał na fakt, że rozwodnicy żyjący w nowych związkach – choć obiektywnie ich sposób życia nie odpowiada ewangelicznemu ideałowi – subiektywnie nie muszą być w stanie grzechu ciężkiego, co otwiera dla nich możliwość pełnego uczestnictwa w Eucharystii (która – jak podkreśla Franciszek – nie jest nagrodą dla doskonałych, ale lekarstwem dla słabych). Tej otwierającej interpretacji od początku bronił kard. Christoph Schönborn, uznany przez papieża za najbardziej kompetentnego interpretatora adhortacji. Takie rozumienie tekstu przedstawili też biskupi rejonu Buenos Aires, a Franciszek w liście, który niedawno został umieszczony na oficjalnej stronie Watykanu, jednoznacznie uznał ją za właściwą.

Podobną interpretację zaprezentował abp Fernández. W teologicznym czasopiśmie Konferencji Episkopatów Latynoamerykańskich, „Medellin”, opublikował on artykuł, w którym jednoznacznie wskazuje, że „Amoris laetitia” zmienia praktykę Kościoła w stosunku do rozwodników żyjących w nowych związkach jak mąż z żoną – tj. otwiera przed nimi możliwość pełnego uczestnictwa w Eucharystii.

W tym kontekście twierdzenie (niedawno wygłosił je np. na Kongresie Eucharystycznym Ghany nigeryjski kardynał John Olorunfemi Onaiyekan z Abudży), że „Amoris laetitia” w jasny sposób potwierdza dotychczasową praktykę Kościoła, jest zaklinaniem rzeczywistości. Zarówno sam tekst adhortacji, jak i wyjaśnienia Franciszka oraz jego najbliższego współpracownika jednoznacznie pokazują, że intencją papieża było otwarcie możliwości, która dotychczas była przez magisterium Ecclesiae zamknięta. Jeśli nie chcemy zgodzić się na postmodernistyczną tezę, że teksty i wypowiedzi nie mają obiektywnego sensu i że nie istnieją granice zasadnej ich interpretacji, to nie można twierdzić, że papież, pisząc „Amoris laetitia”, nie chciał umożliwić zmiany praktyki Kościoła w sprawie dopuszczania do pełnego uczestnictwa w Eucharystii rozwodników żyjących w nowych związkach jak mąż z żoną.

Omylność papieża

Pozostaje oczywiście pytanie, czy papież miał prawo zrobić to, co zrobił – czyli czy „Amoris laetitia” stanowi uprawnioną ewolucję nauczania Magisterium, czy też zawiera poglądy teologicznie błędne. Tu właśnie napotykamy na bardzo interesujący przejaw kryzysu – przesilenia w Kościele. Otwiera się bowiem na nowo dyskusja na temat zmienności i niezmienności kościelnego nauczania oraz zakresu autorytetu biskupa Rzymu.

W Kościele katolickim od czasu Soboru Watykańskiego I obowiązuje dogmat o papieskiej nieomylności. Konserwatywni przeciwnicy zmiany sakramentalnej praktyki przywołują jednak w kontekście swej krytyki „Amoris laetitia” fakt, że zgodnie z tym dogmatem biskup Rzymu jest nieomylny tylko w pewnych, ściśle określonych okolicznościach (gdy formułuje swe nauczanie ex cathedra). Inne wypowiedzi papieskie nie są nieomylne i – jako takie – mogą zawierać teologiczne błędy. Zdaniem wielu takie właśnie błędy zawiera tekst „Amoris laetitia” – który, jako tekst adhortacji, nie jest dokumentem ex cathedra, a więc któremu nie przysługuje przywilej nieomylności.

Część zwolenników „otwarcia” umożliwionego przez Franciszka broni adhortacji dokonując bardzo rozszerzającej interpretacji papieskiego autorytetu. Np. na stronach portalu Vatican Insider ukazała się seria artykułów angielskiego teologa Stefana Walforda, który swoją obronę „Amoris laetitia” opierał zasadniczo na twierdzeniu, jakoby niemal wszystkie wypowiedzi papieża cieszyły się asystencją Ducha Świętego, która zapewnia im wolność od błędu – w konsekwencji także ostatnia adhortacja żadnego doktrynalnego błędu zawierać, zdaniem Walforda, nie może. Trzeba ją więc przyjąć bez krytyki.

Wydaje się, że taka wizja papieskiego autorytetu stoi za zdarzającymi się instytucjonalnymi decyzjami, których ofiarą padają krytycy „Amoris laetitia”. Ostatnim takim przypadkiem była decyzja biskupa Granady o zwolnieniu z Międzynarodowej Akademii Filozofii wspomnianego już filozofa Josefa Seiferta, który opublikował bardzo krytyczny artykuł na temat papieskiej adhortacji.

Warto zauważyć, że konserwatywny filozof padł ofiarą tego samego mechanizmu, którego ofiarą za pontyfikatów Jana Pawła II i Benedykta XVI padało wielu liberalnych teologów. Nadmierne rozszerzenie papieskiego autorytetu prowadzi do instytucjonalnej dyskryminacji krytyków aktualnego papieża. Niezależnie od tego, kto jest biskupem Rzymu i kto go oraz za co krytykuje, dyskryminacja taka, uniemożliwiająca wolną i rozumną debatę, jest godna potępienia.

Słowem, nieuzasadnione jest takie rozszerzanie autorytetu biskupa Rzymu, jakie dziś zdarza się niektórym obrońcom Franciszka. W kontekście debaty wokół „Amoris laetitia” przypomniał o tym ostatnio artykuł zamieszczony w jednym z najbardziej wpływowych konserwatywnych periodyków – amerykańskim „First Things”. Jego autor, teolog Aaron Tylor, jasno pokazuje, że papieże (nawet w oficjalnych wypowiedziach) czasami się mylili, że dogmat o papieskiej nieomylności nakłada na nią bardzo specyficzne ograniczenia, a także że sam Franciszek świadom jest tych ograniczeń i w swych wypowiedziach do nieomylności nie pretenduje. W konsekwencji nie można z góry odrzucać krytyki papieskiej adhortacji jako niejasnej, źle sformułowanej czy niespójnej, ani nawet a priori zakładać, że nie zawiera ona doktrynalnych błędów.

Co myśli współautor adhortacji

Jeśli tak właśnie jest, warto prowadzić nad „Amoris laetitia” debatę. Bardzo istotnym głosem w niej – ze względu na osobę autora – jest artykuł wspomnianego teologicznego współpracownika Franciszka, abp. Fernándeza. Jego obrona adhortacji opiera się zasadniczo na takiej jej interpretacji, wedle której papież zmienia nie doktrynę, lecz konsekwencje dyscyplinarne. Nie ma tu żadnego naruszenia Tradycji Kościoła, gdyż – dowodzi Fernández – Tradycja zawsze dopuszczała pewne zmiany.

Ponadto, zmiana proponowana przez Franciszka jest uzasadniona, gdyż opiera się, po pierwsze, na pogłębieniu powszechnie przyjętego w Kościele – i obecnego we wcześniejszych dokumentach Magisterium – rozróżnienia pomiędzy obiektywnym złem czynu a subiektywną winą podmiotu działającego; po drugie zaś, na zastosowaniu zasady (bronionej przez tak szanowanych teologów jak Tomasz z Akwinu), iż ogólne obowiązywanie normy moralnej nie wyklucza niejasności, trudności i różnic w zastosowaniu tej normy w konkretnych okolicznościach życia.

Biorąc pod uwagę fakt, że podobne wyjaśnienie i obronę „Amoris laetitia” przedstawił prominentny watykański hierarcha kard. Francesco Coccopalmerio (jego tekst wydaliśmy niedawno jako dodatek specjalny do „Tygodnika”), rozumowanie Fernándeza ujawnia sposób myślenia teologicznego otoczenia papieża. Nie znaczy to, że nie kryje ono słabości i punktów nadających się do krytyki. Moim zdaniem np. zarówno abp Fernández, jak i kard. Coccopalmerio są zbyt przywiązani do mającej bardzo prawniczy wydźwięk etyki norm. Obrona „Amoris laetitia” prowadzona z tej perspektywy narażona jest nie tylko na zarzut kazuistyki, lecz rozmija się także z doświadczeniem wielu wierzących żyjących w „sytuacjach nieuregulowanych”, którzy wcale nie pojmują swego życia w tak „prawniczej” perspektywie. Być może znacznie lepiej można by ująć pojawiające się tu trudne zagadnienia w perspektywie etyki cnót i/lub etyki troski – a warto pamiętać, że Kościół nie jest dogmatycznie związany z etyką norm. (Szczegółowa prezentacja, jak zagadnienia poruszane w debacie wokół „Amoris laetitia” wyglądają z takiej etycznej perspektywy, to temat na odrębny artykuł).

Zmienność nauki Kościoła

W tym miejscu trzeba zwrócić uwagę na inny aspekt dyskusji wokół adhortacji – kwestię zmienności Tradycji Kościoła. Jak słusznie zauważa w swoim artykule abp Fernández, „wielki opór, jaki w niektórych grupach to zagadnienie wzbudza [otwarcie możliwości pełnego uczestnictwa w Eucharystii ludzi żyjących w nowych związkach more uxorio – PS], wskazuje, że ta kwestia, poza znaczeniem, jakie ma sama w sobie, przełamuje sztywną umysłową strukturę, bardzo skoncentrowaną na sprawach seksualnych, i zmusza do poszerzenia perspektywy”.

Krytycy „Amoris laetitia” odwołują się często w swoim rozumowaniu do „niezmiennej nauki Kościoła”, z którą – jakoby – papieska adhortacja stoi w sprzeczności. Prezentują tym samym bardzo wyidealizowany i nieprawdziwy obraz dotychczasowego nauczania Kościoła o małżeństwie i rodzinie, a także o warunkach możliwości uczestnictwa w Eucharystii. Nie biorą bowiem pod uwagę, że nauczanie to ewoluowało na przestrzeni wieków (a w wielu aspektach zmiany były bardzo duże). Co więcej – wskazując (słusznie) na nie-nieomylny status adhortacji Franciszka, zapominają, że podobnie nie-nieomylny status ma większość dokumentów, które sami przywołują. Podobnie bowiem jak „Amoris laetitia” nie jest wypowiedzią ex cathedra, nie są takimi wypowiedziami ani adhortacja Jana Pawła II „Familiaris consortio”, ani encykliki – Pawła VI „Humanae vitae” czy Piusa XI „Casti connubii”, ani Katechizm Kościoła Katolickiego czy Kodeks Prawa Kanonicznego, ani tym bardziej dokumenty Kongregacji Doktryny Wiary. Jak wskazywał niedawno w artykule opublikowanym w jednym z branżowych pism teologicznych ks. Grzegorz Strzelczyk, katolicka doktryna o małżeństwie przez wieki była kształtowana głównie przez prawo kanoniczne, głęboka teologia małżeństwa dopiero raczkuje, zaś pomiędzy rozmaitymi doktrynalnymi sformułowaniami pełno jest niejasności i napięć.

Pontyfikat Franciszka – w tym adhortacja „Amoris laetitia” – jest rzeczywiście bombą, która rozsadziła obraz Kościoła jako instytucji posiadającej normatywne odpowiedzi na wszystko (jeśli ktoś taki obraz posiadał). Papież nie różni się tu jednak wiele od św. Pawła, który przekonywał pierwszych chrześcijan, że najważniejsze nie jest prawo, lecz Duch, którego Ojciec posłał do każdego serca wierzącego, by nas do Niego prowadził (por. np. Rz 8, 14). Oraz że nawet jeśli nie zawsze dobrze rozumiemy szept Ducha i zabłąkamy się w miejsca, w które wcale nas nie chciał wprowadzić, to On „z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8, 28). Nie musimy się więc bać ani martwić.

Biorąc to wszystko pod uwagę, interesujące jest, czy w niebawem mających się ukazać wytycznych do adhortacji „Amoris laetitia” polscy biskupi nadal będą dyplomatycznie zakładać, że Franciszek nic nie zmienił. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2017