Trybunał w interesie ministra

Zawetowanie przez prezydenta dwóch ustaw zagrażających niezależności sądownictwa nie zakończyło walki o polityczną kontrolę nad Sądem Najwyższym.

31.07.2017

Czyta się kilka minut

Zawetowanie przez prezydenta dwóch ustaw zagrażających niezależności sądownictwa nie zakończyło walki o polityczną kontrolę nad Sądem Najwyższym. Prezes Trybunału Konstytucyjnego, Julia Przyłębska, zaapelowała do SN o zawieszenie postępowania toczącego się w sprawie ministra Mariusza Kamińskiego, a Sąd do tego wniosku się przychylił.

Powodem miał być wniosek o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego między prezydentem a SN, który do TK wniósł Marszałek Sejmu. Spór dotyczy przedwczesnego ułaskawienia Kamińskiego przez Prezydenta. Sprawa ta ma dwa wymiary. Zgodnie z literą prawa, kiedy dwie instytucje państwowe twierdzą, że mają prawo wykonywać jakąś kompetencję, Trybunał  może taki spór rozstrzygnąć, a do czasu rozstrzygnięcia instytucje te nie powinny podejmować żadnych kroków w sprawie. Najbardziej znanym z przeszłości przykładem był konflikt pomiędzy rządem Donalda Tuska a prezydentem Lechem Kaczyńskim: obaj rościli sobie prawo do reprezentowania Polski na poziomie Unii Europejskiej. Tamten spór Trybunał rozstrzygnął salomonowo - nakazał
obu instytucjom współpracować.

Drugi wymiar omawianej sprawy to wymiar ducha prawa, a ściślej - jego naruszenia przez polityczną manipulację, której wraz z Marszałkiem Sejmu dopuściła się prezes Trybunału. Spór kompetencyjny między Sądem Najwyższym a prezydentem został wymyślony przez PiS wyłącznie po to, aby umożliwić politycznie podporządkowanemu Trybunałowi ingerencję w sprawę Kamińskiego. Sporu nie ma, ponieważ sąd nie chce wykonywać kompetencji prezydenta w zakresie ułaskawiania (tak jak prezydent Kaczyński chciał wykonywać kompetencje rządu w zakresie polityki wobec UE). Sąd jedynie ocenia wpływ prawa łaski na konkretne postępowanie dotyczące konkretnej osoby.  A kontrola zakresu prawa łaski jest konieczna, ponieważ w przeciwnym razie prezydent mógłby ułaskawić pro futuro np. wszystkich członków danej partii politycznej, co byłoby oczywistym absurdem.

Sąd powinien był oprzeć się instrumentalizowaniu prawa przez Marszałka Sejmu i prezes TK. Zarzut sporu kompetencyjnego jest bezzasadny, a działanie Marszałka i Julii Przyłębskiej jest nakierowane nie na ochronę interesu publicznego, ale na ochronę partykularnego interesu jednej osoby - ministra Kamińskiego. Działanie takie, jako nadużycie, nie zasługiwało na ochronę prawną.

Autor jest prawnikiem, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Prawnik, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i praktykujący radca prawny. Zajmuje się filozofią prawa i teorią interpretacji, a także prawem administracyjnym i konstytucyjnym. Prowadzi blog UR (marcinmatczak.pl), jest autorem książki „Summa iniuria. O błędzie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 32/2017