Warszawa Centralna

Kiedy usłyszałem, że Grzegorz Jarzyna robi spektakl na Dworcu Centralnym w Warszawie, spodziewałem się rzeczy zaangażowanej społecznie, protestu przeciwko krzywdzie i poniżeniu, spektaklu solidaryzującego się z bezdomnymi. I trochę się bałem, czy bardzo dziś snobistyczny Teatr Rozmaitości ma szansę szczerze robić takie rzeczy.

23.11.2003

Czyta się kilka minut

Tymczasem Jarzyna (pod pseudonimem) wystawił na Centralnym komedię o ludziach z kryminalnego marginesu. Zadrwił ze wszystkich, którzy rozprawiali o brutalizmie, zamknął pewną epokę w teatrze polskim. Teraz każdy tak zwany brutalista będzie już jedynie epigonem kierunku, który przecież zresztą nigdy nie istniał.

Teren Warszawa

Przedstawienie “Zaryzykuj wszystko" powstało w ramach Terenu Warszawa. Teren zawiera w sobie obie litery będące nową nazwą Teatru Rozmaitości, czyli TR. Teren Warszawa jest całoroczną akcją, w ramach której Rozmaitości uruchomiły studium aktorskie, dramatopisarskie, reżyserskie i wolontariat, przygotowujący producentów i organizatorów życia teatralnego. Dziesięciu dramatopisarzy napisze dziesięć sztuk, które złożą się na Festiwal Nowej Dramaturgii. Adepci sztuki aktorskiej przygotują z doświadczonymi reżyserami (Jarzyna, Cieplak, Augustynowicz, Kos, Kania, Klynstra) wystawienia współczesnych sztuk w miejscach nieteatralnych, w trybie przyspieszonych, kilkutygodniowych prób. Z kolei czterech młodych reżyserów będzie pracować na małej scenie Rozmaitości, by w cyklu trzytygodniowym wystawić sztukę z aktorami z zespołu Rozmaitości, bez budżetu na scenografię i muzykę.

Akcja Teren Warszawa ma doprowadzić nie tylko do uruchomienia nowych sił teatralnych w Warszawie, ogarnąć całe miasto i poszerzyć front walki o nowy teatr w stolicy. Ma też doprowadzić do wykształcenia grupy zapaleńców, którzy ruszą w Polskę i tam zaczną tworzyć nowy teatr. Jarzyna nie wierzy bowiem w to, że w Polsce zdarzy się jakakolwiek odgórna czy centralnie prowadzona reforma teatru. Dlatego wziął sprawę w swoje ręce. I kiedy w listopadzie otwierało się gazety z repertuarem, pod Rozmaitościami pojawiły się dwa miejsca gry: Dworzec Centralny i Wytwórnia Wódek Koneser na Pradze, gdzie Krzysztof Warlikowski pokazuje swojego “Dybuka".

Koniec brutalizmu?

Pięć lat temu odbyła się premiera “Niezidentyfikowanych szczątków ludzkich", kanadyjskiej sztuki opisującej życie w nowoczesnej dżungli miast. Wówczas będący świeżo po debiucie Jarzyna traktował sprawy opisane w sztuce śmiertelnie serio. Wyuzdane związki miłosne, nienasycenie i wypalenie będące elementem życia bohaterów, prowadzące na manowce zbrodni, rozpad więzi i skłonność do irracjonalności zdawały się pochodzić z innej planety, bo nie zauważyliśmy, kiedy stały się naszą codziennością. Na scenie pojawili się transwestyci, miłość lesbijska, seryjny morderca i natchniona jasnowidząca. New age’owy sztafaż był traktowany całkowicie poważnie, zarówno przez wykonawców, jak i widzów. Warszawa otwierała się na nowy teatr.

Teraz, po pięciu latach intensywnej pracy i rozwoju, dojrzały Jarzyna bierze na warsztat materiał literacki podobny do sztuki Frasera, tyle że wystawia sztukę, która na dobrą sprawę mogłaby być parodią tej sprzed pięciu lat. Co się stało? Myślę, że przede wszystkim wszyscy wydorośleli. Ale przecież nie tylko dojrzałość artysty i publiczności jest przyczyną zmian. Wydaje mi się, że nowy teatr przeszedł intensywną drogę w poszukiwaniu własnego języka, który dziś znacznie wyrasta poza to, co niegdyś nazwano brutalizmem. I myślę, że zwyczajnie nie chce mieć z tak zwanym brutalizmem nic wspólnego.

Sztukę George’a F. Walkera “Zaryzykuj wszystko" da się streścić w dwóch zdaniach. Pewna podstarzała gwiazda środowisk przestępczych postanowiła ukraść swoim zwierzchnikom w czasie akcji 68 tysięcy dolarów. Potem schowała je za telewizorem, a gdy już naprawdę dłużej nie dawało się udawać głupiej, pieniądze oddała i wszystko się dobrze skończyło. Streszczenie nie brzmi zachęcająco, tymczasem nieco ponadgodzinny spektakl jest szalenie zabawny. Dlaczego? Właśnie dlatego, że parodiuje powierzchowność tak zwanego brutalizmu, że czerpie obficie z ikon kultury masowej i dlatego wreszcie, że grany jest z niebywałym dystansem. Po kolei.

Siedzimy na antresoli Dworca Centralnego, obok nieczynnych już kas międzynarodowych i poczekalni, z której można zaglądać do miejsca gry. Kiedyś był tu jakiś podejrzany barek. Teraz już chyba nie ma nic, kolejna jama w tym ohydnym miejscu. Z wystroju barku pozostały rury wentylacyjne i okap. Przed nami Warszawa. Widać rozpędzone miasto i warszawskie twin towers. Za oknem galeryjka, z której wchodzi się do pomieszczenia o znanym z ulotek zawycieraczkowych przeznaczeniu: “24h, 3h gratis". Na jednej ścianie atłasowe złote kotary, zdecydowanie z lat siedemdziesiątych, tapczan, fotel, stolik, meble jak wyciągnięte ze śmietnika, kolekcja peerel/ddr. Wszędzie panuje rozpad, nawet w widoku za oknem. Wszak Dworzec Centralny jest chyba największą ruderą w Warszawie.

Aktorów jest czworo. Trójka z nich to studenci studia aktorskiego. W roli podstarzałej gangsterki Aleksandra Konieczna. Wspaniała! W blond peruce, z rzęsami wyklejonymi sztucznymi brylantami, rozwrzeszczana, rozkapryszona, nie do wytrzymania. Kiedy coś idzie nie po jej myśli, symuluje atak nerek. Jej córka (Agnieszka Podsiadlik), skądinąd niezła dresiara, próbuje namówić matkę, by się opamiętała i zwróciła zagarniętą forsę.

Podobne zadanie mają dwaj amanci (Piotr Rogucki i Jan Drawnel), którzy wpadli w ręce Parowca, zostali pobici i w końcu obydwóm przyklejono bomby na klatkach piersiowych. Ale stara, doświadczona gangsterka ani myśli o zwrocie kasy. Sugeruje, że bomby są atrapami. Walczy do końca, zmagając się jednocześnie ze zwierzęcym pożądaniem, jakie budzi w niej jeden z mężczyzn. Muzyka jest z Jamesa Bonda, gesty z filmów karate, teksty z reklam i telenowel, od których uzależniony jest jeden z bohaterów. Tak wygląda współczesna farsa.

Żart Jarzyny, skoncentrowany na wydobyciu walorów aktorskich wszystkich uczestników spektaklu, poza tym, że niebywale śmieszy, co nie jest łatwe przy opowiadaniu teatralnych żartów, ma przede wszystkim znaczenie metateatralne. Jarzyna pokazał, że ma dystans do swojej pracy, skompromitował cały nibynowy teatr i skończył z głupimi rozważaniami na temat brutalizmu, rzekomego zgorszenia, a także dywagacjami o tym, gdzie się to wszystko dzieje i czy naprawdę nas dotyczy. Otóż rzecz dzieje się w Warszawie i na pewno nas nie dotyczy, tak jak cała Warszawa nie dotyczy jej mieszkańców i odwrotnie. Na pewno.

Teraz po zrobieniu porządku można wrócić do poważnego myślenia. A kulturę masową traktować już jak integralną część naszej świadomości i nie brzydzić się nią, tylko robić stosowny użytek.

George F. Walker, “Zaryzykuj wszystko". Przekład: Bartosz Wierzbięta, scenografia: Magdalena Musiał, światło: Jacqueline Sobiszewski, premiera 4. 11. 2003, Teren Warszawa 002.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 47/2003