W zagrodach izolacji, krzątanin i trosk

Wiek XX dostarczył nam okresów, w których praca nad wartościami transcendentalnymi wymagała od poetów ceny własnego życia, okresów, w których twórcy osiągali świecki odpowiednik świętości poprzez nieustępliwą wierność swojemu powołaniu.

21.12.2003

Czyta się kilka minut

---ramka 320070|prawo|1---Wiersz W. H. Audena “Pamięci W. B. Yeatsa" powstał pomiędzy śmiercią Yeatsa w styczniu 1939 roku i późniejszą o parę miesięcy inwazją Niemiec na Polskę. Ostatnie strofy tego utworu są jakby modlitwą do cienia zmarłego poety z prośbą, by zapewnił ciągłość istnienia poezji:

Słuch w koszmarze mroku tropi

Ujadanie psów Europy;

Śpią narody - ludzie zbici

W stada mocą nienawiści;

(...)

Zamiast drżeć, odwracać oczy,

Zstąp poeto, do dna nocy.

Głosem nie znającym granic

Ucz radości zamiast ranić;

Grządka wiersza swym porządkiem

Niech w winnicę zmieni klątwę;

Ból i zachwyt splataj co dzień

W hymny ludzkich niepowodzeń;

Niech w pustyni serca tryśnie

Uzdrawiające i czyste

Źródło; w więzieniu dni pokaż,

Jak wolnym być, chwalić, kochać.

Antygona wyobraźni

Trudno dziś czytać te strofy wyłącznie jako elegię dla poety. Jednak to nie tylko perspektywa czasu sprawia, że wiersz Audena brzmi jak rękawica rzucona historii XX wieku: to głos osaczonego ducha, który stawia zaciekły opór. Zanim stulecie osiągnęło swą połowę, już wydarzyło się dosyć, by poezja i poeci mogli się poczuć przytłoczeni: od wojny w okopach do powstania reżimu nazistowskiego, od Konga króla Leopolda do stalinowskich łagrów, a jednak Auden nadal potrafi wydać przekonujący okrzyk bojowy. W wersach jego utworu słychać potężną, bezwzględną wolę, na tyle silną, by przeciwstawić się słowom, które padają w tym samym wierszu wcześniej i są chyba najczęściej cytowaną, a zarazem najpowszechniej ze wszystkiego, co Auden napisał, błędnie odczytywaną frazą: niesławnemu stwierdzeniu, że “Nic się nie zdarza za sprawą poezji".

Prawdziwy problem z tym stwierdzeniem polega na tym, że jest ono wyjmowane z kontekstu i cytowane jako jednoznacznie negatywna uwaga przez ludzi nie mających żadnego doświadczenia w obcowaniu ze sztuką i w sztukę nie wierzących. Owszem, słowa Audena rzeczywiście sprawiają wrażenie, że poeta zdradza własną sprawę, jakby przyznaje, że poezja - póki nie jest instrumentem, póki nie służy walce o jakiś cel czy nie bierze udziału w jakiejś akcji - nie ma własnej wartości. W istocie jednak Auden niczego takiego nie stwierdza; cytowany wers pojawia się we fragmencie, w którym nie ma nawet cienia sugestii, że poezja rozumiana po prostu jako poezja jest czymś choćby odrobinę mniej ważnym niż sama konieczność życia.

A dowody na to zbierały się niemal dosłownie w tym samym czasie, kiedy Auden opłakiwał Yeatsa. W innych częściach świata poeci wstrząsali systemami politycznymi i to bynajmniej nie poprzez tworzenie propagandy, ale przez zachowanie absolutnej wierności samo-zachwycającej i samo--uwznioślającej dyscyplinie poezji lirycznej. To właśnie poeci pracujący - jak powiada Auden - w “zagrodach izolacji" (“the ranches of isolation") stanowili jedną z najgłębszych przyczyn niepokoju na Kremlu, czyli w centrum światowego komunizmu.

W roku 1937 Osip Mandelsztam już od wielu lat objęty był zakazem druku: żył na wygnaniu, z dala od Moskwy, w ciągłym strachu o własne życie, ale równocześnie żył po to, aby przetrwała jego poezja i pozostała na zawsze tym, co Auden nazwał “ustami" (a mouth). W początku lat 30. Mandelsztam powrócił do tworzenia poezji lirycznej, która trwała w całkowitej harmonii z prawami jego własnej artystycznej natury - co oznaczało, że była fatalnie niezharmonizowana z prawami obowiązującymi w Związku Sowieckim.

Stawka większa niż sukces estetyczny wchodziła w grę, kiedy Mandelsztam nastroił się na odbiór głosu wiersza. Ponieważ pojmował, że prawa i wolności poezji lirycznej są równoznaczne z fundamentalnymi prawami i wolnościami, do jakich dostępu broniło państwo, jego powołaniem jako poety stało się wyrażanie głęboko zaangażowanego i głęboko opozycyjnego humanizmu. Jakby poeta złożył przysięgę, że zostanie swego rodzaju Antygoną wyobraźni, że słuchać będzie raczej praw dyktowanych przez muzy niż tych, które dyktują mu władcy. Przyjmował nawiedzającą go poezję z tak przemożnym poczuciem obdarowania i nieuniknioności, że trzeba było je uszanować i go usłuchać. I rzeczywiście Mandelsztam przyznawał, że poeta, w którego uderza linijka wiersza, jest jak ziemia, w którą uderza meteor - a z tego jednego obrazu wysnuć by można całą jego poetykę.

Cóż więc zdarzyło się za sprawą poezji Mandelsztama i innych podobnych mu twórców? Można na to pytanie odpowiedzieć po prostu, że podtrzymała ona działanie poezji i że dzięki niej powstało wiele innych dzieł. A te dzieła, którym pomogła przetrwać, nie były jedynie tworami powstałymi ze słów i wydrukowanymi w książkach: istniały również w sensie dużo szerszym, takim, w jakim słowo “wiersz" rozumie poeta Les Murray. Dla Murraya słowo to oznaczać może system przekonań lub etykę zachowania. A wiek XX zaiste dostarczył nam okresów, w których praca nad wartościami transcendentalnymi wymagała od poetów poniesienia niewyobrażalnej ceny własnego życia, okresów, w których liczni twórcy osiągali świecki odpowiednik świętości poprzez nieustępliwą wierność swojemu powołaniu.

Wystarczy przywołać nazwiska Maryny Cwietajewej czy Anny Achmatowej, Miklósa Radnótiego czy Samuela Becketta, Paula Celana, T. S. Eliota, czy Rainera Marii Rilkego, aby uświadomić sobie, jak rygorystycznie, jakim kosztem i w jak niezwykłej samotności wkraczali oni na ścieżkę sztuki i szli nią aż do końca. Na głos swego artystycznego powołania zmieniali swoje życie i poświęcali je dla sprawy życia i języka, dla rozwoju języka.

Nieugiętość i wola oporu

Jednak ścieżka ascetyczna, prowadząca ku duchowemu osamotnieniu, nie była jedyną, jaką podążała poezja tego wieku. Niezwykła płodność i hipnotyczna siła takich poetów jak Włodzimierz Majakowski, Federico Garcia Lorka czy Dylan Thomas także musi zostać uznana za odpowiedź godną swoich czasów. I ci poeci także, pomimo rozgłosu, jaki osiągnęli, i tłumów, jakie gromadzili, należeli w końcu do “zagród izolacji". Być może z powodu przedwczesnych zgonów stali się kultowymi bohaterami ujętymi w romantyczne stereotypy, ale stanowią przecież przypomnienie o demonicznej sile sztuki, o jej przymierzu ze śpiewnym głosem Orfeusza, o magicznej mocy, w jaką wyposażona jest rytmiczna mowa. Ci poeci, wedle innej jeszcze frazy Audena, stali się “kręgiem swych wielbicieli", weszli w swoich słuchaczy niczym “ta siła, która przez zielony lont prze kwiaty" (przeł. St. Barańczak) Dylana Thomasa i która trwała w nich jako niezgoda i niecierpliwość.

Nowa ciemność ogarnęła wiek XX za sprawą holokaustu. Wszedł on w świadomość ludzi niczym drugi Upadek, i to upadek stanowiący realną część zapisu historii, ową niewyobrażalną czerń po drugiej stronie każdego lustra, w jakim tylko od tego czasu ludzkość mogłaby zechcieć się przeglądać. Holokaust pojawia się na przykład jako koszmarne tło w przełomowych wierszach Sylvii Plath, takich jak “Tatuś" czy “Lady Lazarus", które ukazały się w roku 1965 w tomie “Ariel". Te i inne wiersze Sylvii Plath rzeczywiście spowodowały, że coś zdarzyło się - w sensie politycznym - za sprawą poezji; nieugiętość i wola oporu zawarta w jej poezji, połączenie artystycznego dokonania i osobistego wyzwolenia, jakiemu te wiersze dawały świadectwo: oto cechy, które przyczyniły się do pchnięcia naprzód tego, co z początku zwane było ruchem wyzwolenia kobiet, potem feminizmem, a następnie gender studies.

Innymi słowy, dzieło Plath miało pewien kinetyczny skutek. “Kinetyczny" to słowo, którym Joyce’owski Stephen Dedalus posługiwał się na określenie sztuki przynoszącej w życiu efekt przeniesienia. Sztuki, którą da się skaptować dla, powiedzmy, celów politycznych, albo którą posługiwać się można jako narzędziem stymulacji erotycznej. I takimi właśnie efektami przeniesienia dokonywanymi dzięki sztuce mógłbym się oczywiście sam zajmować w niniejszym tekście.

Jeśli zapytać, w jaki stopniu pełne współczucia i przejęcia wizje Nerudy czy Brechta pomogły biednym i uciśnionym, albo w jakim stopniu W. B. Yeats w Irlandii czy Hugh MacDiarmid w Szkocji przyczynili się do wyłonienia się nowej świadomości narodowej, to nie znajdzie się ścisłej odpowiedzi - niemniej z pewnością zawsze w takich przypadkach pojawiało się coś prawdziwego i pozytywnego, coś kulturowo i politycznie ożywczego.

A rozważając, w jaki sposób poezja sprawdziła się w tym stuleciu, musimy także pamiętać o tym, że twórczość poetów-żołnierzy I wojny światowej wpłynęła zasadniczo na nastawienie do ludobójstwa oraz wierności mitologiom narodowym; że poeci Europy Wschodniej, którzy odmówili podporządkowania się komunistycznym ideologiom, utrzymali ducha oporu triumfującego ostatecznie w roku 1989; że Allan Ginsberg i poeci pokolenia beatników zmienili atmosferę kultury amerykańskiej, wsparli ruch przeciwko wojnie w Wietnamie i przyspieszyli rewolucję seksualną; że poetki kontynuujące linię Sylvii Plath wzmogły świadomość feministyczną na całym świecie; że poeci mniejszości etnicznych włączyli swoją twórczość w szerszy ruch solidarności i równouprawnienia; i tak dalej.

***

Dzieła wszystkich tych poetów sprawiły, w najoczywistszy sposób, że dzięki poezji zdarzyło się coś pozytywnego. Wszelka poezja godna tego miana zajmuje się światem, na który odpowiada i któremu odpowiada. To właśnie dzięki temu, że istnieje jako odpowiedź, poezja, jak stwierdził Robert Pinsky, niesie najgłębszą odpowiedzialność, zdolność i wolę, by reagować - ale reagować wedle własnych kategorii. A te kategorie właśnie niejednokrotnie wymagają od poetów, by zamknęli się w Audenowskich “zagrodach izolacji, krzątanin i trosk".

Po końcu stulecia, które było świadkiem grzyba atomowego nad Japonią i dymów z komór gazowych nad Europą, wciąż jeszcze można dać wiarę słowom, które Josif Brodski wypowiedział kiedyś w mojej przytomności, z typową dla siebie skłonnością do prowokacji, jasnością i przekonaniem. “Ludzie, powiedział, są na ziemi po to, by nieść cywilizację. Jeśli przyjąć to za nasze raison d’etre, to w stuleciu, w którym czynów nieludzkich nie trzeba szukać daleko, przynajmniej poeci byli tej misji wierni, a ich rola okazała się zasadnicza".

Przeł. Magda Heydel

Cytaty z W. H. Audena w przekładzie Stanisława Barańczaka.

Seamus Heaney jest irlandzkim poetą i eseistą, laureatem nagrody Nobla (1995). Ostatnio w Polsce ukazał się tom jego wierszy “Światło elektryczne" oraz zbiór esejów “Znalezione - przywłaszczone" (Kraków 2003). W dodatku “Irlandia" z cyklu “Unia dla Ciebie" drukowaliśmy jego szkic .

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51-52/2003