Walenie w kocioł

Pełne knajpy i lejące się strumieniami piwo we Lwowie – tak odpowiedziałem na pytanie: „Co panem najbardziej wstrząsnęło podczas ostatniego wyjazdu na Ukrainę?”.

08.02.2015

Czyta się kilka minut

Kiedy się pije samogon z żołnierzami zarytymi w okopach, słucha wybuchów i patrzy na nędzę uchodźców, trudno po kilkudziesięciu godzinach odnaleźć się w zupełnie innym świecie. Zwłaszcza że ten świat leży w tym samym kraju. Rodzi się logiczne pytanie: dlaczego jedni nakładają walonki i kamizelki kuloodporne, a drudzy ograniczają się do nakładania żelu na włosy?

Wydaje mi się, że sytuacja naszych wschodnich sąsiadów jest dziś, w środku zimy, dramatycznie trudna. Ich prezydent ogłosił mobilizację, pierwszą w tym roku, a czwartą w ogóle. Niedługo potem Oleg Bojko, który w sztabie generalnym odpowiada za mobilizowanie żołnierzy, powiedział publicznie, że zgłosiło się tylko 6 proc. powołanych. W niektórych regionach, np. na Zakarpaciu, większość mężczyzn uciekła za granicę, bojąc się, że pójdą na wojnę. Całe wsie – podał przykład jednej – wyjeżdżają do Rosji, by przeczekać.

Z oświadczenia Bojki ucieszyły się rosyjskie media. W podobnym tonie dzień wcześniej mówił Władimir Putin – że on się nie dziwi ludziom, skoro chcą z nich zrobić „mięso armatnie”. Rozkazał przyjąć odpowiednie prawo, które pozwoli takim ludziom ukrywać się w Rosji. Rozkaz wykonano w 48 godzin.

Bojko dostał chyba burę, bo niedługo po nim odezwali się urzędnicy Kancelarii Prezydenta, którzy próbowali bagatelizować sprawę: „Wszystko jest OK, a Bojko podawał tylko jeden przykład”.

No ale nic nie jest OK. Oficerowie Wojskowej Komendy Uzupełnień, którzy rozwozili karty mobilizacyjne na Wołyniu, zostali zatrzymani przez wieśniaków: kazano im podrzeć wszystkie papiery i dopiero potem pozwolono jechać dalej. W knajpach dyskutuje się o tym, jak wykupić się od wojska, a Petro Poroszenko kazał przygotować ustawę o szczególnych zasadach obowiązujących mężczyzn w wieku poborowym, którzy chcą wyjechać za granicę.

Wojna nigdy nie jest piękna. Z ludzi wychodzą wówczas cechy najlepsze i najgorsze. Są bohaterowie, są zdrajcy, są i dekownicy. Tych ostatnich przybywa wraz ze zmęczeniem i poczuciem osamotnienia. Przypomnę, że lada chwila minie rok od pojawienia się „zielonych ludzi”, czyli rosyjskich oddziałów na Krymie.

Kłopoty z mobilizacją dowodzą słabości władz Ukrainy – taką tezę stawia w „Dzerkało Tyżnia” znany ukraiński dziennikarz specjalizujący się w sprawach wojskowych Jurij Butusow. Twierdzi, że mobilizacja wychodzi tam, gdzie władze wojskowe dobrze współpracują z cywilnymi. Ale to rzadkość, bo w wielu regionach nie ma szefów administracji państwowej – ciągle nie zostali wyznaczeni. Sposobem na korupcję miało być mianowanie szefów lokalnych WKU z weteranów, którzy brali udział w toczonej na wschodzie wojnie. Jednak i tego nie zrobiono. Brakuje bazy elektronicznej poborowych – to znaczy baza jest, ale nie ma komputerów, na których można by z niej skorzystać. Ukraina – pisze Butusow – ma potencjał: 1500 oficerów wykształconych na Zachodzie, ponad 40 tys. wojskowych, którzy przeszli przez misje pokojowe, 260 tys. weteranów wojny w Afganistanie (sam widziałem, że jeszcze potrafią wojować). Potencjału nie wykorzystuje się, bo w państwie bałagan. A oficerowie NATO, którzy chcieliby pomagać, rwą sobie włosy z głowy – szwendają się od generała do generała, ale nikt ich nie słucha.

Jeśli dodać do tego niedawne badania socjologiczne, w których większość Ukraińców mówi, że jest gorzej, niż było, nie zauważa reform i nie wierzy władzom, otrzymamy pełny obraz społeczeństwa, któremu brakuje sił.

Dziś, być może bardziej niż kiedykolwiek, Ukraińcy potrzebują od nas wsparcia, mającego rangę symbolu. Może być to broń (Litwini już się zdecydowali), może to być dyplomatyczna ofensywa na rzecz zniesienia wiz do UE w dającej się objąć rozumem przyszłości.

Zamiast tego otworzyliśmy nowy rozdział w sporze z Rosją. Gdy Rosjanie szturmują pozycje ukraińskie, my walczymy na froncie historii. Wywalczyliśmy na razie to, że MSZ Rosji obraziło szefa naszej dyplomacji, a za karę ich ambasador musiał stawić się na dywaniku. Jaki jest cel tej operacji?

Jeden z polskich analityków zajmujących się Wschodem powiedział mi, że to klasyczne walenie w kocioł: – Nie ma nas przy stole rokowań, gdzie decyduje się los Ukrainy, nasza rola de facto skończyła się, gdy Janukowycz uciekł z Kijowa. No ale jest rok wyborczy, trzeba podjąć inicjatywę.

Ciarki przechodzą na myśl, że chodzi tylko o to, by w roku wyborczym jakkolwiek zaznaczyć aktywność na Wschodzie.

À propos walenia w kocioł. Ostatnio byłem w Teatrze Wielkim na operze „Jewgienij Oniegin” (muzyka Czajkowskiego, słowa według Puszkina). Wynudziłem się okrutnie, bo nie jestem miłośnikiem opery, a losy Oniegina znałem wcześniej. Skupiałem się więc na pięknych dekoracjach i obserwowałem z loży, jak gra kotlista. Kotły odzywają się nie za często, za to w bardzo spektakularnych momentach.

Brzmią donośnie, wnoszą niewiele. © ℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2015